Radosław Hyży znowu w grze. Po raz pierwszy od grudnia...

Mateusz Zborowski

Śląsk Wrocław pewnie pokonał Asseco Gdynia 80:65, a na parkiecie znów pojawił się ligowy weteran w barach WKS-u - Radosław Hyży.

Dla Śląska Wrocław to już drugi sezon po powrocie do Tauron Basket Ligi. O ile w ubiegłym Radosław Hyży był jednym z ważnych elementów WKS-u to w tym roku trener Emil Rajković bardzo rzadko stawia na doświadczonego skrzydłowego. Jednak w meczu z Asseco Gdynia 38-latek w końcu pojawił się na parkiecie.

Ostatni ligowy mecz w tym sezonie Hyży zaliczył 28 grudnia w starciu z Anwilem Włocławek. Przez prawie cztery miesiące gracz Śląska nie wyszedł już na parkiet, ale w końcu dostał swoje minuty. Dlaczego pojawił się na parkiecie? - Dałem w tym meczu pograć chociażby Maksymowi Kulonowi czy Radosławowi Hyżemu, bo tak naprawdę nie wiadomo po kogo będę musiał sięgnąć w fazie play-off. Chciałem by nabrali większej pewności siebie przed najważniejszą fazą sezonu - wyjaśnił na konferencji prasowej trener Rajković. 

Hyży spisał się całkiem przyzwoicie na tle młodej ekipy z Gdyni. Zdobył 4 punkty oraz dołożył 4 zbiórki. Co ciekawe trafił oba rzuty z linii osobistych, a wiadomo, że nigdy nie była to jego mocna strona.

Być może trener Śląska celowo "odkurzył" swojego skrzydłowego przed fazą play-off, ponieważ wiadomo, że tak doświadczony zawodnik może się przydać w rotacji WKS-u. Czy tak faktycznie będzie? Ciężko prognozować, ale Hyży z pewnością jest dobrym duchem tej ekipy i zasługuje na swoje minuty.

< Przejdź na wp.pl