48 lat od wielkiego meczu Górnika. Manchester United poległ na Stadionie Śląskim

Michał Fabian

Drużyna z Old Trafford w 1968 roku sięgnęła po Puchar Europy, doznając tylko jednej porażki. Właśnie w Polsce. Włodzimierz Lubański mówi nam bez cienia wątpliwości: - To był najlepszy mecz Górnika w historii występów w europejskich pucharach.

Ten widok był niezwykły. Wyraz docenienia klasy rywala, który stawił zacięty opór, bronił się dzielnie, ale ostatecznie przegrał różnicą dwóch goli. Pechowo, tracąc pierwszą bramkę po niefortunnej interwencji Stefana Florenskiego, a drugą tuż przed końcowym gwizdkiem, gdy Brian Kidd zachował się najsprytniej w ogromnym zamieszaniu. Największe gwiazdy - Bobby Charlton, George Best, Nobby Stiles, Alex Stepney - inni zawodnicy Manchesteru United ustawili się przy wejściu do tunelu, utworzyli szpaler i oklaskiwali schodzących z boiska piłkarzy Górnika Zabrze.

- To była reakcja piłkarzy Manchesteru na to, co zobaczyli. Raz, że dorównywaliśmy im umiejętnościami i dwa, że zachowywaliśmy się bardzo fair w tym meczu - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty Włodzimierz Lubański, wówczas napastnik zabrzan.

Pirotechniczne sztuczki Kostki

Brawa Polakom bili także kibice. Największe zebrał ten, który między słupkami dokonywał niemal cudów. - Nikt nigdy nie wymaże z pamięci wspomnień o jednym z największych pokazów bramkarskiej sztuki w wykonaniu Huberta Kostki - pisał "Daily Express" (cytat za książką Andrzeja Gowarzewskiego "Górnik Zabrze. 50 lat prawdziwej historii").

W "The Times" można było przeczytać następujące słowa: - Oglądaliśmy pirotechniczne sztuczki Kostki, jednego z najlepszych bramkarzy, jakich Old Trafford oglądał od wielu, wielu lat. Po końcowym gwizdku największe brawa publiczności zarezerwowane zostały dla ostatniego polskiego gracza opuszczającego scenę. Był nim Kostka, który miał co najmniej sześć interwencji nie z tego świata!

- To był mecz, który pamiętam bardzo dobrze, bo nigdy w życiu nie czułem się tak wyczerpany jak wtedy. Musieliśmy się bardzo napracować, żeby ich pokonać - opisywał Jimmy Ryan, skrzydłowy MU, w książce "Manchester United. Rising from the Wreckage".

Zobacz skrót spotkania Man Utd - Górnik Zabrze i wyjątkowe sceny po końcowym gwizdku.

Przegrana 0:4 czy 0:5 rozstrzygałaby rywalizację o półfinał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (obecnej Ligi Mistrzów). Głównie dzięki Kostce Górnik pozostawał w grze, choć dla wszystkich było jasne, że w rewanżu musi zagrać wybitnie, by myśleć o wyeliminowaniu ekipy prowadzonej przez legendarnego Matta Busby'ego.

Busby proponuje: przyjedziemy jeszcze raz

Drugie spotkanie zaplanowano na 13 marca 1968 r., na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Termin nie był zbyt korzystny dla Górnika. Obecnie polskie drużyny miałyby już za sobą przynajmniej 5-6 spotkań, wówczas jednak druga część rozgrywek ligowych rozpoczynała się znacznie później. Piłkarze z Zabrza mieli "w nogach" tylko 180 minut - pierwsze spotkanie w Manchesterze, a także ligowy mecz z Odrą Opole, wygrany bez trudu 6:0.

Do tego przed rewanżem zaatakowała zima. Murawę Stadionu Śląskiego przykryła gruba warstwa białego puchu, temperatura spadła poniżej zera. Anglicy przylecieli do Katowic dwa dni przed spotkaniem i doznali lekkiego szoku. We wtorek, 12 marca, Matt Busby uznał, że gra w takich warunkach nie ma sensu i wystosował prośbę do sędziego meczu - Włocha Lo Bello.

