Bielecki zabrał głos ws. Urubki. Polak mówił o żalu i popełnionych błędach

Adam Bielecki nie wszedł na wojenną ścieżkę z Denisem Urubko. Przyznał zresztą, że dla niego to jest guru. Himalaista z Tych żałuje jedynie, że popełniono kilka błędów, które przyczyniły się do wybuchu konfliktu.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Adam Bielecki Agencja Gazeta / Jakub Ociepa / Na zdjęciu: Adam Bielecki
Od zakończenia wyprawy na szczyt K2 minęło już kilka tygodni, ale Polacy cały czas żyją tamtymi wydarzeniami. W programie "Piaskiem po oczach" na antenie TVN 24 gościem Konrada Piaseckiego był Adam Bielecki. To on najczęściej wspinał się z Denisem Urubko, który pod koniec lutego zdecydował się na samodzielny atak na szczyt. - To nie była gorączka szczytowa. Denis decyzję o samotnym ataku podjął w bazie, w pełni świadomie i wynikała z jego osobistych przekonań, kiedy kończy się zima - komentuje Bielecki.

Prowadzący próbował dowiedzieć się, czy 34-latek ma żal do swojego partnera o zachowanie pod K2. Polski himalaista jednak nie chce tak stawiać sprawy. Szczególnie że Urubko dla niego zawsze był wzorem do naśladowania.

- Jakiś żal do Denisa jest. Ja go jednak rozumiem. Nawet, jeżeli to postawiło mnie czy zespół w trudnej sytuacji, bo ja straciłem partnera do ataku szczytowego, to mam świadomość, że on jest uparty i ma swoje przekonania. Ta jego upartość jednak zadecydowała o tym, że osiągnął, to co osiągnął w górach wysokich. Nie jestem osobą, która płacze nad rozlanym mlekiem. Góra stoi, my jesteśmy cali i zdrowi i zawsze możemy na nią wrócić. Dla mnie każde związanie się liną z Denisem jest zaszczytem. Dla mnie to był guru i człowiek legenda. Do dzisiaj pamiętam, gdy w swojej skrzynce mailowej znalazłem zaproszenie od niego do wspólnej wyprawy. Dla mnie to było coś absolutnie niesamowitego - opowiadał.

Polak przyznał, że początkowo stawał w obronie swojego partnera. Ostatecznie jednak też uznał, że samodzielny atak na szczyt był przekroczeniem pewnej granicy. Dodał, że gdyby odbyło się głosowanie na temat dalszych losów Urubki w obozie, to on wstrzymałby się od głosu. Zdaje sobie jednak sprawę, że całego zamieszania można było uniknąć, ale popełniono kilka błędów.

ZOBACZ WIDEO: Denis Urubko o samotnym ataku na K2: "Nie chciałem, żeby ktoś mnie ratował, jak będą problemy"

- Zabrakło jasnego ustalenia warunków jeszcze przed wyprawą. O ile my z chłopakami się spotykaliśmy, mieliśmy zjazdy, gdzie rozmawialiśmy o wyprawie i taktyce, to Denisa na nich nie było. Dołączył do wyprawy na lotnisku i uważam, że to był błąd. Wtedy wiedziałby, jaki styl działania przyjmujemy, byłoby dogadane, co zrobić, jak się skończy luty, a tego zabrakło. Mam dużo zrozumienia dla niego, bo to nie była łatwa sytuacja. Nie mówi dobrze po polsku. My sobie żartujemy, on tych dowcipów nie rozumie i nie wie, czy się śmiejemy z niego, czy z "Chmiela" (Marka Chmielarskiego - przyp. red.) - wyjaśnia.

Nie mogło zabraknąć pytania o przyszłość. Wszyscy zastanawiają się, czy Polacy zdecydują się na kolejny zimowy atak na K2. Bielecki wyznał, że niebawem możemy poznać pierwsze szczegóły.

- Mamy spotkanie 22 kwietnia z całą ekipą i pewnie głównym tematem naszych rozmów będzie, czy wracamy w przyszłym roku, czy za dwa lata i lepiej się przygotować. To nie jest pytanie czy, tylko kiedy - zapewnił.

Czy Bielecki powinien jeszcze wspinać się z Urubko?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×