PAP / Bartłomiej Zborowski

Euro 2016. Halo Taxi. Nietypowy powrót kadry

Jacek Stańczyk

Około 25 taksówek, kurs każdej to około 300 euro. Reprezentacja Polski wracała z meczu z Ukrainą w dosyć nietypowy sposób. Wszystko przez złą pogodę.

Mgła spowiła bowiem lotnisko w pobliskim w Saint Nazaire, nie dało się też wylądować w oddalonym o godzinę drogi Nantes. Pilot samolotu lecącego z Marsylii musiał więc szukać innych rozwiązań.

 - Na pokładzie samolotu zostaliśmy poinformowani, że odbędzie się próba lądowania. Ostatecznie pilot podjął decyzję, że wylądować się nie da. Z powodu złej pogody niedostępne było też lotnisko w Nantes. Polecieliśmy więc do Rennes, byliśmy w kontakcie z obsługą lotniska, podstawiono nam taksówki - tłumaczy kierownik kadry Tomasz Iwan.

 - Wracaliśmy bezpiecznie. Ja byłem zmęczony, nie odczułem jakiejś większej różnicy - mówi obrońca Thiago Cionek. - Lepiej wrócić później niż mieć więcej niepotrzebnych przeżyć - komentuje Tomasz Jodłowiec.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Mocne słowa Terleckiego o Lewandowskim. "To jest piłka, a nie fabryka gwoździ!"
 

Rennes to miasto oddalone od La Baule o 120 kilometrów. Nie było sensu, żeby autokar jechał tam po drużynę z Saint Nazaire. Drużyna jeszcze dołożyłaby wtedy 1,5-2 godziny do całej podróży. A tak piłkarze wraz z najbliższymi wsiedli w taksówki. Koszt nadplanowej operacji wyniósł około 32 tysięcy złotych. 

Zespół zamiast o godzinie 1:30, zameldował się w hotelu L' Hermitage około godziny 4. 

< Przejdź na wp.pl