Muszę jakoś bez tego żyć - rozmowa z Rickiem Apodaką, byłym obrońcą Polpaku Świecie

Początku bieżącego roku Rick Apodaca z pewnością nie zaliczy do udanych. W organizmie 28-letniego Portorykańczyka wykryto marihuanę. Włoski klub Carife Ferrara, dla którego grał wówczas Apodaca, w trybie natychmiastowym rozstał się ze swoją gwiazdą [średnio 17,2 punktów]. Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Apodaca opowiada przede wszystkim o swojej dotychczasowej karierze: sezonie spędzonym w Polsce, wyborze uczelni oraz o niepowodzeniu w podboju NBA.

W tym artykule dowiesz się o:

Marek Mosakowski: Rick, jak rozpoczęła się twoja przygoda z koszykówką? Kto pomógł ci pokochać ten sport?

Rick Apodaca: Od kiedy pamiętam zawsze kochałem koszykówkę. Mój ojciec tylko spotęgował we mnie tą miłość. Zawsze powtarzał mi, żebym ciężko pracował i to głównie dzięki niemu osiągnąłem tak wiele.

Jednym z pierwszych poważnych kroków z twojej karierze był wybór uczelni. Zdecydowałeś się na Hofstra University. Jak z perspektywy czasu oceniasz ten wybór?

- Hofstra to zdecydowanie był dobry wybór. Miałem okazję grać z wieloma świetnymi zawodnikami i mogłem wnosić coś do zespołu od początku do końca mojej gry w tej drużynie. Przez dwa lata miałem okazję grać dla jednego z najlepszych trenerów w NCAA, Jay’a Wrighta, który teraz pracuje dla Villanova. To był także jeden z powodów, dla których zdecydowałem się na tą uczelnię.

Po skończeniu kariery w Hofstra próbowałeś dostać się do NBA. Czego zabrakło Ci, aby być wówczas zawodnikiem Orlando Magic?

- Byłem wówczas za młody. Kiedy jechałem na obóz treningowy strasznie się bałem i nie zagrałem tego co potrafię. Wiedziałem, że stać mnie na więcej, ale nie wyszło. Z drugiej strony taki jest proces nauki.

Po nieudanym podboju NBA trafiłeś do drużyny Huntsville Flight z ligi NBDL. Jak wspominasz grę na zapleczu najlepszej ligi świata?

- Osobiście uważam, że doświadczenie zyskane w NBDL jest dalekie od tego jakie można zyskać w NBA. Nigdy nie wróciłbym już tam żeby spełniły się moje marzenia o NBA. Czasami trzeba wiedzieć kiedy przestać żyć marzeniami i zacząć robić wszystko żeby to osiągnąć. Żyję z gry w koszykówkę więc nie mogę ciągle czekać na szansę gry w NBA, muszę jakoś bez tego żyć i tak też robię od lat.

Sezon 2005/2006 spędziłeś w Polpaku Świecie. Jak wspominasz grę w Polsce? Uważasz to za dobry krok w swojej karierze?

- Bardzo dobrze wspominam grę w Świeciu. To był mój pierwszy klub w Europie i uważam, że dobrze wybrałem. Mieliśmy wówczas bardzo dobrą drużynę, a wszyscy zawodnicy i trenerzy tworzyli zgrany kolektyw. Mogłem grać moją koszykówkę. Bardzo lubiłem fanów, podobała mi się organizacja drużyny.

Miałeś oferty powrotu do Polski? Chciałbyś jeszcze wrócić do polskiej ligi?

- Szczerze mówiąc nie miałem, co mnie dziwi ze względu na moją dobrą grę w Polpaku. Nie miałbym nic przeciwko żeby wrócić do tej ligi, ale tylko w przypadku gry ofertę złożyłaby mi drużyna naprawdę dobrze zorganizowana. Jestem otwarty na propozycje.

Od kilku lat jesteś członkiem drużyny narodowej Portoryko. Który mecz w tym zespole najbardziej zapadł Ci w pamięci?

- Nie muszę się nad tym nawet zastanawiać. Najlepszą chwilą w kadrze było bez wątpienia pokonanie drużyny USA w 2004 roku podczas Olimpiady w Atenach. Nic nie zajmie tego miejsca w mojej pamięci, to zdecydowanie najlepszy moment w mojej karierze.

Co więc zaliczysz do największych niepowodzeń w swojej karierze?

- Zdecydowanie to co spotyka mnie w tym sezonie.

No właśnie, niedawno, podczas kontroli antydopingowej, wykryto w twoim organizmie marihuanę. Co byś zrobił z tym problemem gdybyś mógł cofnąć czas?

- Zrobiłem błąd i teraz za niego płacę. Nie jest to jednak coś co robię notorycznie, zdarzyło się pierwszy i ostatni raz. Wszystko zostało wyjaśnione.

Każdy kraj na swoją największą sportową gwiazdę. Kto jest koszykarskim idolem w Portoryko?

- Nie chcę być zarozumiały, ale ja jestem najlepszym koszykarzem w moim kraju. Jak długo będę grał tak długo będę mówił, że jestem najlepszy.

Rick, co lubisz robić poza grą w koszykówkę?

- Zazwyczaj staram się spędzać najwięcej czasu z moją córeczką. Poza tym spotykam się z przyjaciółmi, gram w karty i oglądam filmy. Nic nadzwyczajnego.

Źródło artykułu: