Bydgoszczanki potwierdziły klasę - relacja z meczu AZS Rzeszów - Artego Bydgoszcz

Adam Popek

Przyjezdne zgodnie z przypuszczeniami nie dały się zaskoczyć beniaminkowi FGE i dzięki świetnej dyspozycji strzeleckiej zwyciężyły w łańcuckiej hali 88:64.

Rywalizacja była wyrównana tylko przez pierwsze kilka minut kiedy to Akademiczki za sprawą Elżbiety Mukosiej i debiutującej Leah Metcalf potrafiły nawiązać kontakt z rywalem. Potem inicjatywę przejęły podopieczne Tomasza Herkta. Jak się okazało, nie oddały jej do samego końca.

Wypracowany stosunkowo wcześnie dystans punktowy zawdzięczają duetowi Elżbieta Mowlik - Julie McBride. Amerykanka świetnie obdzielała podaniami reprezentantkę naszego kraju, a ta zamieniała je na celne rzuty z dystansu. Sama zaś również wykazała się umiejętnościami strzeleckimi, efektem czego w pewnym momencie wynik brzmiał 10:20. Rzeszowianki przed końcem kwarty co prawda podjęły jeszcze próby dogonienia oponenta, niemniej pojedyncze zagrania Agnieszki Krzywoń nie wystarczyły, by uzyskać pożądany rezultat.

W kolejnych fragmentach o zniwelowanie dystansu dzielącego oba teamy gospodyniom było jeszcze trudniej. Wśród bydgoszczanek bowiem uaktywniało się coraz to więcej koszykarek, dzięki czemu miały one komfortową sytuację jeśli chodzi o wachlarz możliwych zagrywek w ataku. Pochwała należała się Charity Szczechowiak, która umiejętnie wykorzystywała swój atletyzm. Podobnie czyniła Kristen Morris. Po tych wydarzeniach Artego wygrywało już 37:22, nie pozostawiając złudzeń odnośnie tego kto plasuje się wyżej w ligowej hierarchii.

AZS natomiast mógł liczyć tylko na Metcalf. Eks-rozgrywająca ROW-u Rybnik starała się wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności za ofensywę i generalnie tej sztuki w pewnym stopniu dokonała. Zresztą przed przerwą uzbierała aż 19 "oczek". Jednak dłuższą pauzę w spokojniejszych nastrojach spędziło Artego, które notabene dopiero się rozkręcało.

Po zmianie stron ewidentnie wrzuciło piąty bieg. Marsz po pełną pulę rozpoczęła fantastycznie dysponowana McBride. W ślad za nią poszła niemal tradycyjnie Mowlik i wówczas niewiadomą pozostawały jedynie rozmiary końcowego triumfu drużyny z województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Podopieczne Wojciecha Downara-Zapolskiego natomiast notowały zbyt duże odstępy między poszczególnymi trafieniami. Sprawiedliwie oceniając, ofensywa wyglądała lepiej aniżeli w poprzednich pojedynkach, tyle że reszta okoliczności nie była zbyt łaskawa. Przed decydującą batalią faworytki konfrontacji prowadziły 72:47, znajdując się w ten sposób krok od celu.

W ostatniej kwarcie nie wydarzyło się nic co odmieniłoby dotychczasowy scenariusz. Podkarpacki zespół walczył dzielnie i chwilami za sprawą Joanny Kędzi poprawiał swój wizerunek, ale na jego nieszczęście od razu pod drugim koszem odpowiadała Agnieszka Szott-Hejmej. Na finiszu swoją obecność zaznaczyła jeszcze Paulina Kuras, ustalając wynik spotkania. Tym samym beniaminek ekstraklasy pozostaje bez zwycięstwa i wciąż musi żyć nadzieją, że zła karta kiedyś się odwróci. W niedzielny wieczór przynajmniej dał sygnał, iż jego przednia formacja stopniowo nabiera wiatru w żagle.

AZS Rzeszów - Artego Bydgoszcz 64:88 (16:29, 21:19, 10:24, 17:16)

AZS:
Leah Metcalf 25, Joanna Kędzia 14, Elżbieta Mukosiej 7, Agnieszka Krzywoń 6, Aneta Kotnis 6, Magdalena Kaczmarska 4, Agata Rafałowicz 2, Karolina Hogendorf 0, Klaudia Kąsek 0, Edyta Czerwonka 0.

Artego:
Julie McBride 22 (7 as), Elżbieta Mowlik 18, Agnieszka Szott-Hejmej 16, Charity Szczechowiak 13, Kristen Morris 10, Olivia Tomiałowicz 3, Justyna Jeziorna 2, Ewelina Gala 2, Paulina Kuras 2, Karina Szybała 0.

< Przejdź na wp.pl