PAP/EPA / TANNEN MAURY / Draymond Green w wejściu pod kosz

Dobre wieści dla Warriors. Rezonans Greena nie wykazał groźnego urazu

Dawid Siemieniecki

Wygląda na to, że fani obecnie panujących mistrzów NBA, czyli Golden State Warriors, mogą spać spokojnie. Draymond Green, jeden z liderów zespołu, będzie zdolny do gry.

Draymond Green to jedna z najbarwniejszych postaci obecnej NBA - dość kontrowersyjna, wzbudzająca skrajne emocje kibiców innych zespołów. Jednak dla sympatyków Golden State Warriors, zawodnik ten, to skarb. Nic zatem dziwnego, że wielu z nich zapewne drżało po tym, jak w trzeciej kwarcie meczu z Houston Rockets opuścił on parkiet i już się na nim nie pojawił.

Green podczas wejścia pod kosz bardzo niefortunnie przekręcił kolano i nie był w stanie kontynuować gry. Po 36 minutach starcia, mistrzowie prowadzili z rywalami dość wyraźnie - 101:88. Nic nie wskazywało zatem na ich porażkę, ale stało się inaczej.

To Rockets triumfowali 122:121. Pośrednio stało się to na pewno z powodu braku Greena w ostatniej kwarcie. Do momentu urazu, w 28 minut na parkiecie, zanotował on 9 punktów, 11 zbiórek i 13 asyst. Zaledwie jednego oczka zabrakło mu więc do pierwszego triple-double w sezonie, a jego obecność w ostatniej części pojedynku mogłaby okazać się na wagę zwycięstwa.

Po meczu jeden z najlepszych obrońców ligi rzucił do dziennikarzy "Nic mi nie jest, wszystko będzie dobrze". To pozwalało wierzyć, że faktycznie tak się stanie. Wynik badania rezonansem magnetycznym nie wykazał poważnego uszkodzenia kolana, w związku z czym fani mogą odetchnąć. Oby limit pecha, po groźnych kontuzjach Gordona Haywarda i Jeremy'ego Lina, tym samym się wyczerpał.

Greena zabraknie jednak najprawdopodobniej w drugim dla Warriors meczu w sezonie. Ekipa Steve'a Kerra zmierzy się w nim z New Orleans Pelicans i powalczy o pierwszą wygraną w rozgrywkach.

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie wykluczam wypożyczenia z Napoli 

< Przejdź na wp.pl