Pech Justyny Kowalczyk. Po powrocie dopadł ją olimpijski wirus
W Pjongczangu udało się uniknąć norowirusa, ale choroba dała o sobie znać po przylocie do Polski. Justyna Kowalczyk jednak zwalcza go na trasie biegowej.
Zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongczangu przeszły już do historii. To ostatnia tego typu impreza dla Justyny Kowalczyk. Polska biegaczka narciarska nie była w stanie konkurować ze światową czołówką i do kraju wróciła bez medalu.
Sportsmenka z Kasiny Wielkiej już od kilku dni przebywa w kraju. Na Twitterze pochwaliła się, że wybrała się na trening w Białce Tatrzańskiej. Biegaczka jest zadowolona z warunków, ale zdradziła też, że dopadły ją problemy zdrowotne.
- Próbuję wybiegać wirusa koreańskiego, który objawił się dopiero na Okęciu - pisze Kowalczyk.
W Pjongczangu szalał tzw. norowirus. Choroba objawiała się m.in. nudnościami oraz bólami brzucha. Niektórzy sportowcy zmagali się z tym wirusem w trakcie olimpijskich zmagań. Inni, jak np. polscy skoczkowie narciarscy, unikali kontaktu z innymi ludźmi, aby się nie zarazić.
ZOBACZ WIDEO Tak Koreańczycy świętują w Pjongczangu Księżycowy Nowy Rok. Tradycją i kulturą dzielą się z dziennikarzami