Kamil Glik powraca do Ligi Europejskiej. "Trzy lata temu przez myśl mi to nie przeszło"

Konrad Kostorz

W czwartek Kamil Glik po blisko czteroletniej przerwie ponownie wystąpi w europejskich pucharach. Jak sam przyznaje, nie prognozował, że dotrze z Torino tak daleko.

W 2010 roku Kamil Glik zamienił Piasta Gliwice na US Palermo i w barwach sycylijskiego klubu rozegrał trzy pojedynki w ramach Ligi Europejskiej (ze Spartą Praga, CSKA Moskwa i FC Lausanne-Sport). Jego przygoda z Rosanero szybko się jednak skończyła, a począwszy od sezonu 2011/2012 występuje w Torino FC.

W stolicy Piemontu Glik zaczynał od Serie B. Po awansie turyńczycy zajęli 16. pozycję w tabeli Serie A, natomiast rok później uplasowali się już na 8. miejscu. W efekcie wystąpią w eliminacjach LE, a ich pierwszym rywalem będzie szwedzki zespół IF Brommapojkarna.

- Nie lekceważymy przeciwnika, lecz go szanujemy. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudna przeprawa. Jeśli będziemy mieć słabszy dzień, rywale mogą to wykorzystać. - przyznaje kapitan Torino.

- Trzy lata temu, gdy zaczynaliśmy sezon w Serie B, nawet przez myśl mi nie przeszło, że znajdziemy się w tym miejscu i będę mógł wypowiadać się podczas konferencji przed meczem Ligi Europejskiej. Jak jednak zaznaczył już nasz trener, nikt nie dał nam niczego za darmo. Do pucharów doszliśmy krok po kroku i liczymy na więcej. Mamy spore ambicje - przekonuje Glik.

Torino zagra ze Szwedami bez trzech ważnych ogniw, które narzekają na lekkie urazy. Na murawie nie pojawią się Alessio Cerci, Matteo Darmian oraz nowy nabytek, Fabio Quagliarella.

< Przejdź na wp.pl