Marcin Kosiński: Pewne osoby przyblokowały moją licencję

Patryk Butkowski

Marcin Kosiński spędził okres przygotowawczy w drużynie WKS-u Śląska Wrocław. W niedzielny wieczór spotkał się z dawnymi kolegami już w barwach Polpharmy Starogard Gdański.

Perypetie licencyjne zawodnika trwały bardzo długo. Rosa Radom nie chciała wydać koszykarzowi listu czystości, domagając się swoich praw, a on sam również dłużej nie chciał czekać na rozwiązanie tej sprawy, dlatego zdecydował się rozwiązać swoją umowę ze Śląskiem Wrocław. Obie strony doszły jednak do porozumienia, a rzucający mógł zadebiutować w ekipie Kociewskich Diabłów. Dlaczego jednak Kosiński nie pojawił się na parkietach TBL zdecydowanie szybciej?

- Nie mam na pewno do nikogo żalu we Wrocławiu, bo to ja rozwiązałem tam umowę, a nie Śląsk ze mną - tłumaczy nam Marcin Kosiński- Sytuacja jest zupełnie inna i nie będę się do końca uwewnętrzniał jak to wyglądało. List czystości mi się należał, licencja mi się należała, ale zostało to przyblokowane przez pewne osoby niezgodnie z przepisami PZKosz oraz prawa. Nie ważne jak było, teraz jestem tutaj i pomagam drużynie - dodał.

- Nie mam do nikogo żalu we Wrocławiu - przyznaje Marcin Kosiński
29-latek nie może zaliczyć niedzielnego starcia do udanych. Gracz był jednym z najsłabszych ogniw gospodarzy, a Polpharma okazała się zdecydowanie gorsza od podopiecznych Jerzego Chudeusza. Co było powodem tak słabego występu starogardzian? 

- W każdym meczu trzeba wychodzić tak samo i jak najlepiej się potrafi - podkreśla Kosiński. - Oczywiście znam zawodników oraz trenerów i zdawałem sobie sprawę, że drużyna będzie wybiegana. Trzeba przyznać, że momentami grali naprawdę świetnie pick and roll i ogólnie bardzo szybko, nie pozwalając nam na łatwe penetrację. Gdy gdzieś mijaliśmy jednego zawodnika to od razu była pomoc, była rotacja w obronie, a u nas gdzieś tego zabrakło - kończy obwodowy Farmaceutów.

 Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

< Przejdź na wp.pl