Jak akcja na Nanga Parbat wpłynęła na atak na K2?

Facebook / Rafał Fronia / Na zdjęciu: widok na K2
Facebook / Rafał Fronia / Na zdjęciu: widok na K2

Piotr Tomala uważa, że akcja ratunkowa na Nanga Parbat nie miała bezpośredniego wpływu na niepowodzenie ataku szczytowego na K2. Nie oznacza to jednak, że polscy himalaiści nie odczuli ogromnego zainteresowania ich wyczynem.

Przypomnijmy, że czterech uczestników wyprawy na K2 (Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala, Jarosław Botor) na kilka dni opuściło ekspedycję na niezdobyty dotąd zimą szczyt, by wziąć udział w akcji ratunkowej na Nanga Parbat. Ocalili Elisabeth Revol, natomiast nie mogli dotrzeć do Tomasza Mackiewicza, który utknął na wysokości ok. 7200 m.

- W sposób bezpośredni ta akcja nie miała na nas wpływu. Po niej był okres bez dobrej pogody, który my (uczestnicy akcji na Nanga Parbat) spędziliśmy w Skardu, a koledzy przeczekali go w bazie. Wróciliśmy i zaczęliśmy działać dalej. Pośrednio jednak ten rozgłos, olbrzymia ilość telefonów i informacje, które docierały, pewnie w małym stopniu miały na nas wpływ. One mogły nieco przeszkadzać - mówił w magazynie "Dzień Dobry TVN" Piotr Tomala.

Po historycznej akcji ratunkowej na Nanga Parbat, światowe media skrupulatnie relacjonowały ekspedycję na K2. Zainteresowanie mediów przerosło najśmielsze oczekiwania nie tylko rzecznika wyprawy, ale także jej uczestników. Dziennikarze chcieli informować o każdym szczególe.

- W moim odczuciu wszystko jest w porządku, gdy człowiek jest na to przygotowany. Był scenariusz, że w naszym imieniu będzie wypowiadał się rzecznik. Jadąc na wyprawę w ogóle nie mieliśmy pojęcia, że będzie jakiekolwiek zainteresowanie. Nie raz byliśmy na wyprawach i nie raz telefon satelitarny w ogóle nie dzwonił. Na początku był duży szum, bo to jednak wyprawa narodowa. Po wydarzeniach na Nanga Parbat nie byliśmy przygotowani na 30-40 telefonów dziennie z różnymi prośbami. Ten natłok był dla nas szokujący, nie panowaliśmy nad nim - tłumaczył Rafał Fronia.

Polskim himalaistom nie udało się zdobyć K2, ale niewykluczone, że za rok za podejmą kolejną próbę zimowego wejścia na drugi najwyższy szczyt świata. Ogromne zainteresowanie mediów sprawia, że zdecydowanie łatwiej będzie im zebrać potrzebne środki. Ponadto Polacy mogą wykorzystać nabyte doświadczenie i zmienić strategię wejścia na K2.

ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o samotnym ataku na K2: "Nie chciałem, żeby ktoś mnie ratował, jak będą problemy"

Komentarze (4)
avatar
Misiek65
25.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Myśle ze nasza ekipa przegrała wyprawę na K2 mentalnie . Ta ekipa nie była monolitem . Zbyt dużo indywidualności nie zawsze daje sile powodzenia .