AFP / YELIM LEE / Pjongczang 2018

Rozpętał wielki dopingowy skandal. To wariat, który mści się na Rosji?

Joanna Wyrostek

Rosji grozi wykluczenie z igrzysk w Pjongczang. Powodem jest wielki dopingowy skandal, który ujawnił Grigorij Rodczenkow. Decyzja MKOl już wkrótce. Tymczasem w rosyjskich mediach trwa nagonka na doktora, który pokazał światu skalę procederu.

Doktor Grigorij Rodczenkow na zlecenie państwa miał stworzyć i nadzorować system dopingowy w Rosji. Ta zrobiła już prawie wszystko, żeby go zdyskredytować w oczach świata i uprzykrzyć mu życie. Zajęto jego majątek pod Moskwą, wystawiono za nim list gończy, grożono rozstrzelaniem i szkalowano jako wybitnego naukowca.

Wszystko to było za mało: MKOl poważnie potraktował dostarczone przez niego dowody na istnienie w Rosji państwowego systemu dopingowego. Pozostało więc już tylko jedno: zrobienie z Rodczenkowa osoby chorej psychicznie, z problemami emocjonalnymi, labilnej.

Kto z kogo robi wariata

Kto zaufa wariatowi? Tylko inny wariat. W takim razie i MKOL się na to nie zdobędzie, inaczej sami wyjdą na głupców, cała "14" działaczy, którzy 5 grudnia zadecydują o dopuszczeniu do udziału w igrzyskach w Pjongczang rosyjskich sportowców.

Jeśli zagłosują za sankcjami przeciw Rosji i uwierzą w dowody dostarczone przez osobę chorą psychicznie, to się ośmieszą, a my będziemy mogli wyjść z twarzą z całej sytuacji. Taki jest ton narracji, która od kilku dni dominuje w rosyjskich mediach.

Histeria pojawiła się zaraz po tym, jak "The New York Times" opublikował fragmenty z dziennika Rodczenkowa. Lekarz zapisywał w nich dzień po dniu historię państwowego systemu dopingowego w Rosji. Jeśli notatki zawierają autentyczne rozmowy i dane, skala procederu była przerażająca. Równie przerażeni musieli być rosyjscy działacze i politycy, kiedy dziennik przeczytał cały świat. Natychmiast przystąpiono do kontrofensywy.

Jak Rodczenkow został wariatem

W sobotę program "Telewizja Centralna" na kanale NTV opublikowała nieznane wcześniej rewelacje na temat Rodczenkowa. Nie pada tam żadne konkretne i wiarygodne źródło, na podstawie którego zebrano domniemane wypowiedzi. Jest tylko mowa o "jakimś współbiesiadniku", który zdradził zwierzenia Rodczenkowa. Wynika z nich jasno, że chemik to wariat, a jego celem nie jest walka z dopingiem, tylko zniszczenie rosyjskiego sportu do spółki z Amerykanami. Oto wybrane fragmenty.

"Pomysł dotyczący 'Księżnej' (koktajl z anabolików i alkoholu, który mieli pić rosyjscy sportowcy - przy. red. ) wpadł mi do głowy, kiedy wyszli z nim Amerykanie. Nie miał on żadnego wpływu na profil sterydów, człowiek ma tylko wrażenie, że jest się na rauszu". "Dostałem za to drogie mieszkanie i najnowszy model mercedesa. Moja cena wciąż rośnie". "Mogę zrobić tak, że jedna próbka na 20 000 będzie dodatnia. Albo zrobię tak, że będę miał 100 takich próbek. Zniszczę cały rosyjski sport olimpijski na następne 5 lat!"

A to cytat z domniemanej rozmowy z Rodczenkowem, który ma ostatecznie pogrążyć go w oczach opinii publicznej: "Najbardziej interesująca była sytuacja, kiedy leżałem w szpitalu psychiatrycznym. Nawiasem mówiąc, wspaniałe miejsce do ogólnego rozwoju, chociaż kuchnia była zamknięta już o godzinie szóstej. Tymczasem już trzy godziny później wszyscy strasznie chcą żreć".

ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"  

Za Kreml, Donbas i Putina

O tym, że Grigorij Rodczenkow ma poważne problemy emocjonalne mówią wprost wysoko postawieni politycy. Dmitrij Miedwiediew nazwał go "psycholem", a Igor Lebiediew, wicesekretarz Dumy, powiedział, że w całej sprawie nie chodzi o żaden sport, tylko o politykę. Jego zdaniem MKOl robi wszystko, aby na polecenie USA, które daje organizacji najwięcej pieniędzy, poniżyć państwo rosyjskie.

- Wszystkie działania podjęte w ciągu ostatnich dwóch latach doprowadziły do ​​logicznej decyzji. Zaczęli nam zabierać złote medale, sportowcy tracą prawo do udziału w międzynarodowych zawodach, a to jeszcze nie koniec - przestrzega Rosjan Lebiediew. - Jestem pewien, że stracimy więcej medali i najprawdopodobniej igrzyska w 2018 roku odbędą się bez naszego udziału. Celem krajów zachodnich jest upokorzenie oraz zniszczenie wielkiej i sportowej Rosji.

