WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: piłkarze Lechii Gdańsk

Odbudowują zespół po spadku. Nie mieli kim trenować, są na dobrej drodze do awansu

Tomasz Galiński

Lechia Gdańsk latem odwołała sparing, bo nie miała wystarczającej liczby piłkarzy. Minęło kilka miesięcy, klub jest w czubie Fortuna I ligi i bije się o awans do PKO Ekstraklasy. - Taki wynik brałbym w ciemno - mówi trener Szymon Grabowski.

Pół roku w piłce nożnej to mnóstwo czasu.

Sytuacja może zmienić się o 180 stopni. Latem nic nie było pewne. Ci bardziej pesymistycznie nastawieni kibice wieszczyli upadłość Lechii i po raz kolejny start od A Klasy. 

Wymieniono praktycznie całą kadrę, pozbyto się zawodników, którzy byli zamieszani w spadek. Ostali się nieliczni. I zaczęto budowę. Od sensacyjnego transferu Luisa Fernandeza, co zwiastowało lepsze czasy. Hiszpan dołączył jednak na dziesięć dni przed pierwszym meczem Lechii w Fortuna I lidze.

Odwołano sparing z Olimpią Elbląg, bo nie było wystarczającej liczby piłkarzy. Były problemy ze zorganizowaniem gierki na treningu. Z tygodnia na tydzień zespół coraz bardziej się kształtował, kontraktowano kolejnych zawodników. I na półmetku sezonu Lechia jest na trzecim miejscu w tabeli ze stratą punktu do miejsca dającego bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy.

Proces trwał przez następne parę miesięcy. I tak naprawdę budowa dalej się nie zakończyła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za talent! Miss Euro szokuje umiejętnościami
 

Wylano fundamenty, wykonano najbardziej potrzebne rzeczy, natomiast na efekt końcowy przyjdzie jeszcze poczekać.

Zresztą, spójrzmy na fakty. W takim składzie Lechia zagrała pierwszy mecz tego sezonu z Chrobrym Głogów.

Mikułko - Piła, Brzęk, Neugebauer, Kałahur - Diabate, Szczepański, Biegański, Fernandez, Sezonienko - Zjawiński.

W skrócie: obraz nędzy i rozpaczy. A tak Lechia wygląda dziś:

Sarnawśkyj - Bugaj, Chindris, Olson, Kałahur - Mena, Żelizko, Neugebauer, Kapić, Chłań - Bobcek.

W wyjściowym składzie zostali jedynie Kałahur oraz Neugebauer. Ten pierwszy tylko i wyłącznie przez uraz Conrado (który prawdopodobnie wypada do końca sezonu). Neugebauer na początku z przymusu musiał występować na środku obrony. Prezentował się korzystnie, ale nie jest to jego nominalna pozycja. Byłby jeszcze Fernandez, natomiast on też jest kontuzjowany. Na razie porusza się o kulach i choć optymistyczny scenariusz zakłada, że będzie dostępny podczas obozu w Turcji, to jednak nie jest to przesądzone i raczej należy podchodzić sceptycznie do zagadnienia.

W najbliższy weekend gdańszczanie ponownie zagrają z Chrobrym (bo startuje runda rewanżowa), więc jest to idealna do takich porównań.

Na półmetku Lechia jest trzecia. Traci cztery punkty do Arki Gdynia i punkt do Odry Opole. 

- Przed rozpoczęciem sezonu brałbym w ciemno ten wynik, ale na szczęście zostały nam dwa mecze w tym roku i ten dorobek może być jeszcze lepszy - mówi trener Grabowski.

A później przerwa zimowa. Okienko transferowe. Latem Lechia działała z rozmachem. Teraz?  Ma być trochę bardziej spokojnie. Prezes klubu Paolo Urfer w wywiadzie dla "Interii" mówił ostatnio, że nie wyklucza sytuacji, w której zimą nie dojdzie do żadnego transferu. Trener Grabowski jest trochę innego zdania. On potrzebuje większej liczby piłkarzy. I to na już.

W zespole jest dwóch środkowych obrońców. Camilo Mena przygasł i też potrzebuje kogoś do rywalizacji, nie mówiąc o napastnikach. Boki obrony? Też szału nie ma. Napastnicy? Tomas Bobcek kosztował sporo (mówiło się o kilkuset tys. euro), a póki co strzelił tylko cztery gole. W wielu meczach był kompletnie niewidoczny, w dodatku cały czas ma problemy ze zdrowiem. Choć z drugiej strony to i tak lepszy wynik niż Łukasza Zjawińskiego, który do siatki rywala trafił raz.

Dwa, może trzy nazwiska są potrzebne tej drużynie. Zdarzają się przecież kontuzje, są kartki (w Lechii łapane w idiotyczny sposób). Często o wynikach spotkań decydują rezerwowi. A w Lechii nie za bardzo jest kim straszyć z ławki.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl