- Udało nam się powiększyć obrazy drona przelatującego w pobliżu wypadku. Drony namierzyły ciało Corrado Pesce. Bez odpowiedniej ochrony śmierć z powodu hipotermii następuje w ciągu dwóch godzin - poinformowała Carolina Codo, szefowa argentyńskiego Centrum Ratownictwa Alpejskiego El Chalten (cytat za: Explorersweb).
Codo dodała, że Pesce "nie może już żyć". Ze wspinaczem w mediach społecznościowych pożegnała się także jego siostra.
Do tragicznego wypadku doszło na górze Cerro Torre w Andach w piątkowy wieczór. Podczas przerwy we wspinaczce w Pesce i jego towarzysza, lokalnego przewodnika Tomasa Aguilo, uderzyła lawina lodu i skał.
Aguilo doznał złamań obojczyka i żeber, w wyniku których doszło do zapadnięcia się płuca. Obrażenia Pesce były znacznie gorsze. Miał złamaną miednicę i prawdopodobnie złamany kręgosłup. Nie mógł się ruszyć.
Aguilo zdołał znaleźć małe urządzenie satelitarne, z którego po trzech godzinach udało mu się wysłać wiadomość. Zszedł jak najdalej ze skały, a następnego dnia został odnaleziony przez ratowników i przetransportowany helikopterem do szpitala. Jego stan jest już stabilny.
Ratownicy próbowali szukać Pesce, który leżał w odległym i niedostępnym miejscu. Dodatkowo w poszukiwaniach przeszkadzała pogoda. Ostatecznie ciało namierzyły drony.
Pesce miał 41 lat. Urodził się we Włoszech. Od 2009 r. był przewodnikiem po górach. Był znany z wielu wędrówek po Alpach, Patagonii i Himalajach.
Czytaj też:
-> Ministerstwo sportu odpowiedziało nam, ile pieniędzy przekazało himalaistom. Jest zaskoczenie
-> Nie żyje Ryszard Dmoch