Polacy wrócą na K2 z nową strategią. "Podzielimy się na dwa zespoły"

Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Krzysztof Wielicki
Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Krzysztof Wielicki

Uczestnikom narodowej wyprawy nie udało się zdobyć K2, ale niewykluczone, że za rok za podejmą kolejną próbę zimowego wejścia na drugi najwyższy szczyt świata. Polacy mają wrócić w Karakorum z nową strategią.

W tym artykule dowiesz się o:

Zimowa Narodowa Wyprawa na K2, którą kierował Krzysztof Wielicki, trwała dokładnie 80 dni i zakończyła się fiaskiem. Polska ekspedycja była dopiero czwartą w historii, która porwała się na zdobycie K2 zimą. Himalaiści w poniedziałek wrócili do kraju, ale już myślą o tym, by w kolejnym sezonie ruszyć z powrotem w Karakorum. Chcą wykorzystać fakt, że ostatnia wyprawa wzbudziła duże zainteresowanie mediów.

- Jest pewna presja po tym medialnym zainteresowaniu - może to pomoże nam zdobyć środki na kolejną wyprawę. Kiedy możemy spodziewać się następnej wyprawy? Następnej zimy. To niewykluczone. W tej chwili jest dobra atmosfera do tego, żeby spróbować zainteresować różne ośrodki. Jest zapotrzebowanie, żeby budować wizerunek Polski. Z tego co wiem, o wyprawie zimowej na K2 mówiło się cały rok, we wszystkich środowiskach, również za granicą. Tak więc zainteresowanie jest olbrzymie - cytuje Wielickiego portal wspinanie.pl.

67-latek, który jako pierwszy w historii zdobył zimą Mount Everest, zdradza, że przy kolejnej próbie Polacy mogą zmienić strategię wejścia na K2. Także i tym razem mogą zaatakować szczyt od pakistańskiej, a nie od chińskiej strony, ale Żebrem Abruzzi, a nie Drogą Basków, którą szli teraz.

- Z Chińczykami nigdy nic nie wiadomo - można przyjechać na granicę i nagle okaże się, że nie wpuszczają. Latem kilka wypraw odbiło się od granicy. Bez powodu. Przy takich środkach i nakładach nie możemy ryzykować. W Pakistanie wszystko jest możliwe, mamy bardzo dużo układów - nie ma rzeczy nie do załatwienia. Wystarczy porozmawiać - komentuje Wielicki.

- Żebro Abruzzi to dłuższa droga, ale dłuższe są też łatwe odcinki. Na drodze Basków jest więcej trudności. Na Żebrze jest tylko Komin House’a, który ma 50 metrów - to żaden problem. No i Piramida. Ale teraz, jak koledzy byli na Piramidzie, to mówili, że było całkiem ok - mówi nestor polskiego himalaizmu.

Największa zmiana ma jednak dotyczyć podziału zespołu na dwie ekipy: - Jeden - przygotowawczy, który wykona pracę do 7000 lub do Piramidy po to, żeby drugi zespół przyszedł świeży i mógł się szybko zaaklimatyzować. Wtedy miałby więcej siły do ataku szczytowego. Wystarczyłyby dwa lub trzy okna pogodowe, aby przeprowadzić atak szczytowy. Generalnie ten zespół przyjechałby później - po dwóch miesiącach przebywania w bazie ewentualny zespół szczytowy jest już trochę zmęczony. A tak jego działalność skróciłaby się do miesiąca lub do pięciu tygodni - w ten sposób zaoszczędziliby siły. Jest to może trochę takie mało etyczne, ale niestety – dla osiągnięcia celu, kto wie... Tak luźno rozmawiamy.

Czy Wielicki będzie kierował kolejną zimową wyprawą na K2? - To nie będzie zależało ode mnie. W tej kwestii decyduje PZA. Jeszcze dałbym radę. Ale jeśli znajdą kogoś innego, to nie ma problemu - mogę doradzać. Mam wiele rzeczy do zrobienia, mam dziewięcioletniego syna, więc mam co robić.

ZOBACZ WIDEO "Mógł nie przyjąć zaproszenia". Krzysztof Wielicki o samowolnym ataku Denisa Urubki

Źródło artykułu: