Drażen Anzulović: Przepis o dwóch Polakach jest dobry. Zostawcie go

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Drażen Anzulović w MKS-ie pracuje od grudnia 2015 roku. Od tego czasu zdążył już się w pełni zaznajomić z polską koszykówką. Ekspresyjny Chorwat mówi o PLK, przepisie o dwóch Polakach i dalszej możliwości pracy w Dąbrowie Górniczej.

[b]

WP SportoweFakty: To prawda, że ma pan propozycję nowego kontraktu ze strony MKS-u Dąbrowa Górnicza?[/b]

Drażen Anzulović: Tak, to prawda. Rozmawiałem z przedstawicielami klubu na ten temat. Powiedziałem, co mnie dokładnie interesuje i czego wymagam. Mój agent zna moją decyzję. Myślę, że w tym tygodniu wszystko się wyjaśni.

Skłania się pan ku podpisaniu nowego kontraktu?

- Tak. Mam świetne relacje z władzami MKS-u, nie mogę powiedzieć o nich żadnego złego słowa. Po prostu moje ambicje sięgają wysoko. Ja lubię grać o najwyższą stawkę.

ZOBACZ WIDEO Dakar: od La Paz do... Krakowa. Jaki to był rajd? (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Czyli interesuje pana walka o mistrzostwo i możliwość rywalizacji na europejskim froncie?

- Dokładnie. Mogę powiedzieć, że otrzymałem pewne zapewnienia ze stron władz klubu. Zobaczymy, jak sytuacja się potoczy.

To prawda, że zderzył się pan z inną rzeczywistością, po tym jak podpisał kontrakt w Dąbrowie Górniczej?

- Tak. Nigdy w karierze nie spotkałem się z taką sytuacją, ale nie chciałem narzekać. Wspólnie z władzami rozpoczęliśmy pracę nad udoskonaleniem klubu w każdej materii. Po kilkunastu miesiącach mogę powiedzieć, że zrobiliśmy sporo dobrego, ale wciąż jest pole do poprawy i rozwoju. Wszyscy o tym w Dąbrowie Górniczej wiedzą.

Jaka jest siła MKS-u Dąbrowa Górnicza? Na co stać tę drużynę?

- Myślę, że w tym momencie jesteśmy nieco zawieszeni między drużynami ze środka stawki, a tymi, które chcą walczyć o mistrzostwo Polski. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, żeby awansować do tej drugiej stawki, to trzeba poprawić naprawdę wiele elementów. I nie mówię tutaj o kwestiach boiskowych, ale bardziej organizacyjnych.

Jest ku temu potencjał?

- Muszę powiedzieć o jednej rzeczy: moi przełożeni są fanatykami koszykówki. Oni kochają swoją robotę i tę dyscyplinę. Aczkolwiek trzeba wiedzieć, że w sporcie codziennie toczy się walkę pomiędzy finansami, a osobistymi życzeniami.

Jaka jest pana opinia na temat polskiej koszykówki?

- Może swoją opinią zaskoczę niektórych, ale uważam, że Polska Liga Koszykówki jest lepsza chociażby od Ligi Adriatyckiej, którą znam na wylot. A to przecież nie są słabe rozgrywki, co tylko dobrze świadczy o waszej lidze. W PLK jest 17 zespołów, może nieco za dużo, ale mimo wszystko w każdej drużynie jest 4-5 niezłych obcokrajowców. Reasumując, uważam, że polska koszykówka ma spory potencjał, ale trzeba jeszcze nad pewnymi kwestiami organizacyjnymi popracować.

[b]

Jak pan podchodzi do przepisu o dwóch Polakach na parkiecie? Należałoby go zmienić?[/b]

- Uważam, że ten przepis jest świetny dla polskiej koszykówki. Dzięki temu kolejni Polacy mogą wejść do ligi i zaprezentować swoje umiejętności. W ten sposób można podtrzymać "życie reprezentacji", która przecież nie będzie opierała się cały czas na tych samych zawodnikach. Trzeba szukać nowych graczy. Ja praktycznie w każdym meczu staram się grać trójką-czwórką Polaków na parkiecie. To oni mają decydować o obliczu drużyny. Uważam, że zmiana tego przepisu byłaby dużym błędem. Może należałoby nieco zmniejszyć liczbę drużyn w PLK?

Z polską koszykówką mógł pan mieć styczność znacznie wcześniej. Już w 2010 roku.

- To prawda. Miałem na stole do podpisania czteroletni kontrakt z polską federacją. Nie przyjąłem tej propozycji, choć wahałem się do samego końca. Teraz mogę przyznać, że to był olbrzymi błąd. Największa pomyłka w mojej koszykarskiej karierze.

Rozmawiał w Słupsku
Karol Wasiek

Źródło artykułu: