PAP/EPA / Oliver Multhaup

"Syn wiatru", który dokonał niemożliwego. Wspomnienie Johna Surteesa

Łukasz Kuczera

W piątek w szpitalu w Londynie zmarł John Surtees. Brytyjczyk zapisał się w historii motorsportu jako jedyny kierowca, który sięgał po tytuł mistrza świata na motocyklu i w Formule 1.

Obecnie trudno sobie wyobrazić, aby motocyklista z MotoGP po zdobyciu tytułu mistrzowskiego przenosił się do Formuły 1. Niespotykane są też ruchy w drugą stronę. Obecnie, o ile ktoś ma okazję przeniknąć w inną dziedzinę motorsportu, ma to bardziej charakter komercyjny i jest wykorzystane marketingowo przez zawodnika albo jeden z zespołów MotoGP czy F1. W przypadku Johna Surteesa było inaczej.

Surtees urodził się 11 lutego 1934 roku w Tatsfield. Jego ojciec prowadził salon z motocyklami i startował w wyścigach sidecarów, więc dzieciństwo Brytyjczyka związane było z jednośladami. Razem z ojcem Jackiem udało się mu wygrać wyścig sidecarów, gdy John miał ledwie 14 lat. Na start tak młodego zawodnika nie zezwalał jednak regulamin, więc gdy jego wiek wyszedł na jaw, sędziowie zdyskwalifikowali duet Surteesów. Talent Johna powoli się rozwijał, już rok później wygrał pierwszy wyścig na trawie. Jako 16-latek porzucił szkołę i zatrudnił się jako praktykant przy inżynierach w fabryce motocykli Vincent, jasno określając swoją przyszłość.

Brytyjczyk po raz kolejny zadziwił świat w roku 1955. Jako młodzieniaszek był w stanie pokonać aktualnego mistrza świata w kategorii 500ccm, Geoffa Duke'e na torze Silverstone. To musiało przykuć uwagę. W sezonie 1956 postawiła na niego fabryczna ekipa MV Agusta. Tam zyskał przydomek "del viento", co z włoska znaczy "syn wiatru". Już w pierwszym sezonie startów w kategorii 500ccm został mistrzem świata, choć pomogła mu w tym decyzja FIM. Federacja zawiesiła na pół roku Duke'a za to, że poparł on strajk kierowców, którzy domagali się większych pieniędzy za starty w mistrzostwach.

Do prawdziwej dominacji Surteesa doszło w latach 1958-1960. Regulamin zezwalał wtedy na starty w kilku klasach równocześnie, więc Brytyjczyk startował na motocyklach o pojemności 350 ccm i 500 ccm. Na każdym z nich był piekielnie szybki. Wygrał aż 32 z 39 rozegranych wyścigów. Łącznie zgarnął w tym okresie sześć tytułów mistrzowskich.

Aż w końcu Surtees zrozumiał, że na motocyklu osiągnął już wszystko. Mógł bić kolejne rekordy, ale on wybrał inną drogę. Przeniósł się do Formuły 1. O tym, że samochody mogą być jego przyszłością przekonał się już w 1959 roku. Wtedy na festiwalu w Goodwood miał okazję ścigać się Aston Martinem. I okazało się, że nieźle radzi sobie za kierownicą czterech kółek. Debiutancki wyścig w Goodwood zakończył na drugiej pozycji.

Na kolejnej stronie przeczytasz o sukcesach Surteesa w F1 i tragicznej śmierci jego syna. 

[nextpage]

Był rok 1960 i Surtees rywalizację na motocyklu zaczął łączyć z prowadzeniem samochodów. Brytyjczyk pojawił się w kilku wyścigach juniorskich serii, Formuły 2, aż przyszedł czas na F1, gdzie związał się z Lotusem. Już w swoim drugim starcie zajął drugie miejsce na Silverstone, w kolejnym zdobył pole position w Portugalii. W międzyczasie sięgnął po ostatnie triumfy na motocyklu.

Na pierwsze zwycięstwo w F1 musiał jednak czekać aż do sezonu 1963, kiedy to miejsce w swoim zespole zaproponował mu sam Enzo Ferrari. Surtees na tyle rozwinął bolid Ferrari, że w kolejnym roku cieszył się z tytułu mistrzowskiego. I tym samym zapisał się w historii, bo był pierwszym kierowcą, który wywalczył motocyklowe mistrzostwo świata (obecnie MotoGP) i tytuł w F1. Z czasem jego związek ze stajnią z Maranello zaczął słabnąć. W roku 1965 Surtees nabawił się poważnej kontuzji, startując w wyścigu serii CanAm w Ameryce Północnej, co rozwścieczyło Włochów. Brytyjczyk wrócił do zdrowia, ale jego drogi i Ferrari rozeszły się w kolejnym sezonie.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze 

Kolejnym pracodawcą Surteesa była Honda, aż w końcu Brytyjczyk założył własną ekipę. Startował w niej w latach 1970-1972, po czym zakończył karierę. Jego dorobek w F1 zamknął się w 112 wyścigach, z czego wygrał 6. Do tego zapisał na swoim koncie 8 pole position. Zespół Surteesa po kilku latach opuścił F1, ostatni występ zanotował w sezonie 1978. - Miał reputację osoby kłótliwej. Zawsze mówił to co myślał i nie cierpiał głupoty. Podczas gdy większość kierowców dawała upust swojej agresji w kokpicie, on właśnie na okres wyścigu zakładał maskę - twierdzi dziennikarz Gerald Donaldson.

Surtees, choć był na sportowej emeryturze, był częstym gościem wielu imprez motoryzacyjnych. Pojawiał się nadal na festiwalu prędkości w Goodwood. Mocno wspierał też syna Henry'ego, który urodził się w 1991 roku. Miał on nawiązać do sukcesów ojca, ale wszystko zmieniło się w lipcu 2009 roku. Henry Surtees brał udział w wyścigu Formuły 2 na torze Brands Hatch. Młody Brytyjczyk uczestniczył w wypadku, w wyniku którego poniósł śmierć na miejscu.

Śmierć syna sprawiła, że John Surtees postanowił założyć fundację jego imienia. Jej celem jest wspieranie pogotowia lotniczego w Wielkiej Brytanii, które bardzo często musi ratować ofiary wypadków drogowych. - Opłakujemy utratę wspaniałej osoby. Dobrego i kochającego człowieka, który celebrował niesamowite życie. On był przykładem kogoś, kto ciągle stara pchać siebie samego na szczyt. Swoją walkę kontynuował do końca - napisała fundacja w krótkim komunikacie po śmierci Surteesa.

Łukasz Kuczera

< Przejdź na wp.pl