WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Karol Gruszecki

Polski Cukier nie do zdarcia. Gruszecki: Sam nie wiem, skąd braliśmy tę energię

Krzysztof Kaczmarczyk

Karol Gruszecki is back. Po serii słabych występów turniej finałowy Pucharu Polski należał do skrzydłowego Polskiego Cukru Toruń. Jego Twarde Pierniki wywalczyły trofeum, a on sam został uznany najlepszym graczem turnieju.

Polski Cukier Toruń dokonał w Warszawie rzeczy wielkiej. W ciągu trzech dni, grając praktycznie siódemką zawodników, wygrał trzy trudne spotkania, pokonując w finale Pucharu Polski Stelmet Enea BC Zielona Góra 88:80.

W finale pierwsze skrzypce grał Glenn Cosey, który zdobył 36 punktów. Cały turniej należał jednak do innego gracza Twardych Pierników. Karol Gruszecki odrodził się w wielkim stylu, dzięki czemu odebrał statuetkę MVP turnieju.

- Cieszę się ze zwycięstwa, to najważniejsze - mówi skrzydłowy Polskiego Cukru Toruń. - Gdybym w całym turnieju rzucał po 30 punktów, a dzisiaj byśmy przegrali, to nie miałoby żadnego znaczenia. Szacunek należy się całej drużynie za to, co zrobiliśmy w finale, jak i przez dwa ostatnie dni. Wykonaliśmy kawał świetnej pracy. Udało się wygrać i pokonać naprawdę dobre zespoły.

Twarde Pierniki w stolicy musiały sobie radzić bez Aarona Cela i Aleksandra Perki. Ten pierwszy pojawił się w składzie na finał, ale nikt raczej nie chciał ryzykować jego zdrowiem i poważniejszą kontuzją stawu skokowego. To sprawiło, że Dejan Mihevc miał bardzo wąską rotację.

ZOBACZ WIDEO Będzie ulica imienia Kamila Stocha? "Mieszkańcy Zębu o tym rozmawiają" 

- Sam nie wiem, skąd braliśmy tę energię - dodaje "Grucha". - W każdym meczu musieliśmy zagrać na 100 procent. Finał to koncert, a to co robił Cosey w ataku, to brak słów. Wypracowaliśmy sobie bezpieczną przewagę i pomimo, że rywale naciskali do samego końca, udało się wygrać.

Niemal wszyscy zastanawiali się, jak torunianie wytrzymają ten maraton. W finale przez trzy kwarty wyglądali jednak doskonale. Gruszecki bez najmniejszego problemy wskazuje dzięki komu on i jego koledzy mieli taką moc.

- Wiadomo, Dominik Narojczyk, robi z nami świetną robotę. Wie, kiedy nam przyłożyć, a kiedy nam odpuścić. Bardzo o nas dba. Myślę, że kto mógł, ten zagrał na 100 procent. Nawet Cel w finale był gotowy do wejścia na parkiet, gdybyśmy go naprawdę potrzebowali. Całę szczęście nie musiał zagrać i może się leczyć na kadrę - zakończył MVP turnieju.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl