PAP/EPA / EPA/GUILLAUME HORCAJUELO / Didier Deschamps

Euro 2016. Didier Deschamps - symbol francuskiej potęgi zawsze w cieniu

Marcin Olczyk

Wśród wszelkich rankingów najlepszych w historii piłkarzy czy trenerów próżno szukać Didiera Deschampsa. Selekcjoner reprezentacji Francji ma jednak na koncie wszystkie możliwe tytuły jako zawodnik, a w niedzielę może podbić Europę w roli trenera.

Z mediolańskim gwiazdozbiorem w tle

Didier Deschamps już jako piętnastolatek przykuł uwagę zmierzającego w 1983 roku po mistrzostwo Francji - FC Nantes. Niepozorny (ledwie 174 centymetry wzrostu), małomówny, defensywny pomocnik w młodzieżowym zespole z Nantes spędził dwa lata, by po kolejnych dwóch gry już w ekstraklasie, trafić do odradzającego się Olympique Marsylia - klubu, który w najbliższych latach zdominować miał nie tylko rodzime rozgrywki, ale również zmagania na arenie międzynarodowej.

O ile w pierwszym swoim sezonie w Marsylii nie był jeszcze wyróżniającą się postacią, a w kolejnym powędrował na wypożyczenie do Girondins Bordeaux, o tyle już po powrocie, w trzech kolejnych latach, rozegrał w barwach Olympique ponad sto oficjalnych spotkań, prowadząc klub do mistrzostwa kraju, ale też spektakularnego triumfu w Lidze Mistrzów.

26 maja 1993 roku jego klub, z takimi zawodnikami w składzie, jak: Fabien Barthez, Alen Boksić, Marcel Desailly czy Rudi Voeller, pokonał w Monachium naszpikowany gwiazdami AC Milan (Paolo Maldini, Franco BaresiMarco van Basten, Frank Rijkaard, Jean-Pierre Papin i inni - całość zarządzana z ławki przez Fabio Capello) 1:0 po bramce Basile Bolego tuż przed przerwą. Deschamps rozegrał wtedy całe spotkanie, mocno uprzykrzając życie utytułowanym rywalom. W wieku niespełna 25 lat urodzony w Bayonne zawodnik znalazł się na piłkarskim szczycie, ale okazało się, że to dopiero początek jego wielkiej podróży.

Bohater międzynarodowy

Rok później był już piłkarzem Juventus Turyn, do którego trafił w tym samym czasie, co trener Marcello Lippi. Co ciekawe, obaj panowie również razem opuścili Starą Damę, ale zanim doszło do tego w 1999 roku, Bianconeri trzy razy wygrali piekielnie silną Serie A, a Deschamps drugi raz poczuł smak zwycięstwa w Champions League, po morderczych 120 minutach i emocjonującym konkursie rzutów karnych (1996). Juve sięgnęło wówczas również po Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny, sprawiając, że Deschamps mógł pochwalić się wszystkimi najważniejszymi trofeami możliwymi do wygrania w piłce klubowej.

ZOBACZ WIDEO Didier Deschamps: mój zespół ma wszystko, żeby być kochanym (źródło: TVP) 

Najlepszy rok w karierze klubowej zbiegł się w czasie z przełomem reprezentacyjnym. W 1996 roku Deschamps został kapitanem drużyny narodowej (przejął opaskę po Ericu Cantonie, który określił go mianem "noszącego wodę" - co miało oznaczać zawodnika, który dostaje piłkę tylko po to, by podawać ją lepszym od siebie), wprowadzając ją w najlepszy w historii okres. Jeszcze tego samego roku Trójkolorowi byli blisko sukcesu podczas angielskiego Euro 1996. W półfinale zatrzymali ich jednak rewelacyjni Czesi, którzy zachowali więcej zimnej krwi w rzutach karnych. Ten wynik rozbudził tylko piłkarskie apetyty nad Loarą.

W 1998 roku, podczas organizowanego u siebie mundialu, Les Bleus nie mieli już sobie równych, a w wielkim finale rozbili faworyzowaną Brazylię 3:0. I choć gwiazdą turnieju był kolega Deschampsa z Juventusu - Zinedine Zidane, trofeum pierwszy wzniósł właśnie kapitan reprezentacji, którego tytaniczna praca nigdy nie rzucała się może w oczy, ale była doceniana przez kolejnych trenerów i selekcjonerów, ale też przez kolegów z zespołu. Dwa lata później z nowym selekcjonerem (Aime Jacqueta zastąpił Roger Lemerre), ale tym samym kapitanem, Francuzi pokonali w finale Euro 2000 Włochy po dogrywce.

