Steve Cunningham, jakiego nie znacie. Walczył o życie córki, rysuje komiksy

Michał Fabian

Mimo że dwa razy sięgał po tytuł mistrzowski, należy do najbardziej niedocenianych bokserów na świecie. Na deskach leżał wielokrotnie, ale prawie zawsze się podnosił. Twardziel w ringu. Poza nim - kochający mąż i ojciec. Z duszą artysty.

W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu w nowojorskiej Barclays Center do pierwszej obrony mistrzowskiego tytułu przystąpi Krzysztof Głowacki (25-0, 16 KO). Bokser z Wałcza zmierzy się - w walce o pas WBO kategorii junior ciężkiej - ze Stevem Cunninghamem (28-7-1, 13 KO).

Amerykanin czterokrotnie mierzył się z naszymi zawodnikami - przegrał w walce o mistrzostwo świata z Krzysztofem "Diablo" Włodarczykiem w Warszawie (2006), by zrewanżować mu się w katowickim Spodku (2007) i odebrać tytuł.

Następnie zaś dwukrotnie musiał uznać wyższość Tomasza Adamka. W 2008 r. stracił na jego rzecz pas IBF w wadze junior ciężkiej, po kapitalnym pojedynku w Newark. Cztery lata później, w Bethlehem, obaj pięściarze rywalizowali już w wadze ciężkiej. "USS" z pewnością nie był gorszy od "Górala", ale w górę - po kontrowersyjnym werdykcie sędziów - powędrowała ręka pięściarza z Gilowic.

Polscy kibice dobrze pamiętają walki z udziałem Cunninghama. Nie każdy zna jednak jego historię. Dość nietypową jak na pięściarza. Poznajcie człowieka, który zamierza sprawić, że Polska straci jedynego obecnie zawodowego mistrza świata.

[nextpage]

Steve Cunningham pochodzi z Filadelfii - miasta, które wychowało wielu kapitalnych bokserów. Wystarczy wymienić choćby Meldricka Taylora, Bernarda Hopkinsa czy Danny'ego Garcię.

Zobacz wideo: Nemanja Nikolić przed Lechem: to kolejny mecz na drodze po mistrzostwo 

Jako nastolatek stoczył wiele ulicznych walk. Regularne treningi rozpoczął jednak dopiero po wstąpieniu do US Navy, czyli marynarki wojennej. Najpierw przebywał w bazie wojskowej w Norfolk, później stacjonował na lotniskowcach USS America i USS Enterprise. To właśnie z tego okresu wziął się jego pseudonim - "USS".

Po zakończeniu służby wojskowej zajął się boksem na poważnie. W 2000 r. przeszedł na zawodowstwo. I pomyśleć, że kilka lat wcześniej miał zupełnie inne marzenie. Chciał zostać... artystą.

[nextpage]

Pochodził z rodziny, w której kilka najbliższych mu osób wykazywało zamiłowanie do sztuki. - Mój starszy brat Jermaine był artystą, moja mama Jackie również. Byłem więc obserwującym, małym chłopcem, który chciał ich naśladować - mówi Cunningham.

Uwielbiał rysować. W młodości rozwijał tę pasję. - Rysowałem Transformersów, postaci z G.I. Joe - wylicza. Po szkole średniej zamierzał pójść na studia artystyczne, na kierunek projektowanie graficzne. Trafił jednak do marynarki wojennej, ale marzeń nigdy nie porzucił. W 2009 r. zaczął tworzyć komiksy. Nazwał ten projekt "USS Comics".

W komiksie umieścił samego siebie. Marynarza zwerbowanego do armii, który staje się następnie superżołnierzem, superbohaterem, nadczłowiekiem. Co ciekawe, rolę czarnych charakterów Steve zarezerwował dla swoich ringowych oponentów.

Dlatego w jego komiksach są i Krzysztof Włodarczyk, i Tomasz Adamek. Tego pierwszego widzicie na powyższym zdjęciu.

[nextpage]

Jego ringowi przeciwnicy w komiksach stają się złoczyńcami. Cunningham opowiada, jak przedstawił Włodarczyka. - Występuje jako "Diablo", taki jest jego pseudonim ringowy. W moich komiksach jest gościem, który wygląda jak diabeł. Z łańcuchami - wyjaśnia "USS".

Adamkowi nadał inny pseudonim - "Metallico". - Stworzyłem go jako człowieka z metalu, kogoś w rodzaju "Colossusa" z X-Men (seria komiksów - przyp. red.) - mówi Cunningham, który opisuje jedną ze scen, którą narysował: - Uderzyłem tego gościa umywalką, a on się nawet nie poruszył - tak mówi o postaci stylizowanej na Adamka.

Twierdzi, że jego polscy rywale są najfajniejsi do narysowania. - Być może powstanie także postać Głowackiego - dodaje. - Przed walką można zwariować. Rysowanie pomaga mi się zrelaksować. Gdy to robię, jestem w swoim świecie. Mój umysł może skoncentrować się na czymś innym.

Cunningham przenosił na papier wydarzenia z bokserskiego ringu. Jednak najtrudniejszą walkę przyszło mu stoczyć w zupełnie innym miejscu.

[nextpage]

"USS" ma trójkę dzieci - dwóch synów i córkę Kennedy. Dziewczynka przyszła na świat z rzadko spotykaną wadą serca. Pierwszy rok po narodzinach spędziła w szpitalu. Kilka lat temu jej stan zaczął się pogarszać.

