WP SportoweFakty / Karol Słomka

Mój jest ten kawałek podłogi. Twierdza Krosno niezdobyta

Jakub Artych

Koszykarze Miasta Szkła Krosno wygrali w sobotę czwarty mecz z rzędu przed własną publicznością. Zwycięstwo nad BM Slam Stalą (79:73), przyszło jednak w ogromnych bólach.

Gdyby nie inauguracyjna porażka z Rosą Radom, beniaminek PLK pozostawałby niepokonany przed własną publicznością. W sobotę Miasto Szkła Krosno zwyciężyło BM Slam Stal, a pojedynek trzymał w napięciu do ostatnich sekund.

- Nerwy w końcówce meczu były olbrzymie. Tabela z pewnością nie odzwierciedla sił obu drużyn. Po kilku zmianach, Stal dysponuje obecnie jednym z najsilniejszych zespołów w lidze. Wiadomo, że utrzymać się na poziomie ich gry przez 40 minut jest rzeczą bardzo ciężką - tłumaczy trener Michał Baran.

Kibice z Krosna przeżyli prawdziwy horror z happy-endem. Na minutę przed końcem wydawało się, że ekipa z Podkarpacia dozna czwartej porażki w lidze. Nic z tego. Ambitny beniaminek doprowadził do dogrywki, w której nomen omen zachował stalowe nerwy.

- Nie graliśmy w ataku wciąż tego, co sobie zakładamy. Na treningach ciężko pracujemy nad naszymi niedoskonałościami. Czwarta kwarta była bardzo wyrównana do momentu akcji Szymona Szewczyka, który trafił szczęśliwy rzut za trzy o tablicę. Na minutę przed końcem przegrywaliśmy siedmioma punktami. Wiadomo, że było ciężko odrobić taką stratę, ale zespół ciągle wierzył. Taki mecz cieszy podwójnie. Czapki z głów dla moich zawodników, którzy zostawili całe serce na parkiecie - analizuje opiekun beniaminka.

Sobotni pojedynek Miasta Szkła różnił się wiele od poprzednich gier w lidze. Nie chodzi tutaj o samą dogrywkę tylko o początek meczu, w którym to beniaminek dyktował warunki gry. - Był to pierwszy mecz, do którego przystąpiliśmy bez żadnej tremy, obaw czy bojaźni. Próbowaliśmy zaatakować gości z Ostrowa Wielkopolskiego od pierwszej minuty. Całkiem dobrze nam to wychodziło - cieszy się Michał Baran.

- W drugiej kwarcie, kiedy trzech naszych obcokrajowców odpoczywało, mieliśmy mały przestój w grze. Utrzymywaliśmy wciąż dobrą intensywność, ale nie trafiliśmy siedem z rzędu rzutów z gry. Dlatego mecz był bardzo wyrównany - dodaje szkoleniowiec trzeciej drużyny PLK.

ZOBACZ WIDEO Przerwana kariera Cezarego Wilka. "Złość miesza się ze smutkiem"
 

< Przejdź na wp.pl