Sam Bird: Bez wsparcia w F1 nie pojedziesz

Andrzej Prochota

Były tester Mercedesa, Sam Bird powiedział, że zespoły nie szukają już najlepszych kierowców, do topowej kategorii sportów motorowych jaką jest F1. Teraz liczą się już pieniądze.

Kiedyś Sam Bird typowany był do fotela kierowcy F1 w kilku zespołach. Skończyło się na przygodzie w symulatorze Mercedes GP. 28-letni Brytyjczyk w swoim CV może pochwalić się także zwycięstwem serii GP2. Od kilku lat próbuje dostać się do Formuły 1, lecz bezskutecznie.

Obecnie Bird startuje w Formule E razem z innymi byłymi kierowcami F1 - Jarno Trullim, Jean-Éric Vergne. Jak na razie ma jedno zwycięstwo i plasuje się na trzecim miejscu w "generalce". - Ludzie z F1 nas nie widzą. Nie spojrzą przecież i nie powiedzą "O rany, on ma talent, musi być dobrym kierowcą. Trzeba go zatrudnić". Jeśli nie masz pieniędzy, które mogą przydać się zespołowi, to jesteś niezauważalny - powiedział.

Zdaniem Birda, zespoły F1 muszą szybko zmienić swoje podejście i wybierać talenty, a nie pieniądze. - Od kilku lat są z nami Alonso, Hamilton, Rosberg, Button, którzy pojawili się w Formule 1 jako młodzi kierowcy. Jeśli oni odejdą, to jak wtedy będzie wyglądać stawka zawodników? - dodał.

- Jest paru kierowców podobnych do mnie, którzy mają talent. Ścigają się w GP2 czy w wyścigach długodystansowych. Jednak nigdy nie powąchają F1, bo nie mają 15-20 milionów euro, które obecnie są oczekiwane od zespołu podczas negocjacji. To jest bardzo frustrujące - zakończył Sam Bird.

< Przejdź na wp.pl