Newspix / JAKUB JANECKI / 400mm.pl / Na zdjęciu: Przemysław Frasunkiewicz

Zimny prysznic dla Arki Gdynia. Mocne słowa trenera Frasunkiewicza

Karol Wasiek

- Zaangażowanie i intensywność zawodników były na żenującym poziomie. To był żart - nie przebiera w słowach trener Przemysław Frasunkiewicz. Jego Arka Gdynia, lider Energa Basket Liga, przegrała na własnym boisku z Kingiem Szczecin 72:81.

Lider Energa Basket Ligi w końcu znalazł pogromcę. Arka Gdynia sensacyjnie na własnym boisku przegrała z Kingiem Szczecin 72:81.

To była pierwsza porażka gdyńskiego zespołu w rozgrywkach od... ponad trzech miesięcy. Ostatni raz żółto-niebiescy przegrali 6 stycznia z Polskim Cukrem Toruń (73:96).

Gdynianie byli wyraźnie słabsi od rywali w niemal każdej rubryce statystycznej. Szczecinianie mieli lepszą skuteczność (41,5 z gry do 39), więcej zbiórek (44-28) i asyst (14-13).

ZOBACZ WIDEO Bundesliga: emocje w walce o utrzymanie! 1.FC Nuernberg na remis z Schalke 04 Gelsenkirchen [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. To już można stwierdzić po samych statystykach. Nasuwają się dwa elementy: punkty z szybkiego ataku i z pomalowanego. Te czynniki pokazują, że zawodnicy nie dali z siebie wszystkiego w tym spotkaniu. Z taką drużyną jak King po prostu nie wygra się meczu - mówił na konferencji prasowej Przemysław Frasunkiewicz, który był bardzo podirytowany postawą swoich zawodników. Dlatego już po zakończeniu spotkania zarządził sesję video, na której były analizowane wszystkie błędy.

Zobacz także: On może być kolejnym Polakiem w NBA. Aleksander Balcerowski zgłoszony do draftu!

- Natrafiliśmy na przeciwnika, który gra twardo i fizycznie. Nie odpowiedzieliśmy na to. Zagraliśmy po prostu za miękko. Dwie kwarty zakończyliśmy z jednym faulem na koncie. Zaangażowanie i intensywność były na żenującym poziomie. To był żart. Nie możemy za każdym razem liczyć na cud, że Florence i Bostic trafią szalone rzuty i odrobimy dzięki temu wszystkie straty - komentował Frasunkiewicz.

O losach spotkania przesądziła druga kwarta, którą szczecinianie wygrali aż 24:9. Goście kontrolowali później wydarzenia na parkiecie, grając bardzo konsekwentnie i realizując przedmeczową taktykę. W ekipie Łukasza Bieli po 16 punktów zdobyli Martynas Sajus i Paweł Kikowski. 12 dołożył Litwin Tauras Jogela.

- Kluczowe było nasze nastawienie. Wypowiedzieliśmy rywalom prawdziwą koszykarską "wojnę". To była mocna, fizyczna walka o każdą piłkę. Cieszę się, że zagraliśmy w ten sposób. Wcześniej mieliśmy z tym trochę problemów. Na tle najlepszej drużyny w kraju wyglądaliśmy bardzo solidnie. Myślę, że kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie - mówił z radością Łukasz Biela, który jednocześnie zdradził receptę na sukces.

- Arka gra bardzo nowoczesną koszykówkę, która jest oparta na atletyźmie i talencie rzutowym swoich zawodników. Jeśli ten zespół złapie swój rytm, to trudno go później zatrzymać. Naszym celem była gra z tą drużyną 5vs5. Nie chcieliśmy dopuścić do ich szybkiej gry, za którą moglibyśmy nie nadążyć. Udało się - wyjaśnił.

Zobacz także: Michał Ignerski: To był odruch faceta, który nie pozwala się kopać

< Przejdź na wp.pl