- Będę prosił sędziego o przełożenie spotkania na inny termin, gdyż warunki atmosferyczne i terenowe nie sprzyjają grze w piłkę. Chętnie przyjedziemy do Katowic drugi raz, na własny koszt. Może za tydzień warunki byłyby lepsze. Oczywiście głos decydujący należeć będzie do sędziego - mówił Busby cytowany przez "Trybunę Robotniczą".

Sędzia jednak - w porozumieniu z delegatem z Czechosłowacji - uznał, że boisko nadaje się do gry. Piłkarze Manchesteru - chcąc, nie chcąc - wyszli na przedmeczowy rozruch. Spotkała ich niespodzianka, w postaci kilkutysięcznej publiczności na Stadionie Śląskim. I dźwiękowe "atrakcje".

Poszli do kina "Kosmos"

Tak opisywał to dziennikarz "Trybuny Robotniczej". - Kiedy o 18.30 wybiegli (zawodnicy MU - przyp. red.) na pokrytą śniegiem płytę śląskiego stutysięcznika, przywitały ich dźwięki dziesiątek trąbek i klaksonów. Nie bacząc na siarczysty mróz i prószący śnieg na Stadionie Śląskim znalazło się kilka tysięcy sympatyków piłkarstwa, by zobaczyć Besta, Charltona, Stilesa i ich kolegów. Naprawdę bardzo rzadki to wypadek, by lekki rozruch jakiejś drużyny wywołał tak duże zainteresowanie publiczności. "Oto macie próbkę tego, co oczekuje nas w jutrzejszym meczu" powiedział Busby, wskazując na trąbiących bez przerwy kibiców Górnika.

Rozruch był króciutki, trwał nieco ponad pół godziny. Obserwatorzy odnotowali dobrą formę George'a Besta, po którego strzałach piłka niemal za każdym razem wpadała do siatki. Busby poprosił trenera Górnika Gezę Kalocsaia, by osoby odpowiedzialne za przygotowanie boiska nie usuwały kilkucentymetrowej warstwy śniegu. Pod nim znajdował się lód, który stanowiłby zagrożenie dla piłkarzy obu zespołów.

[nextpage]

Wyspiarze zapoznali się z boiskiem, zaś piłkarze Górnika z tego zrezygnowali. Z prasy można było dowiedzieć się, że w przeddzień meczu spacerowali po parku, a po południu udali się do katowickiego kina "Kosmos". Na francuski film "Kobieta i mężczyzna".

"Trzynastego Polak bije Anglika"

Górnik był wówczas dumą nie tylko Zabrza, ale całej Polski. Kciuki ściskali za niego kibice z różnych stron kraju. Niektórzy z nich wysyłali do siedziby klubu listy, w których zapewniali o miłości do Górnika, pisali wierszyki... Paweł Czado, dziennikarz "Gazety Wyborczej", opublikował - na swoim blogu - treść jednego z nich (pochodził z folderu pt. "W pogoni za pucharem", wydanego po występach Górnika w PEMK w 1968 r.).

Fanki z Lublina, podpisane jako Monika i Magda, inspirowały się piosenką Kasi Sobczyk "Trzynastego".

Trzynastego Górnik wygra 3:0,
Trzynastego Bobby Charlton to zero,
Trzynastego brawa dla Lubańskiego,
Trzynastego co ma Anglia do tego,
Trzynastego, bo ja właśnie dla Włodka śpiewam tak:
Trzynastego wszystko zmienić się może,
Trzynastego wygramy kolego,
Trzynastego Anglia przegra do zera,
Trzynastego niech ich weźmie cholera,
Trzynastego nie damy Górnika,
Trzynastego Polak bije Anglika,
Trzynastego wiem, że przegra Manchester,
Trzynastego, bo ma pecha ten zespół!

Jak się później okazało, część życzeń się sprawdziła, część nie. Także na trybunach kwitła twórczość. Szczególnie zapamiętany został jeden transparent. "Nie pomoże Charlton łysy - gdy kibice są tu z Nysy".

Tak prezentował się meczowy program.

13 marca mróz nie zelżał, śnieg nadal zalegał na płycie boiska. Włoski sędzia podtrzymał decyzję o rozegraniu spotkania. - Warunki były bardzo trudne. Boisko ośnieżone i oblodzone. Nie grało się normalnie. Z drugiej strony warunki były równe dla obu zespołów - zaznacza Lubański.

