Stelmet - PGE Turów: Zielonogórzanie wyrównają wynik serii?
We wtorek i w czwartek Stelmet Zielona Góra podejmie PGE Turów Zgorzelec. Po dwóch meczach zgorzelczanie prowadzą w finałowej serii 2:0.
Podopieczni Miodraga Rajkovicia w pełni wykorzystali atut własnej hali. W pierwszym pojedynku finałowym PGE Turów pokonał ekipę z Winnego Grodu 85:77. Drugie spotkanie zakończyło się z kolei zwycięstwem Czarno-Zielonych 77:75. W sobotę Stelmet miał piłkę na zwycięstwo, lecz wyślizgnęła się ona z rąk Aarona Cela. Mimo dwóch porażek, zespół prowadzony przez Saso Filipovskiego nie załamuje rąk i nadal wierzy, że jest w stanie odwrócić finałową rywalizację na swoją korzyść.
- Nie załamujemy się, jedziemy do domu na dwa spotkania i ta seria może się jeszcze odmienić. Na pewno musimy zagrać lepiej i bardziej konsekwentnie. Jeszcze nic nie jest stracone, Turów musi wygrać jeszcze dwa mecze. Na pewno szkoda dwóch porażek w Zgorzelcu, szkoda że nie udało się wygrać chociaż jednego spotkania - przyznaje Adam Hrycaniuk. - Będziemy walczyć i na pewno damy z siebie wszystko. W pierwszym i drugim meczu byliśmy blisko, ale przegrywamy 0:2 i teraz musimy zagrać jeszcze lepiej, mądrzej. Ja się nie poddaję - wtóruje mu Saso Filipovski.
W dwóch meczach finałowych świetnie spisywał się przede wszystkim Mardy Collins. Amerykanin w spotkaniach w Zgorzelcu zdobył w sumie 41 punktów. Skuteczni byli tez Damian Kulig czy Michał Chyliński. Tak wyraźnego lidera jak wspomniany Collins nie ma w drużynie z Zielonej Góry. Dotychczas poniżej oczekiwań spisuje się Quinton Hosley, nieco zagubiony jest Aaron Cel, a dwa zupełnie różne mecze zagrał Przemysław Zamojski.
Czy PGE Turów pozostanie niepokonanym w bieżących finałach TBL? A może to Stelmet przed własną publicznością wyrówna wynik serii? - Wykonaliśmy kawał dobrej roboty, broniąc naszego parkietu. To jednak nie jest tak, że zrobiliśmy już wszystko i teraz możemy się cieszyć. Nadal mamy przestrzeń, żeby być coraz lepszymi i skuteczniejszymi. Mamy co prawda dwa zwycięstwa na koncie, ale dzień się jeszcze nie skończył. Ani łatwo, ani prosto nie będzie do samego końca - mówi Vlad-Sorin Moldoveanu.
Wtorkowy mecz rozpocznie się o godzinie 20:00. Czwartkowe spotkanie zaplanowano z kolei na 17:30.