Getty Images / Charles Coates / Na zdjęciu: Gil de Ferran

Tragedia w rodzinie legendy wyścigów. Zmarł podczas zawodów z synem

Łukasz Kuczera

Nie żyje Gil de Ferran, dwukrotny mistrz serii CART i zwycięzca Indianapolis 500 z sezonu 2003. Po zakończeniu kariery zaangażował się w świat F1, gdzie pracował dla McLarena. De Ferran zmarł podczas zawodów na torze The Concours Club. Miał 56 lat.

Associated Press poinformowało, że Gil de Ferran najprawdopodobniej doznał zawału serca. Były kierowca pojawił się wraz z synem podczas piątkowych zawodów na torze The Concours Club w Opa-locka na Florydzie. Brazylijska Federacja Samochodowa (CBA) przekazała, że de Ferran natychmiast został zabrany do szpitala, ale lekarzom nie udało się uratować jego życia.

Brazylijczyk zasłużył na miano jednej z legend motorsportu. Swoją karierę rozpoczął w brytyjskiej Formule Ford, później startował w serii Opel Lotus, skąd dostał się do Formuły 3. Tam przyszło mu rywalizować z późniejszymi gwiazdami Formuły 1 - Rubensem Barrichello i Davidem Coulthardem.

Chociaż de Ferran nie zrobił kariery w F1, to zaczął odnosić sukcesy w Ameryce Północnej. Wygrywał mistrzostwa w serii CART w sezonach 2000-2001. W latach 1995-2003 odniósł łącznie zwycięstwa w dwunastu wyścigach IndyCar i CART. Ukoronowaniem jego dorobku był sezon 2003, gdy zwyciężył w prestiżowym Indianapolis 500.

- Jesteśmy ogromnie zasmuceni informacją o tragicznej śmierci Gila. Nasze myśli są z jego żoną Angelą, córką Anną, synem Lukiem i całą rodziną. Odcisnął piętno na naszej serii wyścigowej jako kierowca i prawdziwy gentleman. Był mistrzem IndyCar i zwycięzcą Indianapolis 500. Osiągnął wiele na torze, jak i poza nim. Kochały go tłumy ludzi - przekazał w komunikacie prasowym Roger Penske, właściciel serii IndyCar.

Po zakończeniu kariery de Ferran pracował w padoku F1. Zajął stanowisko dyrektora sportowego w zespole BAR-Honda w latach 2005-2007. Później w podobnej roli został zatrudniony przez McLarena, gdzie pracował w sezonach 2018-2021. Na początku tego roku powrócił do stajni z Woking jako konsultant.

"Wszyscy w McLarenei jesteśmy zszokowani i zasmuceni wiadomością o stracie ukochanego członka naszej rodziny. Składamy kondolencje rodzinie, przyjaciołom i bliskim Gila. Był ważną i integralną częścią naszego zespołu. Był potężną siłą na torze i poza nim. Wywarł ogromny wpływ na wszystkie osoby, które miały okazję ścigać się z nim i współpracować. Wszystkim w McLarenie będzie nam go brakować" - poinformowała ekipa z Woking.

Czytaj także:
- Rosjanie ogłosili sukces. Jest tylko jedno "ale"
- Całe podium Dakaru dla polskiej rodziny? Klan Goczałów wśród faworytów

< Przejdź na wp.pl