PAP / Na zdjęciu: Michał Cieślak

Skruszony Michał Cieślak wraca na ring. "Zawiodłem siebie i najbliższych"

Piotr Jagiełło

Zawieszenie spowodowało zatrzymanie kariery. Zawiodłem najbliższych, kibiców i samego siebie. Przyjąłem to na klatę - mówi powracający do boksu Michał Cieślak. Kariera dobrze zapowiadającego się radomianina w sobotę wystartuje po raz drugi.

Kariera Michała Cieślaka rozwijała się wzorcowo. Kolejne efektowne zwycięstwa nad coraz bardziej wymagającymi rywalami sprawiły, że wielu kibiców namaściło radomianina na przyszłego mistrza świata kategorii junior ciężkiej. Podczas gali Polsat Boxing Night znokautował w 4. rundzie Francisco Palaciosa, który w przeszłości dwukrotnie rywalizował na pełnym dystansie z Krzysztofem Włodarczykiem.

Wszystko zmieniło się w grudniu. Po wygranej nad Nikodemem Jeżewskim w organizmie Cieślaka wykryto dwie zakazane substancje - Oxandrolon i Mesterolon (jego rywal także był na dopingu - red.). Przyznał się do winy, stosując te środki w celu zrzucenia wagi. Został zawieszony przez Polski Wydział Boksu Zawodowego, kara została skrócona i między liny powróci w sobotę podczas gali w Wieliczce. Zdaje sobie sprawę, że popełnienie kolejnego błędu byłoby opłakane w skutkach.

- Zawieszenie spowodowało zatrzymanie kariery, a ładnie się to wszystko układało. Zawiodłem najbliższych, kibiców i samego siebie... Co zrobić po fakcie? Trzeba było przyjąć to na klatę i tylko czekać. Nie ma miejsca na drugi błąd. Jeśli zostałbym złapany drugi raz, to byłbym zdyskwalifikowany dożywotnio. Nie ma takiej opcji. To był dla mnie stracony czas. Mogłem cały czas liczyć na promotora, Tomasza Babilońskiego, chociaż nie były to przyjemne pogawędki. Było źle, ale rozmawialiśmy - opowiada 28-letni Cieślak, który zadebiutuje w wadze ciężkiej starciem z Chorwatem Ivicą Bacurinem.

Przed aferą dopingową na horyzoncie Cieślaka pojawiały się bardzo ciekawe perspektywy. Najpierw była propozycja walki od znakomitego mistrza olimpijskiego, a teraz także czempiona zawodowych ringów, Ołeksandra Usyka. W chwilę po starciu z Jeżewskim miał wybrać się na obóz treningowy do Stanów Zjednoczonych. Miał, bo ostatecznie do tego nie doszło.

ZOBACZ WIDEO Trio Sulęckich przebije braci Kliczków? "To byłby rekord!" 

- Przy mojej ósmej walce pojawiła się propozycja z obozu Ołeksandra Usyka. Miałem raptem cztery tygodnie na przygotowania i dlatego do tej walki nie doszło. Wylot do Stanów Zjednoczonych przepadł po walce z Jeżewskim - perspektywa treningów, rozwoju, sparingów, może walk. Teraz po prostu chcę robić swoje i iść do przodu. Może możliwość wylotu do USA powróci w przyszłości - dodaje.

Cieślak waży w tej chwili 103 kg i startuje w królewskiej kategorii wagowej. W tej dywizji przywita go Ivica Bacurin, który na koncie ma przegrane starcia z takimi rywalami jak Francisco Pianeta, Dillian Whyte czy Carlos Takam.

- Trzeba będzie uważać, bo to jest już waga ciężka. Każdy cios waży i nie można o tym zapominać. Jest we mnie tyle energii i chęci do tego, by coś udowodnić, zarówno sobie, jak i kibicom i promotorom, że już nie mogę się doczekać! Przy moim wzroście powinienem ważyć trochę więcej, ale nie chcę też nabijać tej wagi, bo myślimy o powrocie do kategorii junior ciężkiej. Przygotowuję się na to, że on łatwo się nie podda. Jestem dobrze przygotowany kondycyjnie, nie myślę o tym, by znokautować Bacurina za wszelką cenę - dodaje.

Starcie Cieślaka z Bacurinem będzie główną atrakcją wieczoru w Wieliczce. Walki odbędą się 125 metrów pod ziemią w komorze Warszawa. Impreza ta, ze względu na swoją wyjątkową scenerię, została wpisana do księgi rekordów Guinnessa.

- Czuć klimat wyjątkowej sali! Fajnie się tam boksowało, Wieliczka mi pasuje. Sam nie mogę się już doczekać. W sobotę zobaczycie wybuch mojej mocy! - zakończył.

< Przejdź na wp.pl