Dikaioulakos oficjalnie w Lotosie, trwa ruch kadrowy

Krzysztof Kaczmarczyk

Włodarze Lotosu Gdynia na specjalnej konferencji prasowej oficjalnie potwierdzili, że nowym trenerem mistrzyń Polski został Grek Georgios Dikaioulakos, który zastąpił na tym stanowisku Dariusza Raczyńskiego. Ten z kolei został ponownie przesunięty do roli asystenta. Zmiana trenera to jednak niejedyne wieści z Trójmiasta.

O tym, że nowym szkoleniowcem Lotosu Gdynia będzie Georgios Dikaioulakos mówiło się już od jakiegoś czasu, ale włodarze klubu nie chcieli niczego oficjalnie potwierdzić. Uczynili to dopiero na wtorkowej konferencji prasowej. Umowa z Grekiem będzie obowiązywała do końca bieżącego sezonu. W umowie jest jednak klauzula, że nowy trener może zostać w drużynie na kolejny sezon. Warunkiem jest jednak udział Lotosu w kolejnej edycji Euroligi koszykarek. Co ciekawe Dikaioulakos jest pierwszym w historii zagranicznym szkoleniowcem Lotosu.

Nowy trener mistrzyń Polski będzie miał do dyspozycji również nową zawodniczkę, bowiem kadra Lotosu Gdynia wzbogaciła się o nową koszykarkę, którą została Francuzka z polskimi korzeniami Pauline Krawczyk.

Krawczyk poprzedni sezon spędziła we francuskiej drużynie Lattes Montpellier Agglomeration Basket, gdzie w lidze notowała na swoim koncie średnio 13,9 punktu, 4,3 zbiórki oraz 1,4 asysty na mecz, będąc tym samym wiodącą postacią swojego zespołu. Jeszcze lepiej koszykarce wiodło się w rozgrywkach Pucharu Europy, gdzie na swoim koncie notowała 15,2 punktu, 3,9 zbiórki i 1,9 asysty na mecz.

Z pewnością największym osiągnięciem Francuzki z polskimi korzeniami jest wywalczony przed dwoma laty na Łotwie tytuł mistrzyni Europy z reprezentacją Trójkolorowych. Skrzydłowa w ekipie Pierre Vincenta odegrała znaczącą rolę w finałowym meczu przeciwko Rosjankom, a w całym turnieju zasłynęła tym, że na swoich ramionach oprócz barw francuskich, prezentowała również wymalowaną flagę Polski.

Włodarze Lotosu Gdynia dokonali również jednego "cięcia" kadrowego, a wybór padł na doświadczoną amerykańską podkoszową Sandorę Irvin. 28-letnia zawodniczka nie do końca przekonała do siebie pracodawców. Podczas swojej przygody z mistrzyniami Polski wystąpiła w 13 spotkaniach, w których na jej koncie średnio pojawiało się 8,9 punktu, 7,3 zbiórki oraz 1,4 bloku.

Irvin miała być zabezpieczeniem strefy podkoszowej gdyńskiego klubu i mocno liczono na jej doświadczenie z ligi WNBA. Tymczasem Amerykanka swoje statystyki nabijała w meczach z przeciętnymi rywalami, a pojedynkach o stawkę - zawodziła. Teraz, gdy w końcu do zdrowia dochodzi Dora Horti, jej obecność w drużynie jest zbędna.

< Przejdź na wp.pl