WP SportoweFakty: Historia zatoczyła koło. W nowym sezonie zagra pan w mieście, w którym mieszka od dłuższego czasu. Jest ulga?
Arkadiusz Kobus: Jestem w domu, w ekstraklasie, w mieście którym koszykówka stoi na pierwszym miejscu. Długo czekałem, ale się udało. Jestem bardzo zadowolony.
Wiem, że miał pan kilka innych ciekawych ofert. Gra w domu była decydująca przy wyborze Polfarmexu?
- Miałem kilka ofert, ale jak pojawiła się ta od Kutna, dość niepewna na początku, to postanowiłem poczekać do ostatniej chwili. Opłaciło się.
ZOBACZ WIDEO Zamknięty trening szczypiornistów. W głowie tylko Brazylia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W ostatnich miesiącach zniknął pan z "poważniejszej" koszykówki. Potrzebna była chwila wytchnienia i skupienie się na rodzinie?
- Dokładnie. Rodzina na pierwszym miejscu, dosłownie. Kiedyś zastanawiałem się nad tym, co by było, jakbym musiał wybierać pomiędzy czymś bardzo ważnym, a koszykówką. Dawniej nie znałem odpowiedzi, dziś ją znam. Kocham koszykówkę, ale dorosłem do wniosków, że są ważniejsze rzeczy.
W barwach II-ligowego Księżaka Łowicz zagrał pan niezły sezon. Dlaczego nie udało wam się awansować na zaplecze TBL?
- Ten sezon w Księżaku był dla mnie bardzo ważny, bo gdyby nie to, że trener Kucharek dał mi szanse trenować i grać na moich warunkach, musiałbym zrobić paromiesięczną przerwę, z której mógłbym już nie wrócić. A odpowiedź na pytanie znajdziesz oglądając mecze U20 oraz mecze Asseco w tym sezonie.
Reprezentował pan już barwy AZS WSGK Kutno w sezonie 2012/2013. Jakie masz wspomnienia z tamtego okresu?
- Cały sezon 2012/2013 nie był dla mnie zbyt udany, na dodatek zakończony kontuzją. Nie wracajmy do tego.
Teraz czeka pana zupełnie inne wyzwanie, poziom w ekstraklasie jest zdecydowanie wyższy niż w I lidze. Jakie ma pan oczekiwania co do najbliższego sezonu?
- Po prostu chciałbym czuć się potrzebny drużynie. Kiedyś Aleks Perka był liderem AZS-u Kutno, a ja grałem w Toruniu, rywalizowaliśmy o wejście do pierwszej ligi. Teraz on mieszka i gra w Toruniu, gdzie może być ze swoją rodziną. Mnie marzy się również związać z Polfarmexem na dłużej.
Na pewno wielokrotnie rozmawiał pan z trenerem Krysiewiczem na temat swojej roli w zespole. Nie będzie problemu, aby przystosować się do mniejszej liczby minut na parkiecie?
- Wielu "znawców koszykówki" bardzo chwali sobie moją umiejętność zbierania jabłek (śmiech). Myślę, że ta zdolność pozwoliła mi na znalezienie miejsca w składzie. A tak serio to sezon jest długi. Mam nadzieję, że będę mógł przepracować go sumiennie i w zdrowiu. Będę czekał na swoją szanse i wykorzystam do maksimum wszystkie minuty, które spędzę na parkiecie.
Czuje pan, iż najbliższy sezon w barwach Polfarmexu może być ostatnią szansą, aby zaistnieć w Tauron Basket Lidze?
- Po zeszłym sezonie byłem pewny, że już takiej szansy nie dostane. Udało się, lecz trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Podpisanie kontraktu w drużynie grającej w TBL samo w sobie nie jest już żadną nobilitacją. Swoją wartość trzeba udowodnić na boisku.
Rozmawiał Jakub Artych