26 września 2021 roku po raz ostatni w Rosji odbył się wyścig Formuły 1. Wtedy też Rosjanie mogli obserwować rywalizację bolidów z otwartymi kokpitami. Sytuacja zmieniła się 24 lutego 2022 roku po tym, jak Władimir Putin wydał rozkaz do ataku na Ukrainę. F1 wypowiedziała wtedy umowę na organizację GP Rosji i odcięła się od agresora.
Zgodnie z obecnymi regulacjami FIA, Rosja nie może organizować zawodów rangi międzynarodowej na swoim terenie, co ma związek z prowadzeniem wojny na terenie Ukrainy. To oznacza, że prędko F1 nie wróci do kraju rządzonego przez Putina. Sama królowa motorsportu twierdzi, że nigdy więcej nie będzie współpracować z Rosjanami. Chociażby z tego powodu częściowo zlikwidowano nitkę wyścigową w Soczi.
Rosja odtrąbiła sukces. Jest tylko jedno "ale"
Tymczasem rosyjskie media ogłosiły właśnie, że "wyścigi Formuły wracają do Rosji". Detale są w tym przypadku kluczowe. Nie chodzi bowiem o F1, a o wyścigi... F4. Rywalizacja samochodami Formuły 4 ma się odbywać w ramach mistrzostw Rosji. Plany zakładały, że dojdzie do niej już w tym roku, ale z nieznanych powodów ściganie maszynami F4 w Rosji odwołano. Zrobiono to po cichu, bez krzykliwych nagłówków w mediach. Zorganizowano tylko demonstracyjne przejazdy na torach w Moskwie i Soczi.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: "Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował"
Plany na sezon 2024 są ambitne, bo mistrzostwa F4 mają się odbyć w Moskwie (11 maja), Sankt Petersburgu (24-25 sierpnia) i ponownie w stolicy (13-15 sierpnia). Wszyscy uczestnicy cyklu dostaną do dyspozycji identyczne pojazdy. Za ich obsługę odpowiedzialna będzie firma SMP Racing, która należy do oligarchy Borisa Rotenberga, przyjaciela Władimira Putina już od czasów dzieciństwa.
Ktoś sprzedał Rosjanom stare graty
Ogłaszanie powrotu Formuły 4 do Rosji i robienie z tego wyjątkowego wydarzenia pokazuje, jak samotny stał się kraj Putina na arenie międzynarodowej nie tylko w kwestii polityki, ale również w świecie motorsportu. Nie jest jasne, w jaki sposób SMP Racing zakupiło maszyny F4, ale co najważniejsze... nie będą to nowe bolidy.
Rosyjscy kierowcy w nadchodzącym sezonie dostaną do dyspozycji modele Tatuus F4-T014 z 2014 roku. Maszyny dysponują silnikiem Abartha o pojemności 1,4 litra i mocy 160 KM. Mogą się rozpędzić do ok. 240 km/h. Bolidy były produkowane przez Włochów w zakładach firmy Tatuus i dawno zostały zastąpione nowszymi konstrukcjami. Można zatem zaryzykować tezę, że ktoś postanowił pozbyć się dość starego sprzętu i znalazł w Rosjanach idealnego kupca. Przyznają to nawet propagandowe media Putina.
"Wszędzie porzucono już model F4-T014. Nowsze modele są lepiej przygotowane do przejścia do wyższych kategorii wyścigowych. Są mocniejsze i lepiej zbudowane pod kątem bezpieczeństwa" - napisał rosyjski serwis sports.ru.
Bolidy F4, jakimi właśnie chwalą się Rosjanie, są tak stare, że nie mają nawet systemu Halo. To specjalny pałąk ochronny, który od kilku lat chroni głowę kierowców w F1 i niższych seriach wyścigowych z otwartymi kokpitami.
Część samochodów może pochodzić z zakurzonych garaży SMP Racing. W roku 2015 firma należąca do Rotenberga stworzyła północnoeuropejskie mistrzostwa F4. Rywalizowali w niej młodzi kierowcy z Rosji, krajów skandynawskich oraz paru innych państw. To z myślą o tej serii zakupiono wtedy świeżutkie Tatuusy F4-T014. W roku 2019 z mistrzostw wycofali się europejscy uczestnicy i Rosja pozostała sama na placu boju. Fińska firma Koiranen GP, która zajmowała się serwisowaniem bolidów F4, zabrała część z nich.
Rosjanie obiecują, że będą naprawiać zawieszenia w bolidach F4 elementami wyprodukowanymi w ojczyźnie. W podobny sposób w razie potrzeby mają być modyfikowane silniki Abartha. Ma to oczywiście związek z obowiązującymi sankcjami gospodarczymi.
Co kombinuje Rosja?
Media w Rosji wiwatują z powodu powrotu wyścigów F4 do kraju, gdyż ma to pomóc w wyszkoleniu młodych talentów, które w korzystniejszych warunkach geopolitycznych spróbują podbić F1. "W dzisiejszych czasach młodzież z Rosji musi latać do Europy, aby doświadczyć jazdy bolidami F4. W obecnej rzeczywistości, przy zawieszonych lotach bezpośrednich i bez kart kredytowych działających na terenie UE, takie wyprawy stają się niezwykle kosztowne" - napisał sports.ru.
"Przestarzałe samochody, sprowadzone okrężną drogą z Europy, są jedynie rozwiązaniem tymczasowym. Wydaje się, że SMP Racing też to rozumie. Rotenberg nie ma jednak jeszcze konkretnych planów, co dalej robić. Najwyraźniej liczy, że albo w dającej się przewidzieć przyszłości sankcje zostaną zniesione, albo uda im się samodzielnie złożyć samochód "Formuły dla juniorów" - ocenił rosyjski dziennikarz Eryk Rasulew.
Sam Rotenberg w czerwcu w wywiadzie dla propagandowej agencji TASS mówił, że Rosja musi organizować ciekawsze, bardziej konkurencyjne zawody sportowe niż Zachód. Przyjaciel Putina doszedł do wniosku, że wtedy zachodni sportowcy sami będą chcieli przyjeżdżać na wyścigi do Moskwy. Miliarder zapomniał tylko dodać, że szanse na realizację tego planu są bliskie zeru.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kontrowersyjna współpraca w F1. Rosną wątpliwości
- Szykuje się szalony okres w F1. Hitowe transfery kwestią czasu