Robert Lewandowski: Bądźmy dobrej myśli

Artur Długosz

Robert Lewandowski znów nie strzelił bramki w reprezentacji Polski. W piątek biało-czerwoni po fatalnym spotkaniu przegrali 1:3 z Ukrainą i zdecydowanie ograniczyli swoje szansę na grę w mundialu.

- Po dziesięciu czy tam dwunastu minutach przegrywaliśmy 0:2. I tak naprawdę to, co Ukraińcy mieli w pierwszej połowie, to wszystko wykorzystali. Motywacja w nas była duża. Zastanawiam się czy po prostu nie było jej za dużo. Jednak te pierwsze dziesięć minut, to wyszliśmy może "przemobilizowani" i może to nas zgubiło. Było 0:2, potem szybka pobudka, gonienie wyniku. Pomimo tego, że udało nam się strzelić gola, to potem znowu straciliśmy. Wydaje mi się, że to już na pewno ciężko było odrobić, chociaż wiadomo, że staraliśmy się - powiedział Robert Lewandowski po meczu reprezentacji Polski z Ukrainą.

- To jest piłka nożna. Wiadomo, że jak się traci dwie bramki na początku meczu w odstępie kilku minut, to ciężko jest się podnieść. Szkoda, bo strzeliliśmy kontaktowego gola, a za chwilę znowu straciliśmy. Potem Ukraina już kontrolowała ten przebieg spotkania. Pomimo, że potem mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, to już niestety było chyba za późno - dodał "Lewy".

Biało-czerwoni już na samym początku potyczki stracili dwa gole. To miało decydujący wpływ na losy całego meczu. - Początek na pewno zawalił wszystko. Niuanse zadecydowały o tym, że przegrywaliśmy 0:2 w przeciągu kilku minut na początku spotkania. Dopiero później zaczynamy grać, stwarzać sytuacje, strzeliliśmy bramkę. Zaczyna to dobrze wyglądać i znowu kolejny strzał na 3:1 i gdzieś ta nadzieja w jakimś stopniu powoli uciekała, ale walczyliśmy do końca i chyba wszyscy widzieli, jak to się skończyło - podkreślił Lewandowski.

Po porażce z Ukrainą nasze szansę na grę w mundialu w Brazylii zdecydowanie spadły. - Na pewno będzie trudno, ale przy odrobinie szczęścia na pewno będziemy walczyli. Jeszcze nie wszystko jest stracone, ale przede musimy wszystkim grać bardziej konsekwentnie i te punkty po prostu zdobywać. My na pewno się nie poddamy i będziemy chcieli dalej walczyć - powiedział napastnik Borussii Dortmund

Sam Lewandowski z boiska schodził nieco poturbowany. - Mam zbity mocno mięsień uda. Mam nadzieję, że to nic groźnego nie będzie. To jest piłka nożna. Już raczej się przyzwyczaiłem się do tego, szczególnie w reprezentacji, że nie jest łatwo. Bądźmy może dobrej myśli, ba na pewno się jeszcze nie poddamy - wyjaśnił.

Jak najlepszy polski napastnik ocenia piątkowe spotkanie? - Jeśli chodzi o sytuacje, które stworzyliśmy, to mieliśmy ich dużo. To naprawdę takie po których można było strzelić bramkę przy odrobinie szczęścia, ale jak się dostaje jednego, drugiego gola w przeciągu dziesięciu minut, to później jak zdobywany kontaktową bramkę i wszystko zaczyna wyglądać dobrze, mamy nadzieję i szansę na to, że wyrównany, tracimy kolejnego gola i na pewno to nam jakoś skrzydła podcięło. Staraliśmy się jednak walczyć do końca. W drugiej połowie mieliśmy jedną sytuację stuprocentową. Gdybyśmy ją wykorzystali, może byłoby inaczej, ale to takie gdybanie, więc wydaje mi się, że początek na pewno zadecydował -  podsumował Lewandowski.

< Przejdź na wp.pl