Cztery osoby zginęły, 157 zostało rannych. Mija rok od tragedii na Giewoncie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Tragedia na Giewoncie, 22 sierpnia 2019 r.
Newspix / MICHAL STAWOWIAK / Tragedia na Giewoncie, 22 sierpnia 2019 r.
zdjęcie autora artykułu

Turyści ginęli od piorunów, spadku w przepaść i uderzeń odłamkami skał. Akcja ratunkowa na kopule Giewontu 22 sierpnia 2019 r. była największą od początku powstania TOPR-u. W tragedii zginęły cztery osoby. 157 zostało rannych.

Pierwsze uderzenie burzy miało miejsce o godzinie 13.25, choć grzmoty było słychać znacznie wcześniej. Telefony w Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym rozdzwoniły się praktycznie w jednym momencie. Także te prywatne. Pierwsi TOPR-owcy musieli iść pieszo, bo przez błyskawice trzeba było zaczekać ze startem śmigłowca. "Sokoła" wysłano pod koniec burzy, a i tak sporo ryzykowano.

Ratownicy będący pierwsi na miejscu, mówili o rozerwanych ubraniach, krzyku i pręgach od głowy po duże palce u nóg. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, aby po uderzeniach piorunów zachować świadomość.

Ratownicy na pokład "Sokoła" zabierali turystów jeden po drugim. Jednym z najważniejszych elementów całej akcji była logistyka. Niecały tydzień wcześniej woda odcięła od wyjścia grotołazów w Jaskini Śnieżnej. Ratownicy pracowali tam bez przerwy.

W akcji na Giewoncie wzięło udział 180 ratowników, w tym 80 z TOPR-u. W działaniach wykorzystano nie tylko TOPR-owskiego "Sokoła", ale też cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Stan poszkodowanych był bardzo ciężki. Ostatecznie zmarły cztery osoby, dwie kobiety w wieku 24 i 46 lat oraz dwoje 10-letnich dzieci. Po słowackiej stronie zginęła jeszcze jedna osoba - czeski turysta spadł w przepaść z Banówki.

Dzisiaj mija dokładnie rok od głośnej tragedii. Śledztwo w jej sprawie jeszcze się nie zakończyło, ale finał wydaje się oczywisty.

- Ustalono, że zdarzenie miało charakter losowy, niezawiniony przez kogokolwiek - powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Barbara Bogdanowicz z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.

Niedługo po tragedii wybuchła dyskusja ws. krzyża na Giewoncie. Postulowano jego usunięcie. Jak się okazało pioruny głównie uderzały jednak w łańcuchy, a wyładowanie biegło również przez mokre skały.

Ubiegły rok w Tatrach był rekordowy. TOPR-owcy w górach pomogli 1018 osobom. W samych Tatrach 986. Ofiar śmiertelnych było 16. Jednorazowych wejść w Tatry notuje się ok. czterech milionów. Latem jednego dnia w górach przebywa blisko 40 tys. osób.

- Są turyści jednorazowi, którzy przeceniają swoje siły i wychodzą w trudnym terenie. Są też grupy uczestniczące w szkoleniach, dla których najtrudniejszym momentem jest wejście w samodzielność. Wreszcie są odpowiedzialni turyści, którzy zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa panującego w górach i odpowiednio dobierają cel wędrówki, jej czas, jak i używany sprzęt. Proporcje raczej się nie zmieniają. Zmienia się natomiast liczba osób wychodząca w góry. Jest ich coraz więcej - informuje w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Krzysztof, od 22 lat naczelnik TOPR-u.

Czesi ruszyli w Karakorum. Celem niezdobyty szczyt Muchu Chhish >>

Źródło artykułu:
Komentarze (0)