PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robert Lewandowski o meczu z Czarnogórą. "Jak nie atakujesz, prosisz się o bramkę"

Grzegorz Wojnarowski

- Uśpiliśmy się swoją grą. Nie chcieliśmy atakować, a jak nie atakujesz, to prosisz się o to, żeby dostać bramkę - tak końcówkę meczu Polska - Czarnogóra skomentował kapitan naszej reprezentacji, Robert Lewandowski.

Mecz, w którym zwycięstwo lub remis dawały Polakom pierwsze miejsce w eliminacyjnej grupie E i awans na przyszłoroczny mundial w Rosji, nasi piłkarze zaczęli koncertowo. Już po szesnastu minutach prowadzili 2:0 i wydawało się, że losy spotkania są rozstrzygnięte. Po bramkach Krzysztofa Mączyńskiego i Kamila Grosickiego Biało-Czerwoni postanowili grać spokojnie. Za spokojnie. Efektem były strzelone w odstępie pięciu minut gole Stefana Mugosy i Żarko Tomasevicia, a święto na PGE Narodowym zamieniło się w nerwówkę. 

Na szczęście podrażnieni Polacy szybko wzięli się do pracy i odpowiedzieli trafieniem Roberta Lewandowskiego. Po chwili pomogli rywale - Filip Stojković pokonał własnego bramkarza i sytuacja była opanowana. - Sami stworzyliśmy sobie nerwową sytuacją. Uśpiliśmy się swoją grą. Chcieliśmy grać spokojnie, nie atakowaliśmy za dużo. Przeciwnik strzelił przypadkowe bramki. Powinniśmy spokojnie dograć ten mecz i punktować przeciwnika. A zamiast tego sami zafundowaliśmy nerwówkę sobie i kibicom - mówił po spotkaniu Lewandowski na antenie Polsatu Sport.

- Chcieliśmy za bardzo grać defensywnie. Mówiliśmy w szatni, żeby nie dać się uśpić, a nie chcieliśmy atakować. A jak nie chcesz atakować, prosisz się o to, żeby dostać bramkę - dodał lider klasyfikacji najlepszych strzelców eliminacji MŚ 2018. Gol strzelony Czarnogórze był jego trafieniem numer 16. - Chwała nam jednak za to, że po stracie dwóch goli znów doskoczyliśmy do przeciwnika, zaczęliśmy strzelać, zdobyliśmy dwie bramki i wygraliśmy - ocenił występ polskiej drużyny jej kapitan.

Po drugich z rzędu udanych eliminacjach do wielkiej piłkarskiej imprezy i dobrym występie na Euro 2016 drużyna Adama Nawałki rozbudziła apetyty kibiców. Nie brakuje takich, którzy otwarcie mówią o powtórce z 1974 i 1982 roku i o medalu na mundialu w Rosji. Lewandowski studzi jednak rozgrzane głowy.

ZOBACZ WIDEO Michał Kołodziejczyk: Robertowi Lewandowskiemu powinno postawić się pomnik przed PGE Narodowym  

- Nie ma co ukrywać, że nie jesteśmy faworytem mistrzostw w Rosji. Nie pompujmy balonika. Wysoki ranking i pierwszy koszyk w losowaniu nie jest powodem, żeby wpadać w hurraoptymizm. Lepiej podejść do tego z chłodną głową, a my na boisku zrobimy co w naszej mocy - stwierdził.

Jeszcze przed meczem dużo mówiło się o pięknym geście Lewandowskiego, który postanowił wyjść na boisko w asyście niepełnosprawnego Franka. Chory chłopiec wyjechał u boku piłkarza Bayernu Monachium na swoim wózku. Lewandowski mówił o nim z podziwem i ogromną sympatią.

- Franek to mój kolega. Jego wielkim marzeniem było wyjść ze mną na boisko. Wpadłem na pomysł, żeby wyszedł u mojego boku, sprawdziliśmy czy da radę wyjechać. To był test również i dla mnie, stresujący i wyjątkowy moment, bo chciałem, żeby wszystko wyszło dobrze. Dziś Franek był zrelaksowany i się udało. To fajny chłopak. Dał radę. Mam nadzieję, że jego marzenie się spełniło - powiedział lider reprezentacji Polski na antenie Polsatu Sport.

< Przejdź na wp.pl