Portugalczycy w środę zasłużenie pokonali w półfinale mistrzostw Walię 2:0. Wcześniej nie grali jednak na miarę swoich możliwości - w fazie grupowej odnotowali trzy remisy, wymęczyli wygraną w dogrywce z Chorwacją (1:0), a Polskę wyeliminowali dopiero po serii rzutów karnych (1:1, k. 5:3).
- Dwa lata temu, przy moim pierwszym meczu, celem było dostać się tu, gdzie teraz jesteśmy. Zawsze wiedziałem, że Portugalia to świetny zespół. Czasami gramy ładny, przyjemny dla oka futbol, a czasami nie. Jeśli chodzi o spotkanie z Chorwacją, to myślę, że było niesamowite pod względem taktycznym i strategicznym. Robimy to, co powinniśmy robić w mojej ocenie. Nie dbamy o to, czy gramy ładnie, czy nie. Tym razem wyszedł nam pod tym względem lepszy występ i wszystkim mógł się podobać - powiedział po awansie do finału Fernando Santos.
W finale rywalem Portugalii będzie Francja albo Niemcy. - To będzie szczytowy punkt mojej kariery. Niemało już przeżyłem jako trener, ale prowadzenie własnego kraju w finale jest czymś wyjątkowym. Jeśli chodzi o rywala, to jeszcze o nim nie myślałem. Drużyny z drugiego półfinału są bardzo mocne i będziemy z uwagą śledzić ich pojedynek, a następnie dokonywać analizy - zapewnił Portugalczyk.
- Przed pierwszym finałem w mojej karierze powiedziano mi: finału nie grasz, finał wygrywasz - dodał optymistycznie Santos.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Rząsa: Robert Lewandowski udźwignął ciężar opaski kapitana (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Grała nie uczciwie Czytaj całość