Donald Trump wykorzystał F1 do promocji swojej kandydatury? Kulisy wizyty w Miami

Getty Images / Chris Graythen / Na zdjęciu: Donald Trump (po lewej) i Zak Brown
Getty Images / Chris Graythen / Na zdjęciu: Donald Trump (po lewej) i Zak Brown

Donald Trump pojawił się na wyścigu F1 w Miami. Otoczenie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych poprosiło McLarena o możliwość wizytacji garażu ekipy z Woking. Zespół pozytywnie zareagował na tę prośbę. Jak tłumaczą to Brytyjczycy?

Donald Trump, który jest kandydatem Republikanów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2024 roku, pojawił się na GP Miami. Wizyta 77-latka była zaskoczeniem, bo w Nowym Jorku ciągle trwa proces sądowy w jego sprawie. Na dodatek jeszcze przed wyścigiem Formuły 1 informowano, że Republikanie chcą wykorzystać GP Miami do zbiórki funduszy na kampanię Trumpa.

Trump nie tylko obejrzał wyścig F1, ale też pojawił się w garażu McLarena. Były prezydent USA odbył długą rozmowę z Zakiem Brownem, a także dokładnie sprawdzał bolid stajni z Woking. Wybór zespołu wydaje się nie być przypadkowy, gdyż szef McLarena jest Amerykaninem.

Polityk Republikanów miał też okazję rozmawiać z prezydentem FIA - Mohammedem ben Sulayemem, szefem F1 - Stefano Domenicalim oraz dyrektorem generalnym Liberty Media - Gregiem Maffeiem.

ZOBACZ WIDEO: Bardzo trudny kalendarz Fogo Unii. Czy leszczynian czeka seria porażek?

Części kibiców F1 nie spodobała się wizyta Trumpa na GP Miami, jak również zgoda na wizytowanie garażu McLarena. Zespół z Woking wydał oświadczenie w tej sprawie. "McLaren jest organizacją apolityczną, jednak uznajemy i bardzo szanujemy urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, więc gdy złożono prośbę o odwiedzenie naszego warsztatu w dniu wyścigu, zgodziliśmy się wraz z prezydentem FIA oraz szefami Liberty Media i F1" - napisano.

"Byliśmy zaszczyceni, że McLaren został wybrany na przedstawiciela F1, któremu dano szansę zaprezentowania światowej klasy inżynierii, którą wnosimy do sportów motorowych" - dodano.

W tej chwili nie jest jasne, czy Steve Witkoff, wieloletni przyjaciel Donalda Trumpa, zrealizował pomysł dotyczący zbiórki funduszy na kampanię prezydencką 77-latka. Wcześniej informowano, że biznesmen chce pobierać po 250 tys. dolarów od każdej osoby, która jest gotowa oglądać GP Miami w towarzystwie Trumpa.

Wpływ na wizytę Trumpa w Miami bez wątpienia miał też fakt, że Floryda jest obecnie rządzona przez Republikanów, a on sam posiada swoją rezydencję w tym stanie. Znajduje się ona w Mar-a-Lago, które oddalone jest o ok. godzinę drogi od Miami. W trakcie pierwszej kadencji Trumpa luksusowa willa była nazywana "drugim Białym Domem".

Czytaj także:
- Kampania prezydencka podczas F1? Trump pojawił się na GP Miami
- Rozbiór Red Bulla? Pracownicy wysyłają CV do konkurencji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty