WP SportoweFakty / Michał Jankowski / Na zdjęciu: Enea Stadion

Lech Poznań znów musi wymienić murawę. Po zaledwie czterech meczach

Szymon Mierzyński

Lech Poznań zmuszony do drugiej wymiany murawy w ciągu niespełna dwóch miesięcy. Powód jest dość nietypowy - choroba grzybicza trawy.

Poprzednio na Stadionie Miejskim kładziono nową nawierzchnię w połowie października. Od tamtego momentu podopieczni Johna van den Broma zdążyli rozegrać u siebie zaledwie cztery potyczki - ze Śląskiem Wrocław w Fortuna Pucharze Polski (1:3), Rakowem Częstochowa w PKO Ekstraklasie (1:2), Villarrealem w Lidze Konferencji Europy (3:0) oraz Koroną Kielce w PKO Ekstraklasie (3:2).

Jak podał oficjalny serwis "Kolejorza", już w trakcie tamtych spotkań było widać, że stan murawy w kilku miejscach nie jest dobry. Do stolicy Wielkopolski przyjechali eksperci (m. in. z Anglii) i po ich analizie okazało się, że trawę zaatakowała choroba grzybicza.

Lech mógł skorzystać z naprawy gwarancyjnej boiska, lecz ta gwarantowałaby wymianę tylko jego fragmentów. Na takie rozwiązanie przy Bułgarskiej się nie zdecydowali w obawie, że połatana płyta będzie nierówna.

Ostatecznie na obiekcie pojawi się cała nowa nawierzchnia. Taki zabieg pozwoli wyeliminować ryzyko przeniesienia pleśni na zdrowe dotąd fragmenty, stworzy też lepsze warunki poznańskiej drużynie do płynnej gry.

Pierwszy test boiska odbędzie się 21 stycznia, gdy mistrz Polski zmierzy się w sparingowym meczu z Hansą Rostock.

ZOBACZ WIDEO: "To afera polityczna". Mocne słowa o premii dla piłkarzy 

< Przejdź na wp.pl