Na trybunach "Kotła czarownic" ciężko było wetknąć szpilkę. Pojawiły się spore rozbieżności co do liczby widzów. W angielskich mediach pisano o 105, a nawet 110 tysiącach kibiców. Andrzej Gowarzewski w książce o Górniku - z cyklu "Kolekcja Klubów" - podaje inną wersję - 90 tysięcy.

"Ancykryst" Best i pech Wilczka

Busby obawiał się tego meczu, dlatego wybrał dość zachowawczą taktykę. Jego piłkarze mieli przede wszystkim dbać o zabezpieczenie dostępu do własnej bramki. Dziś powiedzielibyśmy: "zaparkował autobus". W polskich gazetach pojawiało się określenie: "obrona Częstochowy".

George Best przed meczem był największym optymistą. Typował zwycięstwo MU 3:0. - W Manchesterze miał kilka udanych akcji, ale w tym meczu krzywdy nam nie zrobił - dodaje Włodzimierz Lubański. Odpowiedzialnym za pilnowanie gwiazdy z Irlandii Północnej był Henryk Latocha, ale cały blok defensywny Górnika, kierowany przez Stanisław Oślizłę, spisał się wybornie. Kostka tym razem nie miał wiele pracy.

Skoro mowa o Beście, warto przytoczyć anegdotkę, którą opisał Andrzej Gowarzewski. Trener Górnika Kalocsay (jako piłkarz reprezentował Czechosłowację i Węgry) przed rywalizacją z Man Utd pojechał do Anglii, by obejrzeć rywala w meczu ligowym. - Ponoć tak potem mówił o nich swą łamaną polszczyzną ze słowackimi naleciałościami. O, Manchester United to je velky zespol. Nejlepszi je tam Bobby Chartlon, Ano, Bobby Charlton je nejlepszi. Jeszcze lepszi je Denis Law (nie grał w meczach z Górnikiem - przyp. red.), ano Denis Law jest jeszcze lepszi. Ale nejlepszi je tam George Best. To jest ancykryst - czytamy w książce "Górnik Zabrze. 50 lat prawdziwej historii" wydawnictwa GiA.

Kto wie, jak potoczyłyby się losy dwumeczu, gdyby nie sytuacja z 10. minuty rewanżu. Urazu pachwiny doznał Erwin Wilczek. - Kuleje, kuleje coraz wyraźniej i wkrótce przejdzie na skrzydło. Każde dojście do piłki sprawia mu trudność. Pech - relacjonowała "Trybuna Robotnicza", określając zawodnika Górnika mianem "kuśtykającego statysty". W tamtych czasach przepisy nie zezwalały na zmianę piłkarza. Dlatego Wilczek pozostał na boisku, męcząc się do końca spotkania. - Nie mogę odżałować tego niefortunnego wyskoku, po którym się pośliznąłem i zerwałem mięsień. Czułem się doskonale przed meczem i tak wiele sobie po nim obiecywałem - mówił pechowiec.

Stiles dokuczał Lubańskiemu

Gospodarze atakowali bramkę strzeżoną przez Alexa Stepneya, ale wciąż utrzymywał się bezbramkowy remis. Zespół z Manchesteru szczególną uwagę poświęcał Lubańskiemu, najlepszemu snajperowi Górnika.

Zobacz wideo: Na kłopoty... powroty. Pierwsze powołania Nawałki

 

[nextpage]

21-letni wówczas napastnik trafił pod opiekę Nobby'ego Stilesa. Choć dwumecz Górnika z MU przebiegał w sportowej atmosferze (czego dowodem była choćby wspomniana na wstępie sytuacja po pierwszym spotkaniu), Lubański przyznaje, że rywal dał mu się we znaki.

- Był duży szacunek, ale akurat ja nie wspominam mile pojedynków z Nobbym Stilesem. To był taki obrońca, który dokuczał napastnikowi. Nie zawsze grał fair. Jednak większych problemów między nami nie było - mówi nam Lubański.

Wielu kibicom, którzy oglądali mecz na Stadionie Śląskim albo w telewizji, zapadła w pamięć sytuacja z 70. minuty. Bramkarz Stepney złapał piłkę po rzucie rożnym, ale zwlekał z wprowadzeniem jej do gry. - Sędzia już wcześniej ostrzegł piłkarzy Manchesteru United, by nie grali na czas. Ukarał Stepneya, przyznając Górnikowi rzut wolny - opisywał John Maguire w książce "Manchester United - Busby's Glory: The Winning Of The 1968 European Cup".