Igor Lebiediew we wnioskach idzie jeszcze dalej: w tym wszystkim chodzi o samego prezydenta. - Jeśli nie jest możliwe obalenie reżimu Putina siłą, przeniesienie naszego kraju w skali geopolitycznej, to uderzą tam, gdzie niestety, przyjmujemy ciosy. W sporcie znaleźli słabe miejsce, zagrywając kartą antydopingową. Jestem oburzony i zaskoczony czymś innym: biją nas po lewym policzku - nadstawiamy prawy. Jesteśmy bici, kopani i upokarzani, siedzimy bezczynnie i czekamy, kto będzie następny. Znaleźliśmy siłę, by dołączyć do Krymu, wesprzeć Donbas, działać po stronie Asada w Syrii, a w sporcie jesteśmy kopani ze wszystkich stron. Siedzimy i nic nie mówimy. Nie rozumiem tego - powiedział Lebiediew w rozmowie dla portalu championat.com.

Jak padały ciosy

Trzy lata po zakończeniu igrzysk w Soczi Rosja przestała być ich triumfatorem. Łącznie zdobyła 33 medale w tym 13 złotych i wygrała klasyfikację medalową. Tak było w 2014. W grudniu 2017 Rosja zajmuje 3. miejsce z 26 medalami, w tym 10 złotymi. Spadek w klasyfikacji nastąpił po tym, jak MKOl odebrał krążki sportowcom, którzy mieli stosować doping. Dowody na to pochodziły od Grigorija Rodczenkowa i świadków, których nazwisk nie ujawniono. Ukarani sportowcy oznajmili, że medali nie mają zamiaru oddać. 

Oto nazwiska zawodników zdyskwalifikowanych przez MKOl. Złoto stracili: bobsleiści - Aleksander Zubkow, Aleksiej Wojewoda, czwórka bobslejowa - Zubkow, Wojewoda, Dmitrij Trunienko i Aleksiej Niegodajło. W biegu na 50 km - Aleksander Legkow, w skeletonie - Aleksander Tretiakow. Srebrne medale nakazano zwrócić sztafecie biegaczy i zawodnikom w sprincie drużynowym, Maksimowi Wylegżaninowi w biegu ze startu wspólnego i Oldze Fatkulinej wicemistrzyni olimpijskiej w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 500 m. Brązowego medalu pozbawiono Jelenę Nikitinę w skeletonie. Ostateczny cios MKOl ma wyprowadzić 5 albo 6 grudnia.

Co zrobi komitet?

Rosjanie spodziewają się wszystkiego. Tego, że nie wystąpią na igrzyskach zimowych w Pjongczang, że komitet pozwoli im wystartować, ale pod neutralną flagą. Mówiło się też, że sami zbojkotują imprezę. Ta wersja chyba ostatecznie upadła. - To nie wchodzi w grę. Już dawno postanowiono, że bojkotu nie będzie - twierdzi prokremlowski dziennikarz Andrej Kolesnikow.

Paradoksalnie jednak politycy i działacze rosyjscy, wbrew medialnej histerii, uznali wnioski zawarte w raporcie Richarda McLarena, który powstały na podstawie dowodów dostarczonych przez Rodczenkowa. Inaczej władze nie spełniłyby wielu warunków postawionych przez WADA. Ze stanowiska odsunięty został wiceminister sportu Jurij Nagornych, doradczyni Witalija Mutko do spraw dopingu Natalia Żełanowa, czy zastępca dyrektora departamentu edukacji i nauki ministerstwa sportu Awak Abalian.

To praktycznie wszyscy ważni urzędnicy, którzy są wymienieni w raporcie McLarena. Te dymisje to rzeczywiste uznanie wniosków z raportu. Znamienne jest też to, że Rosja w żaden sposób nie odwołała się od oskarżeń McLarena w sądzie, chociaż groziła, że ​​zrobi to, a rosyjscy sportowcy oskarżani o doping pozostają bez żadnej pomocy ze strony państwa. 

- Przywódcy polityczni kraju nigdy oficjalnie nie przyznają się do błędów, zwłaszcza na arenie polityki zagranicznej. Nikt nie powie ci też na przykład o żołnierzach w Donbasie. Ani o tym, że słynny ukrzyżowany chłopiec ze Słowiańska był tylko chwytem propagandowym - napisał na swoim blogu na portalu sports.ru Kirył Szulika.

Wtóruje mu Aleksiej Awdochin. - Nasi urzędnicy nigdy nie przyznają się do państwowego systemu dopingu, bez względu na to, jak nalegają WADA i MKOl. Łatwiej jest zamknąć oczy - napisał. - Na świecie taka postawa jest postrzegana inaczej - to sportowcy są winni.

< Przejdź na wp.pl