Juventus - Barcelona: Atak marzeń czy bezbłędna obrona? Finał z wyraźnym faworytem
Dla kogo Puchar Europy i potrójna korona? Faworytem finału LM jest FC Barcelona z magiczną ofensywą, ale Juventus Turyn zdołał już zatrzymać gwiazdorską linię ataku Realu Madryt.
Nie brakowało wiele, by w najważniejszym meczu klubowego sezonu w Europie doszło do El Clasico. Duma Katalonii stanęła na wysokości zadania i po czterech latach zameldowała się w finale, nie dając w fazie pucharowej żadnych szans Manchesterowi City, Paris Saint-Germain oraz Bayernowi Monachium. Broniący tytułu Real Madryt tym razem był nieco słabiej dysponowany i w półfinale znalazł pogromcę. Nieliczni wierzyli, że Juventus reprezentujący przeżywającą kryzys Serie A upora się z Cristiano Ronaldo i spółką, ale ostatecznie gole wychowanka Królewskich Alvaro Moratę sprawiły, iż doszło do niespodzianki (3:2 w dwumeczu dla Starej Damy).
Bianconeri na przestrzeni całej edycji nie zaprezentowali efektownego futbolu. W 12 występach zdobyli zaledwie 16 goli, a w losowaniu par ćwierćfinałowych niewątpliwie sprzyjało im szczęście. Trudno wyrokować, czy wyeliminowaliby na przykład Bayern albo Atletico Madryt, które okazało się od nich lepsze w fazie grupowej. Nie sposób jednak uznać, by Stara Dama do finału dotarła niezasłużenie. Przede wszystkim pokazała całej Europie, jak należy bronić w nowoczesnym futbolu. Rywale mieli ogromne kłopoty, by przebić się przez szczelne zasieki obronne i pokonać świetnie dysponowanego Gianluigiego Buffona. Defensywa to niewątpliwie największy atut Juventusu, który w 38 kolejkach Serie A skapitulował zaledwie 24 razy.
Nastawionemu na destrukcję i wyprowadzanie kontrataków mistrza Włoch Barcelona przeciwstawi zdecydowanie najlepszą ofensywę na Starym Kontynencie. Luis Suarez, Lionel Messi i Neymar tworzą fenomenalne trio, które w całym sezonie wbiło przeciwnikom aż 120 goli. Ta liczba działa na wyobraźnię i pokazuje, jaką metamorfozę przeszedł zespół z Camp Nou. W 2013 roku Blaugrana z kretesem przegrała w półfinale z Bayernem (0:7 w dwumeczu) i działacze zrozumieli, że wzmocnienia są koniecznością. Już teraz wiadomo, że sprowadzenie Urugwajczyka i Brazylijczyka, jakkolwiek niezwykle kosztowne, okazało się strzałem w "10". Trafnie wytypowano również trenera - Luis Enrique poukładał drużynę, która gra jak z nut na wszystkich frontach i w pełni zasłużenie wygrała ligę hiszpańską.
Jak będzie wyglądał sobotni finał w Berlinie? Massimiliano Allegri i jego zawodnicy zapewniają, że nie zagrają pasywnie i nie będą jedynie czekać na natarcie przeciwnika, lecz najprawdopodobniej inicjatywę przejmą Katalończycy, by spróbować przejść do ataku pozycyjnego. Postarają się przy tym zabezpieczyć tyły, aby wyprowadzanie kontr z wykorzystaniem Carlosa Teveza okazało się niemożliwe. W czym szans upatrywać będą Włosi? Usiłowanie utrzymania bezbramkowego remisu do końcowego gwizdka to kiepski pomysł. Jeśli błyskawiczne akcje nie wypalą, Juventus ma Andreę Pirlo - maestro stałych fragmentów gry oraz Paula Pogbę, który potrafi wykonywać nieszablonowe zagrania otwierające drogę do bramki. Jest też Morata wyrastający na prawdziwego lisa pola karnego i... Marc-Andre ter Stegen. Nie ujmując nic niewątpliwej klasie Niemca, nie posiada on zbyt dużego doświadczenia i nie wiadomo, czy wytrzyma presję.
Na papierze korzystniej bez wątpienia prezentuje się Barcelona, która nie ma słabych punktów w żadnej z trzech formacji. Defensywa gra stabilnie, a w środku pola nie zawodzi Ivan Rakitić, który sprawia, że żegnający się z Dumą Katalonii Xavi zajmie miejsce na ławce rezerwowych. O ile w zespole z Primera Division nie ma żadnych kontuzji, o tyle Juventus wystąpi bez podstawowego obrońcy. Chodzi o Giorgio Chielliniego, który dotąd nie opuścił ani minuty w Champions League. Jest w zasadzie przesądzone, że jego miejsce zajmie Andrea Barzagli. To 34-letni stoper dysponujący ogromnym doświadczeniem i nietracący głowy w najtrudniejszych momentach spotkań. Nie powinno zabraknąć mu sił, chociaż nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji po poważnej kontuzji.
Sobotnie spotkanie będzie 60. finałem Pucharu Klubowych Mistrzów Europy (od 1992 roku Ligi Mistrzów). Barcelona ma w dorobku cztery triumfy w tych rozgrywkach - nie miała sobie równych w 1992, 2006, 2009 i 2011 roku, a poległa w decydującym pojedynku w 1961, 1986 i 1994 roku. Juventus Puchar Europy wywalczył dwukrotnie - 1985 oraz 1996, a aż pięć razy musiał uznać wyższość rywala (1973, 1983, 1997, 1998, 2003). Będzie to pierwszy hiszpańsko-włoski finał od 17 lat, kiedy Real pokonał 1:0 drużynę ze stolicy Piemontu. Z kolei Barcelona z Juventusem w Champions League mierzyła się tylko raz - w ćwierćfinale edycji 2002/2003 górą byli zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego (1:1 i 2:1 po dogrywce).
Hiszpańska telewizja lekceważy Juventus
Pojedynek poprowadzi 38-letni Cuneyt Cakir. Dla Turka będzie to drugi finał rozgrywek międzynarodowych po finale KMŚ w 2012 roku. Arbiter w dotychczasowej karierze nie uniknął kontrowersji - w ćwierćfinale ponad dwa laty temu usunął z murawy Naniego i ułatwił awans Realowi w dwumeczu z Manchesterem United.
Juventus Turyn - FC Barcelona / sob. 06.06.2015 godz. 20.45
Przewidywane składy:
Juventus: Buffon - Lichtsteiner, Bonucci, Barzagli, Evra - Pirlo, Marchisio, Pogba - Vidal - Morata, Tevez.
Barcelona: ter Stegen - Alves, Pique, Mascherano, Alba - Iniesta, Busquets, Rakitić - Messi, Suarez, Neymar.
Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).
Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)