Anwil zawiódł po raz kolejny. "Nie mieliśmy prawa zwyciężyć"

Piotr Dobrowolski

Włocławianie przegrali już trzeci mecz z rzędu i z kiepskim bilansem są jedną z ekip zamykających ligową tabelę. - Powróciła nasza stara bolączka - mówili przedstawiciele Anwilu po starciu z Rosą.

W bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi koszykarze Anwilu nie zaznali jeszcze smaku zwycięstwa. Zarówno przeciwko beniaminkowi z Torunia, jak i Asseco Gdynia oraz Rosie Radom, włocławianie byli gorsi. Mało kto pamięta tak słaby początek rozgrywek w wykonaniu zespołu z Kujaw. Z bilansem 0-3 podopieczni Mariusza Niedbalskiego zajmują w tabeli trzecie miejsce od końca.

Po zakończeniu sobotniego starcia na Mazowszu szkoleniowiec Rottweilerów nie miał wątpliwości, co było przyczyną porażki jego drużyny. - Jeśli ktoś spojrzy w statystyki, to jedna rubryka rzuca się w oczy - punkty po stratach. Może ta różnica nie była tak duża, ale kolejny raz blisko 20 strat to nasza stara bolączka - zwrócił uwagę. Wprawdzie radomianie zanotowali ich niewiele mniej, bo 15, ale trener podkreślił jeszcze jeden aspekt.

- Dwadzieścia pięć punktów po stratach do ośmiu to za duża przewaga, żeby wygrać mecz - przyznał Niedbalski. W poczynaniach Anwilu jest bardzo dużo chaosu, brakuje odpowiedniej "chemii" i zrozumienia na parkiecie, które cechuje klasowe drużyny. - Przede wszystkim straty, bardzo głupie straty spowodowały to, że odnieśliśmy trzecią porażkę z rzędu - zaznaczył.

Eitutavicius i koledzy są jednym z najsłabszych zespołów w lidze
Przyjezdnym nie pomogła bardzo dobra postawa Arvydasa Eitutaviciusa, który zapisał na koncie przegranej ekipy najwięcej, bo 19 "oczek". Imponował skutecznością - wszystkie punkty z gry zdobył bowiem dzięki rzutom z dystansu - 5/5 w tym elemencie! Nie pomylił się również z linii osobistych. 

Litwin również nie ustrzegł się błędów - zgubił piłkę 4 razy. - Trener właściwie powiedział już wszystko. Zanotowaliśmy bardzo dużo strat, przez co rywale zdobyli 25 punktów - zanalizował. Ostatecznie Anwil doznał porażki 71:77. Sam zawodnik zapewnie nie tak wyobrażał sobie powrót do polskiej ekstraklasy, w której wcześniej występował w sezonie 2012/2013. 

Gdyby nie tak duża liczba błędów, włocławianie mogliby liczyć na korzystny rezultat w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Przegraliśmy sześcioma punktami, więc matematyka jest prosta. Te straty to nasz największy problem. Mając tak dużą ich liczbę w każdym meczu, nie mamy prawa wygrywać - zakończył mocno rozczarowany Eitutavicius.

< Przejdź na wp.pl