Przegrana dogrywka na inaugurację. "Iagupova trafiła niewiarygodny rzut"

Krzysztof Kaczmarczyk

Pomimo niekompletnego składu celem Wisły Can Pack Kraków na inaugurację Euroligi koszykarek było zwycięstwo. Niestety mistrzynie Polski musiały uznać wyższość rywalek z Belgii. Dobre spotkanie rozegrała zawodniczka gości, Alina Iagupova.

Pomimo braku Agnieszka Szott-Hejmej i Devereaux Peters to Wisła Can Pack Kraków była faworytem starcia z belgijskim Mithra Castors Braine w meczu 1. kolejki Euroligi kobiet. Niestety po dramatycznym boju to przyjezdne wywiozły spod Wawelu bezcenną wygraną.

Pierwsza połowa nie zapowiadała późniejszych problemów mistrzyń Polski. Doskonała gra Laura Nicholls Gonzalez i wsparcie Justyny Żurowskiej - Cegielskiej sprawiły, że krakowianki miały aż 11 punktów przewagi. Wszystko zmieniło się po przerwie, a dokładnie w trzeciej kwarcie.

- W trzeciej kwarcie zaczęliśmy bardzo źle grać w ataku. Przez pierwsze sześć minut nie graliśmy w ogóle pod kosz, co było naszą siłą w tym meczu. Dodatkowo po stronie rywalek coraz lepiej spisywała się Alina Iagupova - komentuje Jose Ignacio Hernandez , szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

Krakowianki od porażki rozpoczęły zmagania w Eurolidze

Dodatkowym problemem była z pewnością bardzo mała rotacja. Dwie zawodniczki spędziły na parkiecie ponad 40 minut, a Nicholls Gonzalez w ogóle nie zeszła z parkietu. - Rozpoczęliśmy mecz od bardzo dobrej i intensywnej gry w obronie. Z każdą kolejną minutą meczu było widać, że zawodniczki odczuwają to i stają się coraz bardziej zmęczone - dodaje Hiszpan.

Mała rotacja nie pozostawała bez znaczenia, a mistrzynie Polski do meczu przystąpiły z zaledwie dziewięcioma zawodniczkami w składzie. - Tak, to prawda. Mieliśmy dziewięcioosobowy skład, a w nim tylko siedem profesjonalnych zawodniczek. To był bardzo wyczerpujący fizycznie dla nas mecz - ocenia Hernandez.

Przy tak silnej grupie porażka z belgijskim kopciuszkiem mocno komplikuje sprawę ewentualnego awansu do fazy play off Euroligi. W krakowskim obozie da wyczuć się rozczarowanie. - To był niesamowicie ważny dla nas mecz. Wielka szkoda, że nie udało się dowieźć wygranej do końca szczególnie, że wykonaliśmy kawał świetnej roboty - komentuje.

Wszystko mogło się zakończyć inaczej, gdyby w ostatniej akcji czwartej kwarty krakowianki wybroniły akcję rywalek przy stanie 65:62 na korzyść Białej Gwiazdy. Wtedy to Belgijki doskonale rozegrały aut wyprowadzając swoją liderkę Alinę Iagupovą na otwartą pozycję za linią 6,75, do której spóźniła się Żurowska-Cegielska.

- Mieliśmy zmieniać wszystkie zasłony i Justyna zrobiła to, ale Iagupova trafiła naprawdę niewiarygodny rzut. To była raczej bardzo dobra akcja w ataku, niż zła w defensywie. Być może jednak zamiana była trochę spóźniona - kończy Hernandez.

W swoim kolejnym euroligowym meczu Wisła Can Pack zmierzy się na wyjeździe z SPAR Citylift Girona. Wcześniej, bo w niedzielę, czeka ją jeszcze ligowa potyczka w Polkowicach z tamtejszym MKS-em.

< Przejdź na wp.pl