PGE GKS Bełchatów odrodził się po dwóch porażkach. "Odbijało się to mocno na atmosferze w szatni"
Ryzykowne decyzje trenera Kamila Kieresia opłaciły się, jego podopieczni w ostatnich minutach strzelili bramkę i wywalczyli trzy punkty z Górnikiem Zabrze.
W piątkowy wieczór na Gieksa Arenie obu ekipom przyświecał ten sam cel: wygrać po to, by zmazać złe wrażenie po ostatnich wynikach. - Górnik przegrał z Wisłą, my mieliśmy dwie dotkliwe porażki z Lechem i Zawiszą. Odbijało się to mocno na atmosferze w szatni. Po meczu z Bydgoszczą robiliśmy wszystko, żeby przerwać to pasmo dwóch przegranych. Wiara po takich meczach jest zawsze mniejsza. Byliśmy mocni w sensie mentalnym. Spotkanie z przebiegu było bardzo trudne, Górnik jest ciekawie ustawionym zespołem i nie jest łatwo grać przeciwko niemu w ataku - powiedział po meczu Kamil Kiereś.
Złe wyniki PGE GKS Bełchatów były odzwierciedleniem kłopotów kadrowych, do gry od sierpnia jest niezdolny Mateusz Mak (przejdzie operację), a w poprzednich spotkaniach szkoleniowiec nie mógł liczyć także na Michała Maka. To właśnie bliźniacy w I lidze stanowili o sile zespołu w ofensywie. - Mieliśmy swoje problemy kadrowe, a kilka decyzji było ryzykownych. Michał Mak nie był do końca gotowy do występu i dopiero rano w dniu meczu podjęliśmy decyzję, że zagra. Został dłużej na boisku kosztem Wrońskiego, chociaż sygnalizował mi zmianę. Przesunąłem go na szpicę za Bartka Ślusarskiego, który poszedł na bok - wyjaśnił trener.
Zmiany dokonane w drugiej połowie znacznie ożywiły zespół. - Kamil Wacławczyk miał zagrać dopiero w meczu rezerw i trochę na wyrost przesunąłem go do Ekstraklasy. Było to spore ryzyko, ale opłaciło się. Czujemy zwycięstwo, czujemy się mocni, bo całym spotkaniem zapracowaliśmy na te trzy punkty, chociaż na pewno mecz był wyrównany. W przerwie mówiliśmy, że o całym meczu zadecyduje praktycznie jedna akcja - dodał Kiereś.
PGE GKS w środę zagra w Pucharze Polski z Piastem Gliwice, natomiast w kolejnym ligowym meczu zmierzy się z Jagiellonią Białystok.