PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO

NBA: Golden State Warriors wyrównali dwudziestoletni rekord!

Patryk Kurkowski

Golden State Warriors po mistrzowsku spisali się w ostatniej kwarcie i wygrali u siebie z Oklahoma City Thunder. Tym razem obyło się bez dreszczowca. To już 44 zwycięstwo u siebie mistrzów NBA, którzy wyrównali rekord Chicago Bulls z sezonu 1995/96!

Golden State Warriors po prostu mistrzowsko spisali się w ostatniej kwarcie i wygrali u siebie z Oklahoma City Thunder. Tym razem obyło się bez dreszczowca. To już 44 zwycięstwo u siebie mistrzów NBA, którzy wyrównali rekord Chicago Bulls z sezonu 1995/96!

Właściwie nie ma dnia, żeby zespół lub zawodnicy Steve'a Kerra nie bili jakiegoś rekordu! Wojownicy są drużyną z innej ligi i na każdym kroku to potwierdzają. W obecnych rozgrywkach idą niczym burza i już teraz legitymują się fantastycznym bilansem 55-5. Na dodatek obrońcy tytułu wygrali wszystkie mecze przed własną publicznością!

Thunder próbowali przerwać ich serię. Goście grali naprawdę solidnie, zdołali nawet objąć prowadzenie przed ostatnią odsłoną. To akurat zasługa świetnej dyspozycji Kevina Duranta (otarł się o triple-double - 32 punkty, 10 zbiórek, 9 asyst) oraz Serge'a Ibaki.

To jednak nie wystarczyło. W ostatniej kwarcie podopieczni Billy'ego Donovana nie potrafili zatrzymać mistrzów. Zabrakło chociażby lepszej skuteczności Russella Westbrooka, który trafił tylko 8 z 24 rzutów z gry, w tym tylko 1 z 8 za 3.


Poza tym w decydujących fragmentach nie było mocnych na Stephena Curry'ego. Gwiazda Warriors w ostatniej kwarcie zdobyła aż 11 punktów, trafiając przy okazji dwie szalone "trójki"! 27-letni zawodnik już wcześniej dał się we znaki Grzmotowi, a w całym spotkaniu uzbierał 33 "oczka".

Warriors są coraz bliżej pobicia historycznego wyniku Bulls, którzy w sezonie zasadniczym wygrali 72 spotkania. Zawodnicy Kerra są na najlepszej drodze - ostatnio znajdują się w rewelacyjnej formie (wygrali 18 z 19 meczów) i w najbliższym czasie mają dość łatwy terminarz. Obrońcy tytułu zagrają na wyjeździe z Los Angeles Lakers, a następnie u siebie z Orlando Magic i Utah Jazz.

Wciąż niedaleko za plecami Warriors znajdują się gracze San Antonio Spurs. Drużyna z Teksasu również w tym sezonie zachwyca i aktualnie legitymuje się bilansem 52-9. Ostrogi pokonały w Nowym Orleanie miejscowe Pelikany, które dzielnie stawiały opór przez trzy kwarty. W ostatniej odsłonie wyraźnie lepsi byli już gracze Gregga Popovicha, których do triumfu poprowadzili Kawhi Leonard (30 punktów, 11 zbiórek) i LaMarcus Aldridge (26 punktów, 8 zbiórek).

W Dallas doszło do małej niespodzianki. Mavs nieoczekiwanie ulegli Sacramento Kings, które nie było wcześniej w wysokiej dyspozycji. Trudno jednak o zwycięstwo, jeśli rywale trafiają 52,5 procent rzutów z gry! Znakomicie spisali się Rajon Rondo i DeMarcus Cousins. Obaj zanotowali double-double - pierwszy zgromadził 18 punktów i 12 asyst, drugi 22 punkty i 13 zbiórek.

Miami Heat - Phoenix Suns 108:92 (29:21, 28:22, 27:25, 24:24)
(Wade 27, Dragić 25, Deng 12 - Booker 34, Len 12, Teletović 11, Goodwin 10, Tucker 10)

New Orleans Pelicans - San Antonio Spurs 86:94 (26:22, 20:23, 22:23, 18:26)
(Gordon 23, Davis 17, Holiday 13, Cole 11 - Leonard 30, Aldridge 26, Green 11)

Dallas Mavericks - Sacramento Kings 101:104 (24:19, 21:31, 24:23, 32:31)
(Parsons 28, Nowitzki 16, Williams 15, Lee 12 - Cousins 22, Rondo 18, Belinelli 16, Collison 14, McLemore 10)

Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 121:106 (29:28, 34:33, 19:22, 39:23)
(Curry 33, Thompson 21, Green 14, Barnes 14, Livingston 11, Speights 10 - Durant 32, Westbrook 22, Ibaka 20)

Zobacz wideo: Mały wzrostem, wielki duchem. Oto kapitan Polaków Źródło: TVP S.A.

< Przejdź na wp.pl