PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: Erling Haaland i Phil Foden

Manchester City i Liga Mistrzów. Jak nie teraz, to kiedy?

Rafał Sierhej

Liga Mistrzów to dla Manchesteru City rozgrywki przeklęte. Ilekroć wydaje się, że The Citizens w końcu spełnią ambicje właścicieli, znajduje się ktoś lepszy. W tym sezonie ma być jednak inaczej.

Manchester City po to zatrudnił w 2016 roku Pepa Guardiolę, by ten poprowadził zespół do triumfu w Lidze Mistrzów, ale przez sześć lat nie powtórzył sukcesu, po który dwukrotnie sięgnął z Barceloną.

Jego statystyki w Manchesterze są fantastyczne. The Citizens wygrali 74 proc. rozegranych pod jego wodzą spotkań, a przegrali tylko 15. Strzelili już blisko 1000 goli. Katalończyk wstawił do klubowej gabloty trofeów 11 pucharów, ale tego najbardziej wyczekiwanego wciąż nie zapewnił.

Ponad miliard wydatku


Wymówek nie ma żadnych, bo szejkowie spełniają wszystkie jego zachcianki. Odkąd trafił do Manchesteru, klub wydał na transfery 1,2 mld euro - w tym czasie więcej wydała tylko Chelsea, ale dało jej to triumf w Lidze Mistrzów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ależ to zrobił! Ten film ma ponad 800 tys. wyświetleń
 

Wydatki się opłaciły, bo The Citizen od przyjścia Guardioli taśmowo wygrywają Premier League. Jedynym poważnym rywalem na angielskich boiskach w ostatnich latach był dla nich Liverpool.

Ale The Reds w branym pod uwagę okresie wydali na transfery 500 mln euro mniej, a mimo udało im się wygrać Ligę Mistrzów. I to pokonując w finale edycji 2020/21 właśnie City Guardioli.

Maszyna do strzelania goli na ratunek?


Dla Guardioli był to pierwszy finał Ligi Mistrzów od 10 lat, ale mimo kolejnych niepowodzeń Man City zapewnia mu coraz mocniejszą kadrę. Ważni piłkarze nie odchodzą, a ciągle przychodzą nowe gwiazdy. Albo tacy, którzy u Guardioli się nimi stają. 

W poprzednim sezonie w nieprawdopodobnych okolicznościach City z Ligi Mistrzów wyrzucił Real Madryt. Po tym dwumeczu wskazywano, że zespołowi brakuje już tylko dobrej "9".

Władze Manchesteru City wzięły sobie takie opinie głęboko do serca i latem sprowadził Erlinga Haalanda, który w pierwszych tygodniach na Etihad bije wszystkie możliwe rekordy. W 11 występach w tym sezonie strzelił już 17 goli - jest skuteczniejszy nawet od Roberta Lewandowskiego.

Jego skuteczność jest nieprawdopodobna. Patrząc na współczynnik goli oczekiwanych, można naprawdę złapać się za głowę. Po 8 występach w Premier League jego statystyka xG wskazuje 8,4, a Norweg zdobył 14 bramek. Po dwóch kolejkach Ligi Mistrzów ma na koncie trzy gole.

Utrzymanie takiej skuteczności będzie kluczowe dla walki Manchesteru City o końcowy triumf. Haaland okazał się brakującym puzzlem w układance Guardioli. Katalończyk w końcu ma taką kadrę, jakiej pragnął.

Teraz musi udowodnić, że jest w stanie wygrać Ligę Mistrzów także bez Lionela Messiego. Kolejny krok w tym kierunku Man City może wykonać już w środę. W 3. kolejce Champions League mistrz Anglii podejmie FC Kobenhavn. Początek meczu o godz. 21.

Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol

< Przejdź na wp.pl