Tadeusz Pawłowski: O Milę proszę się zapytać w Gdańsku
Piłkarze Śląska przegrali pierwsze spotkanie na własnym stadionie po niemal roku budowania Twierdzy Wrocław. Drużynie WKS-u brakowało lidera w środku pola, jakim wcześniej był Sebastian Mila.
Piłkarze Śląska Wrocław zakończyli wspaniałą serię meczów bez porażki na własnym stadionie. W sobotę lepsza od WKS-u okazała się Jagiellonia Białystok, która zwyciężyła 1:0.
- Gratuluję trenerowi Probierzowi zwycięstwa. O meczu mogę powiedzieć tylko, że nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji, a mieliśmy ich dużo. Dlatego taki jest wynik. Brakowało na pewno kreatywnego zawodnika w środku pola. Peter Grajciar był chory. I to wszystko. O Milę proszę się zapytać w Gdańsku - mówił po ostatnim gwizdku sędziego Tadeusz Pawłowski.
Wrocławianom, zwłaszcza w pierwszej połowie, brakowało lidera w środku pola. Całe spotkanie z ławki rezerwowych obejrzał natomiast Mateusz Machaj. - Zastanawialiśmy się, co zrobić. Wpuściliśmy drugiego środkowego napastnika i dlatego nie mogliśmy już odsłonić bardziej środka pola, bo zdjęliśmy Danielewicza, później kontuzja Droppy. Myśleliśmy o wpuszczeniu Machaja, ale zejście Lukasa Droppy nam to uniemożliwiło. Musieliśmy Hołotę przesunąć do drugiej linii i wpuścić Pawelca, bo nie można się było bardziej odsłonić. Ciągle było tylko 1:0 - wyjaśniał szkoleniowiec.
Trener WKS-u odniósł się także do zmian dokonywanych przez siebie w trakcie trwania spotkania. - Była w 70. minucie, mieliśmy zdecydowaną przewagę. Raz po raz mieliśmy sytuacje. Nie spieszyliśmy ze zmianami się, bo był rytm i sytuacje. Inaczej zrobilibyśmy je wcześniej. Cały czas patrzyliśmy, co się dzieje na boisku. Milos Lacny miał okazję, którą nie wiem jak obronił bramkarz - podkreślił.