Był to rzut wolny pośredni, z ok. 7-8 metrów. Cała drużyna United ustawiła się na linii bramkowej. Po krótkim rozegraniu mocno uderzył Stanisław Oślizło, ale nie przebił się przez mur. - Ale ten incydent zdezorganizował linię obronną United, a gol wydawał się nieunikniony - dodał Maguire.

Rzeczywiście, kilkanaście sekund później podopieczni Kalocsaia cieszyli się z bramki. Po dośrodkowaniu w pole karne piłka trafiła pod nogi Lubańskiego. Nie wahał się ani przez moment, huknął pod poprzeczkę. Jan Ciszewski, komentujący spotkanie, błędnie zidentyfikował strzelca, przypisując trafienie Romanowi Lentnerowi. Lubański, pytany w późniejszych latach o tę bramkę, wiele razy musiał prostować tę pomyłkę.

A mógł być trzeci mecz

Do zakończenia spotkania pozostawał ponad kwadrans. Jeszcze strzelał Lubański, jeszcze po rzucie rożnym w polu karnym MU powstało spore zamieszanie... - Byliśmy bliscy tego, żeby strzelić im tę drugą bramkę. Powinniśmy to zrobić - ubolewa Włodzimierz Lubański. Jednak drugi gol dla Górnika, który oznaczałby konieczność rozegrania trzeciego meczu na neutralnym terenie (przy równym bilansie dwumeczu nie przewidywano wówczas dogrywki), już nie padł.

Zabrzanie odpadli z rozgrywek, ale Lubański co do jednego nie ma wątpliwości. - Uważam ten mecz za najlepszy w wykonaniu Górnika w historii jego występów w europejskich pucharach. Manchester United był czołową drużyną Europy z zawodnikami klasy światowej. Wygrał później ten Puchar Europy, a my byliśmy jedyną drużyną, która go pokonała - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty Włodzimierz Lubański.

Zobacz krótki film z rewanżowego spotkania w Chorzowie.

Zwycięstwo 1:0, choć oznaczało pożegnanie z europejską rywalizacją, uznano w Polsce za sukces. - Sądzę, że nie sprawiliśmy naszym sympatykom zawodu - mówił Stanisław Oślizło. A Eryk Wyra, ówczesny prezes Górnika, dodał: - Jestem bardzo zadowolony z gry naszego zespołu. Najważniejsze, że wyszliśmy z honorem z pojedynków ze słynnym Manchesterem United.

Zabrzan komplementował także Bobby Charlton. - To bardzo dobra drużyna. Nie każdy bowiem zespół stać na to, by grając praktycznie w "dziesiątkę", atakować z taką pasją przez cały mecz - mówił Charlton. Trener Busby po meczu pochwalił swoich obrońców i zganił bramkarza Stepneya za sprokurowanie zagrożenia pod własną bramką, po którym Górnik strzelił jedynego gola.

Po Górniku - Real i Benfica

Wypowiedział się nawet... sędzia z Włoch. Te słowa Lo Bello zamieściła "Trybuna Robotnicza". - Jeszcze nigdy nie prowadziłem w takich warunkach meczu, toteż trudno mi się wypowiedzieć, czy mecz był lepszy, czy gorszy od wielu innych, które prowadziłem. Jedno jest jednak pewne: takiej ambicji i tak zaciętej walki jeszcze nie oglądałem. Publiczność wasza jest wspaniała. Chciałbym zawsze w takiej atmosferze prowadzić zawody.

Górnik skupił się na rozgrywkach ligowych, które nie zakończyły się dla niego sukcesem. Nie obronił tytułu, zajmując trzecie miejsce (za Ruchem Chorzów i Legią Warszawa).

Za to Manchester United kontynuował marsz po trofeum. W półfinale poradził sobie z madryckim Realem (1:0 i 3:3), zaś w finale - 29 maja 1968 r., na Wembley - pokonał po dogrywce Benficę Lizbona 4:1. Był to pierwszy triumf zespołu z Anglii w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych w Europie.

< Przejdź na wp.pl