Jako piłkarz był już więc absolutnie spełniony, dlatego na horyzoncie zaczęły pojawiać się nowe plany i aspiracje...

[nextpage]

Marsylia czeka na zbawcę

Deschamps po tym sukcesie zrezygnował z dalszej gry w reprezentacji, w której rozegrał 103 oficjalne mecze. Karierę zawodniczą zakończył rok później w hiszpańskiej Valencii CF, do której trafił po rocznym pobycie w Chelsea Londyn. O odpoczynku nie mogło być jednak mowy, bo niemal natychmiast utytułowany piłkarz znalazł zatrudnienie jako trener - pracę zaoferowało mu bowiem AS Monaco. Kredyt zaufania początkujący trener spłacił dwa lata później, zdobywając wicemistrzostwo Francji. Rok później włodarze klubu otrzymali zresztą zupełnie niespodziewaną dywidendę - do kolejnego drugiego miejsca w kraju Deschamps dorzucił... finał Ligi Mistrzów!

Po spektakularnej kampanii w sezonie 2003/2004, w czasie której w pokonanym polu ekipa z Monako pozostawiła Real Madryt i Chelsea, a w fazie grupowej zdemolowała Deportivo La Coruna 8:3, w finale Fernando Morientes i spółka okazali się gorsi od FC Porto prowadzonego przez Jose Mourinho.

Dwa lata później Deschamps wylądował w II lidze... Sytuacja była jednak wyjątkowa, a znakomity niegdyś zawodnik postanowił pomóc wygrzebać się z Serie B Juventusowi targanemu efektami afery Calciopoli. Stara Dama, która sezon zaczęła z 9 ujemnymi punktami (w międzyczasie zredukowano pierwotną karę wynoszącą -17 oczek), rozgrywki wygrała w cuglach, ale ambitny trener nie pozwolił wejść zarządowi sobie na głowę i po sezonie opuścił klub, nie mogąc dojść do porozumienia ze swoimi mocodawcami.

W 2009 roku obecny selekcjoner reprezentacji Francji wrócił do Marsylii. Olympique ostatni raz mistrzostwo kraju świętowało w 1992 roku, jeszcze z Deschampsem w składzie. Powrót byłego zawodnika do miasta przypomniał najpiękniejsze lata w historii klubu, ale nowy trener pierwszego zespołu, zamiast żyć przeszłością, z miejsca zabrał się za zdobywanie kolejnych trofeów, już w pierwszym sezonie, prowadząc klub do mistrzostwa Francji (dorzucił do tego drugie miejsce w lidze rok i dwa krajowe puchary).

Trójkolorowy błysk nadziei

Po organizowanym w Polsce i na Ukrainie Euro 2012 Deschampsa wezwała krajowa federacja. Reprezentacja Francji potrzebowała cudotwórcy po burzliwym okresie, w którym o Les Bleus znacznie więcej mówiło się w kontekście skandali i konfliktów niż wyników sportowych. Nowy selekcjoner pokazał, podobnie jak wcześniej w Juventusie, że nie da sobie w kaszę dmuchać i szybko oczyścił atmosferę w zespole, między innymi wyrzucając z niego Samira Nasriego. Na mundialu w Brazylii Francja dotarła do ćwierćfinału, ale zwierzchników Deschampsa to nie zniechęciło. Cały kraj widział, że nowy selekcjoner stworzył drużynę, a eksperci rozpływali się w zachwytach nad wykonaną przez niego pracą.

Dwa lata później, mimo braku powołań dla zawodników pokroju Mathieu Valbueny czy Karima Benzemy, Trójkolorowi zagrają w finale mistrzostw Europy. Przed turniejem, choć organizowanym we Francji, nikt nie stawiał w gronie faworytów gospodarzy. Pierwsze spotkania zdawały się potwierdzać, że Les Bleus nie powinni liczyć się w walce o tytuł, ale z meczu na mecz Francuzi grali coraz lepiej, a w półfinale, choć nie bez kontrowersji, z kwitkiem odprawili aktualnych mistrzów świata. Czy w niedzielę zostaną najlepszą drużyną Europy? Z talizmanem na ławce rezerwowych mają na to spore szanse.

< Przejdź na wp.pl