"Ryba" pływa we Wrocławiu. Jacek Kiełb pognębi były klub?

Sebastian Najman

Odejściu Jacka Kiełba z Korony Kielce towarzyszyły duże emocje. Nie chcieli tego darzący go ogromnym uznaniem kibice, nie chciał tego przede wszystkim on sam. Teraz "Ryba" gra we Wrocławiu i być może napsuje krwi byłym kolegom.

Do stolicy woj. świętokrzyskiego trafił w grudniu 2005 roku. To właśnie w Kielcach Jacek Kiełb stawiał pierwsze kroki na boiskach Ekstraklasy. Od samego początku cechowała go pracowitość i mocne zaangażowanie. Za to też najbardziej doceniali go fani. Żółto-czerwone barwy reprezentował w sumie w 111 spotkaniach, dokładając do tego 22 gole. Obecnie jest zawodnikiem Śląska Wrocław. W piątek wystąpi przeciwko drużynie, w której jego przygoda z futbolem nabrała rozpędu.

- Każdy wie jaki czas spędziłem w Koronie i z jakimi uczuciami podchodzę do tego klubu, do kibiców. To będzie mecz z moim byłym klubem, ale w tym dniu będę reprezentował barwy Śląska Wrocław i zrobię wszystko, żeby to właśnie Śląsk wygrał - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty popularny "Ryba".

Dlaczego Kiełb musiał odejść z Korony? Ponieważ działacze, ku ogromnemu zaskoczeniu wielu osób, nie zdecydowali się na przedłużenie jego kontraktu. On sam przekonuje, że nie ma za to do nikogo żalu. - Nie będę chciał niczego udowadniać. Każdy podejmuje w życiu jakieś decyzje. W tym momencie nie oceniam tego, czy była ona dobra, czy zła, po prostu klub tak zdecydował i tyle - stwierdził. - Takie jest życie sportowca. Nigdy nie wiadomo jak długo będzie się w jednym miejscu. Musiałem się z tym pogodzić, jakbym teraz chodził obrażony to byłoby to bez sensu - dodał.

Miniony sezon spędzony przy Ściegiennego był w wykonaniu pomocnika indywidualnie najlepszy w całej karierze. Trafił do siatki dziewięć razy, zanotował trzy asysty i znacząco przyczynił się do utrzymania w Ekstraklasie ekipy prowadzonej wówczas przez Ryszarda Tarasiewicza. Mimo to nie uważa się za kluczową postać tamtego zespołu. - Nie byłem kluczową postacią w Kielcach i tak samo nie jestem we Wrocławiu. Koronie chciałem dać jak najwięcej i tak samo jest teraz. Chciałbym, żeby to były wyłącznie pozytywne rzeczy.

Jeszcze kilka miesięcy temu Jacek Kiełb zdobywał bramki dla Korony
W ramach 12. kolejki do Wrocławia zawita całkowicie odmieniona Korona. Już bez Kiełba, ale za to świetnie zorganizowana i niepokonana na obcym terenie. Jeszcze nie tak dawno było to nie do pomyślenia. I 27-latek doskonale o tym wie. W końcu pamięta czasy, kiedy zespół z Kolporter Areny śrubował kolejne rekordy meczów bez wyjazdowej wygranej.

- Za trenera Tarasiewicza nie było już aż tak ciężko, ale wcześniej faktycznie bywały większe problemy. Teraz jest to inna Korona, z nowym trenerem, gra inaczej i na tych wyjazdach bardzo dobrze się prezentuje. Remis z Wisłą, wygrana z Legią to przecież nie jest codzienność. Wygrali też w Lubinie, gdzie nigdy to im się nie udało. Korona przeskoczyła pewien etap i widać, że chłopaki w siebie uwierzyli. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo w tym dniu i musimy dać z siebie więcej niż sto procent, żeby wygrać ten mecz - powiedział.

Niewykluczone, że wychowanek Pogoni Siedlce pognębi swój były klub i wpisze się na listę strzelców. Do tej pory dla Śląska uczynił to trzykrotnie (raz w lidze, dwa razy w europejskich pucharach - przyp. red.). Jak zapewnia, fizycznie czuje się nieźle, chociaż liczy na więcej. - Jeszcze odrobinkę mi czegoś brakuje, ale robię wszystko, aby jak najszybciej złapać optymalną formę. Czy w razie zdobytej bramki powstrzyma się od szalonej radości? - Zobaczymy czy strzelę, później będę o tym myślał.

W wywiadach Kiełb często podkreśla, że przejście do obozu dwukrotnego mistrza Polski to dla niego awans sportowy, możliwość walki o coś więcej, niż tylko utrzymanie. Aktualne miejsce WKS-u w tabeli mocno temu zaprzecza. Presja kibiców nie pozostawia jednak żadnych wątpliwości. Drużyna Tadeusza Pawłowskiego musi wskoczyć na właściwe tory.

- Jest to odczuwalne, że kibice są tutaj nastawieni tylko na zwycięstwa. Oczywiście w każdym klubie tak jest, ale tutaj zauważyłem trochę inne podejście, ponieważ Wrocław jest większym miastem niż Kielce i tych kibiców jest więcej. Wszystko tak naprawdę zależy od nastawienia. Uważam, że ludzie, którzy sobie nie radzą z presją daleko w sporcie nie zajdą - kończy nasz rozmówca.

Sebastian Najman

< Przejdź na wp.pl