Dwa różne mecze w ciągu 90 minut - relacja z meczu Lechia Gdańsk - Widzew Łódź

Michał Gałęzewski

Lechia Gdańsk na stadionie przy ulicy Traugutta pokonała Widzew Łódź 3:1. Spotkanie przez dużą część nie było porywające, dopiero ostatnie 30 minut porwały kibiców obu drużyn. Wynik strzałem w ostatnich sekundach meczu ustalił Piotr Wiśniewski.

Przed meczem odważnymi decyzjami zaskoczył gdańskich kibiców Tomasz Kafarski. Był on wcześniej niechętny do stawiania na młodych zawodników, a tym razem do Sebastiana Małkowskiego, który od jakiegoś czasu ma okazję bronić bramki Lechii, dołączyli mający już za sobą debiut w Ekstraklasie Jakub Popielarz oraz osiemnastoletni Rafał Janicki sprowadzony przed sezonem z Chemika Police.

Początek spotkania był obiecujący. Od pierwszych minut starała się zaatakować Lechia. Strzały Abdou Razacka Traore i Bedi Buvala nie znalazły jednak drogi do bramki. Szczególnie aktywny był Francuz, który przynajmniej trzykrotnie próbował pokonać Macieja Mielcarza. Z biegiem czasu na bardzo śliskiej murawie stadionu przy ulicy Traugutta, inicjatywę zaczął przejmować Widzew Łódź. Szansę na strzelenie bramki łodzianie mieli w 13 minucie, kiedy błąd w obronie popełnił Hubert Wołąkiewicz. Wykorzystał to Darvydas Sernas, który momentalnie znalazł Marcina Robaka, ale ten fatalnie skiksował. - Przyznam, że ciężko było upilnować Sernasa - mówił po spotkaniu gdański debiutant Rafał Janicki.

W okolicach 20 minuty spotkania, coraz większą przewagę zaczął uzyskiwać Widzew, który nie dał Lechii pograć w piłkę na własnej połowie. Mimo, że to zawodnicy z centralnej Polski mieli przewagę, najlepszą akcję w pierwszej połowie przeprowadziła Lechia. Z rzutu rożnego na wysokości pola karnego piłkę podawał Luiz Santos Deleu, trafiła ona pod nogi Abdou Razacka Traore, a ten potężnie strzelił w kierunku bramki Mielcarza i tylko pech Iworyjczyka sprawił, że gdańszczanie nie objęli prowadzenia. - Piłkarze Widzewa nie pozwolili nam grać piłką i sami nią grali. Traciliśmy siły na bieganie za piłką i później nie było już ich na samą grę. Podczas przerwy po prostu cieszyliśmy się, że nie straciliśmy bramki i wiedzieliśmy, że w drugiej połowie będzie inaczej - powiedział Łukasz Surma.

Początek drugiej połowy rozgrywany był jednak w podobnym, sennym tempie - tak jak większość pierwszej części gry. Przemokniętych kibiców dopiero rozbudziły akcje z okolic 60 minuty spotkania. Wtedy to Najpierw wychodzącego na czystą pozycję Buvala powstrzymało dopiero dwóch obrońców Widzewa, a chwilę później po strzale Kuklisa problemy miał Sebastian Małkowski. Na bramkę kibice czekali do 67 minuty. Gdańszczanie kombinacyjnie rozegrali rzut rożny, piłkę na wysokości pola karnego przejął Piotr Wiśniewski, podał futbolówke w okolice 11 metra, nie zdołał dojść do niej Paweł Buzała i trafiła ostatecznie do Ivansa Lukjanovsa. Wania mocno uderzył w kierunku bramki, piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców Widzewa i wpadła do bramki. - Wydawało mi się, że podczas podania byłem na spalonym, ale jak nam nie gwizdali karnych, uznawali bramki rywali ze spalonych, to nie będę teraz narzekał. Każdy jest człowiekiem i każdy popełnia błędy - przyznał Buzi.

Na odpowiedź piłkarzy z Łodzi nie trzeba było długo czekać, bo dwie minuty po bramce dla biało-zielonych, szybką akcje przeprowadził Robak, który podał piłkę do Budki, a ten strzelił precyzyjnie w długi róg bramki Małkowskiego. Piłkarzom było to jednak za mało! Trzecią bramkę w przeciągu pięciu minut zdobyła tym razem Lechia. Świetnie po raz kolejny dograł Buval, podał piłkę do Buzały, a ten pewnym strzałem pokonał Mielcarza. - Ważne że byłem na właściwym miejscu. Dobrze, że udało się strzelić bramkę - cieszy się Buzała.

Francuz nie tylko podawał, ale starał się też strzelać. W 77 minucie po jego potężnym strzale piłka odbiła się od poprzeczki. Swoje szanse mieli też piłkarze Widzewa, którzy jednak grali bardzo chaotycznie. Lechia wykorzystała jeszcze swoją szansę w 94 minucie spotkania. Gdańszczanie wyszli z kontrą, piłkę przedłużył wprowadzony chwilę wcześniej Marcin Kaczmarek, który dotknął piłki po raz pierwszy w meczu podając ją do Wiśniewskiego, a ten nie miał innej możliwości, jak tylko strzelić trzecią bramkę dla swojego zespołu, ustalając wynik meczu na 3:1. - Moje wrażenie po tym meczu jest takie, że oglądaliśmy bardzo szybki, emocjonujący mecz. Lechia była bardzo skuteczna, a nam zabrakło kilku elementów. Byliśmy zdeterminowani, ale wynik mówi co innego. Patrząc z boku na postawę drużyny można szukać pozytywów, bo takich można szukać po porażkach. Jeżeli zawsze będziemy grać na takim poziomie agresywności i zaangażowania, to zaczniemy wygrywać - podsumował Czesław Michniewicz, nowy trener Widzewa.

Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 3:1 (0:0)
1:0 - Lukjanovs 67'
1:1 - Kuklis 70'
2:1 - Buzała 72'
3:1 - Wiśniewski 90+4'

Składy:

Lechia Gdańsk: Małkowski Deleu, Bąk, Janicki, Wołąkiewicz - Traore, Surma, Popielarz (61' Wiśniewski) – Lukjanovs (79' Zieńczuk), Buval, Buzała (90+3 Kaczmarek).

Widzew Łódź: Mielcarz - Ben Radhia, Szymanek, Pinheiro, Dudu - Budka (67' Ostrowski), Broź, Kuklis (75' Grzeszczyk), Lisowski (77' Grzelczak) - Sernas, Robak.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

Widzów: 6.343.

Ocena piłkarzy Lechii: 4.0 – Lechia po sennym początku spotkania, zagrała jedne z najlepszych 30 minut spotkania w tym sezonie. Gdańszczanie stworzyli kilka okazji, dzięki czemu zdobyli aż trzy bramki. Na słowa uznania zasługuje też to, że w momencie w którym gdańszczanom nie szło najlepiej, podopieczni Tomasza Kafarskiego nie stracili bramki, tylko konsekwentnie zbierali siły, aby rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść.

Ocena piłkarzy Widzewa: 3.0 – Mimo dwubramkowej porażki, zawodnicy z Łodzi pokazali się w Gdańsku z dobrej strony. W pierwszej połowie długo utrzymywali się przy piłce i grali bardzo wysoko, a po stracie bramki szybko się podnieśli, wyrównując spotkanie. Sam Czesław Michniewicz był zadowolony z gry swoich podopiecznych, ale za sam styl punktów się nie przyznaje.

< Przejdź na wp.pl