Piłkarze Polonii oszczędzają na zgrupowaniach

Bartosz Zimkowski

O tym, że w Polonii Bytom nie ma pieniędzy wiadomo nie od dzisiaj. Jednak po raz pierwszy zdecydowano się jechać na mecz ekstraklasy w tym samym dniu. To niespotykana metoda, która nie sprawdziła się.

Klub ze Śląska przegrał w sobotę z KGHM Zagłębiem Lubin 0:2. Odległość między Bytomiem, a Lubinem to 265 kilometrów, jeśli autobus z piłkarzami jechał przez autostradę. To ponad trzy godziny drogi. Spotkanie w Lubinie zaplanowano na wczesną porę, ponieważ na 14:45. - Pierwszy raz tak jechaliśmy. Uznaliśmy, że jak nie ma pieniędzy, to nie będziemy generować dodatkowych kosztów. Działacze przychylili się. Nikt nie miał do nikogo pretensji - tłumaczy Marcin Radzewicz, piłkarz Polonii.

- Dla mnie też była to pierwsza tego typu sytuacja w karierze, chociaż mój staż na najwyższym poziomie nie jest najdłuższy - przyznaje Robert Góralczyk, trener Polonii. - Nie wiem czy to miało wpływ na naszą dzisiejszą grę. Tego już się nigdy nie dowiemy - dodaje.

W Polonii pod względem finansowym jest krucho. Piłkarze nie dostają pensji, chociaż w poniedziałek na ich konta mają trafić jakieś pieniądze. Jednak Radzewicz jest sceptyczny. - Trudno mi powiedzieć czy będą. Było już tyle dat, że nie wiem, kiedy już te pieniądze dostaniemy. Trzeba prezesów pytać. My mamy grać, a prezesi załatwiać pieniądze. Jak tego nie zrobią, to wiadomo co będzie - przyznaje bez ogródek.

Polonia może nie dostać licencji na grę w następnym sezonie. Sytuacja bytomian jest bardzo zła. Stadion nie spełnia wymogów, zawodnicy nie dostają należnych im pieniędzy, a sam zespół znajduje się tuż nad strefą spadkową. Ma tyle samo punktów co znajdująca pod kreską Arka Gdynia. Najbliższe tygodnie mogą być decydujące dla tego klubu.

< Przejdź na wp.pl