Latem 2014 r. Cunningham usłyszał od lekarzy w Filadelfii okrutnie brzmiące słowa. Powiedzieli, że najlepszą rzeczą byłoby zabranie córki do domu i uczynienie jej ostatnich dni życia tak pięknymi jak to możliwe. - Mieliśmy czekać, aż odejdzie. To tak, jakby za dwie godziny czy za 10 tygodni kończył się świat. Nie możesz zrobić niczego, by się na to przygotować - mówił w jednym z wywiadów dwukrotny mistrz świata w kategorii junior ciężkiej.

Jedynym ratunkiem dla ośmioletniej wówczas Kennedy był przeszczep serca, ale zdaniem lekarzy z Filadelfii operacja stanowiła zbyt duże ryzyko. - Poddali się. Uznali, że Kennedy wykrwawi się na stole operacyjnym - wspominał bokser.

On jednak się nie poddał. Postanowił - wraz z żoną Livvy - walczyć o życie córeczki. Dopięli swego.

[nextpage]

Cunninghamowie szukali fachowców, którzy podejmą ryzyko i dokonają przeszczepu serca u ich dziecka. Pojechali do Pittsburgha. Tamtejsi lekarze - choć także od razu zaznaczyli, że córka może nie przeżyć skomplikowanej operacji - umieścili Kennedy na liście oczekujących na przeszczep.

Na początku grudnia 2014 r. Steve odebrał telefon ze szpitala. Następnego dnia jego córeczka miała już nowe serce. - Wiedzieliśmy, że być może widzieliśmy ją po raz ostatni. Czekaliśmy, modląc się i śpiewając - opowiada o najtrudniejszych momentach w swoim życiu. Na szczęście operacja zakończyła się sukcesem.

Dziewczynka wróciła do domu na święta Bożego Narodzenia w 2014 r. Jej nowe serce funkcjonuje prawidłowo. Uwielbia pływać. Wcześniej nie mogła tego robić. Kennedy czasem odwiedza tatę na treningach, zdarza jej się założyć rękawice i uderzać w worek.

Steve jest niezwykle dumny ze swoich dzieci. Kto wie, być może jedno z nich pójdzie w jego ślady.

[nextpage]

Oprócz Kennedy Cunningham ma także dwóch synów: 13-letniego Steve'a juniora oraz 5-letniego Cruza.

W mediach społecznościowych rywal Krzysztofa Głowackiego regularnie wrzuca zdjęcia Steve'a juniora, chwaląc się zdobywanymi przez niego trofeami.

- Chcę stoczyć jeszcze kilka walk, a potem zacznę trenować innych. W tym syna - mówi Cunningham, mając na myśli najstarszego potomka.

Zanim to jednak nastąpi, Cunningham ma jeszcze coś do udowodnienia.

[nextpage]

Fot. Mike Gladysz/Adamek Team

Bokser z Filadelfii - mimo iż dwa razy sięgał po mistrzowski pas - jest prawdopodobnie jednym z najbardziej niedocenianych pięściarzy na świecie. Fachowcy i kibice często zarzucają mu, że jego szczęka jest mało odporna na ciosy. Wiele razy Steve lądował na deskach - w pierwszej walce z Tomaszem Adamkiem nawet trzykrotnie - ale, co ważne, prawie zawsze się podnosił. Nie zdołał tego zrobić tylko raz - w walce z obecnym czempionem wagi ciężkiej Tysonem Furym (przegrał przez KO w siódmej rundzie).

Padają także opinie kwestionujące siłę jego ciosu. Rzeczywiście, Cunningham częściej wygrywał przez decyzję niż przed czasem. Jednak to on, zanim dał się znokautować Fury'emu, zdołał rzucić brytyjskiego giganta na deski. Mimo iż był od niego o prawie 20 kg lżejszy.

- Ten gość ma tyle serca. On wstaje nie po to, by przetrwać. Wstaje po to, by wygrać. Nigdy nie dał złej walki. Mimo to nie okazywano mu szacunku - ubolewa trener Cunninghama, Naazim Richardson.

Po walce z Głowackim Cunninghama czekać będzie prawdopodobnie jeszcze jedna batalia - na sali sądowej. Zdecydował się wytoczyć ciężkie działa przeciwko byłemu rywalowi.

[nextpage]

Fot. Elsa/Getty Images

W ostatniej walce, w sierpniu 2015 r., "USS" zmierzył się z Antonio Tarverem. Po dwunastu rundach sędziowie ogłosili remis. Później jednak zmieniono werdykt na "no contest" (walka uznana za nieodbytą). Powód? Tarver oblał testy antydopingowe, stosował syntetyczny testosteron. Wpadł po raz drugi w karierze.

Jeszcze przed ich pojedynkiem Cunningham ogłosił, że pozwie każdego swojego rywala, który zostanie przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków. Uznaje bowiem takie działanie za "próbę morderstwa". - Jako bokserzy już jesteśmy nadludzcy. Jeśli więc masz gościa, który jest czymś naszprycowany, to staje się supermocny i może wyrządzić dodatkowe szkody. Co stanie się, jeśli bokser zostanie zabity w ringu przez naszprycowanego rywala? - pyta "USS".

I ostrzega Tarvera: - Nie pozwolę gościowi się z tego wyślizgnąć. Powiedziałem to głośno: składam cywilny pozew. Muszę to zrobić. Jeśli wygram, nie chodzi mi o pieniądze. Przeznaczę je na cele charytatywne. Chodzi mi o stworzenie precedensu. Jeśli bokser wyczuje, że może zostać pozwany za używanie sterydów, za oszukiwanie, to może to go przed tym powstrzyma - kończy rywal polskiego mistrza świata.

< Przejdź na wp.pl