WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: John van den Brom

Lech Poznań walczył nie tylko ze Stalą Mielec. John van den Brom miał inne problemy

Szymon Mierzyński

John van den Brom mógł głęboko odetchnąć po zwycięstwie Lecha ze Stalą (2:1), bowiem w sobotę jego zespół walczył nie tylko z rywalem. Mielczanie natomiast plują sobie w brodę.

- Czujemy niedosyt. Nasz plan był taki, jak na mecz z Radomiakiem u siebie, który wygraliśmy 2:0. Po analizie uznaliśmy, że warto wyjść wysoko zamiast się cofać, bo Lech ma kłopoty z takimi rywalami. Przez 30 minut graliśmy konsekwentnie. To był dobry fragment, z naszą kontrolą. Zdobyliśmy też bramkę i wcale się po niej nie cofnęliśmy - powiedział na konferencji prasowej Kamil Kiereś.

Co zatem sprawiło, że później kapitał Stali posypał się jak domek z kart? - O końcowym wyniku zdecydował brak koncentracji. Nie nazwałbym tego nieszczęściem, z drugiej strony Lech aż tyle się nie napracował, żeby do przerwy prowadzić 2:1. Po 45 minutach byliśmy bardzo niezadowoleni. Chcieliśmy wrócić do gry z początku meczu. Mieliśmy swoje sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Nawet w doliczonym czasie była szansa, żeby pokusić się remis. Dlatego ogromnie żałujemy, że nie udało się zdobyć chociaż jednego punktu - dodał opiekun mielczan.

John van den Brom powodów do niedosytu nie miał, choć wygrana jego podopiecznych rodziła się w bólach. - To był mecz o dwóch obliczach. Pierwsze 20-25 minut nie było najlepsze w naszym wykonaniu. Przegrywaliśmy i mieliśmy problemy z organizacją gry. Pojawił się też uraz Dino Hoticia, w efekcie musieliśmy szybko zmienić tego zawodnika. Przed spotkaniem zresztą też było nieciekawie, bowiem Antonio Milić się rozchorował i dlatego odesłaliśmy go do domu - przekazał Holender.

Kłopoty tylko się nawarstwiały. - W pierwszej połowie brakowało nam zawodnika w pomocy, stąd decyzja o drugiej zmianie i zejściu Michała Gurgula. To nam pomogło, bo szybko strzeliliśmy dwa ładne gole, ale też straciliśmy dwa okienka na korekty w składzie, a później o zmianę poprosił jeszcze Filip Marchwiński - dodał.

- Do końca był to mecz walki i my tę walkę podjęliśmy. Mogliśmy zamknąć wynik wcześniej, natomiast jestem gotów zaakceptować fakt, że tego nie zrobiliśmy, gdyż ostatecznie wygraliśmy. Gdybyśmy nie wygrali, mówiłbym o nieskuteczności zdecydowanie więcej - oznajmił van den Brom.

ZOBACZ WIDEO: Styl kadry? Powtórka z Michniewicza
 

< Przejdź na wp.pl