Tato, podaj! Dariusz i Dawid Pawlusińscy w jednej drużynie

Newspix / LUKASZ WIESZALA / FOKUSMEDIA  / Na zdjęciu: Dawid Pawlusiński w barwach Cracovii
Newspix / LUKASZ WIESZALA / FOKUSMEDIA / Na zdjęciu: Dawid Pawlusiński w barwach Cracovii

Nieczęsto zdarza się, aby ojciec grał w jednej drużynie z synem. Taka sytuacja ma miejsce w Turzy Śląskiej, gdzie występują Dariusz i Dawid Pawlusińscy.

W tym artykule dowiesz się o:

Kamil Sulej

Dariusz, czyli ojciec mówi: - Dawid nie wiedział, jak do mnie się zwracać. W pierwszych meczach krzyczał do mnie: "Tato, podaj!", "Tato, jestem!" Podszedłem do tego z uśmiechem, ale powiedziałem mu krótko, że jak jeszcze raz powie do mnie na boisku "tato", dostanie kopa.

Kopniak 

Dariusz Pawlusiński ma 40 lat, a na koncie 144 występy i 26 bramek w Ekstraklasie. Debiut zaliczył w barwach Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, ale najbardziej dał się zapamiętać jako pewny punkt Cracovii. - Rozegrałem sporo meczów, zdobyłem kilka ładnych bramek, ale nie wyrobiłem sobie nazwiska na tyle, żeby osiągnąć coś więcej - dziś przyznaje. - Swoje przeżyłem, więc uznaję za pozytyw, że udało mi się dojść do określonego poziomu. Przez długie lata marzyłem o debiucie w Ekstraklasie. Na dobre przebiłem się do niej dopiero w wieku 28 lat, czyli bardzo późno. Niemniej lepiej późno niż wcale.

Dawid jest dwa razy młodszy od ojca. Tuż przed Wigilią świętował 20 urodziny. Ważnym punktem w jego dotychczasowej karierze była Cracovia, z której latem został wypożyczony do Unii.  - Przed Dawidem jeszcze daleka droga. Ma sporo szczebli do pokonania w drodze do Ekstraklasy. Ale ma też predyspozycje, aby spróbować sił na wyższym szczeblu niż III liga. Warto pooglądać piłkarzy na tym poziomie rozgrywkowym, nie brakuje takich, których stać na grę w Ekstraklasie lub na jej zapleczu. Udało mi się wyciągnąć Dawida z Cracovii, która na dobrą sprawę nie dała mu zaistnieć. Z tego, co wiem, Pasy nie mają obecnie drugiej drużyny, więc jako głowa pilnująca syna będę musiał podjąć jakieś kroki. Nie wyobrażam sobie, żeby Dawid wrócił do Krakowa i nie wiadomo, co tam robił, gdzie i z kim trenował  - twierdzi pan Dariusz.

- Nigdy mi na myśl nie przyszło, że zdarzy się, iż będę dzielił szatnię z tatą. Gdy miałem 10-12 lat, na boisku Cracovii podawałem mu piłki. Życie potoczyło się tak a nie inaczej i jestem szczęśliwy z tego powodu. Myślę, że tata też. Bacznie pracuję pod okiem najlepszego trenera, jakiego mogę sobie wyobrazić - mówi z kolei Dawid, który jeszcze przez pół roku będzie posiadał status młodzieżowca.

Pawlusińscy dostrzegają niecodzienność zaistniałej sytuacji. Pierwsze wspólne mecze na boiskach III ligi nie były łatwe. -  Na boisku jesteśmy kolegami z drużyny, ale poza nim wracamy do relacji ojciec - syn. Zdarzały się takie mecze, że grałem na boku pomocy, a Dawid na boku obrony. Byliśmy w jednym sektorze boiska, co wpływało na to, że sporo synowi podpowiadałem. Z kolei w końcówce rundy jesiennej grałem w środku pola, a Dawid na dziewiątce. Powiedziałem mu, że jak nie będzie biegał, to usiądzie na ławce i wtedy zrozumie, że jeden musi biegać, żeby inny mógł podawać - opowiada były piłkarz między innymi GKS Bełchatów.

Szkoła przede wszystkim 

W rodzinie Pawlusińskich nie było przymusu kroczenia futbolową ścieżką. - Piłka to był całkowicie mój wybór - potwierdza Dawid. - Od zawsze byłem ruchliwym dzieciakiem, kopałem piłkę tam, gdzie akurat występował tata. Zdarzały się trudne momenty, chwile zwątpienia. Szczególnie kiedy zostałem sam w Krakowie. Myślałem, że to przekracza moje możliwości, ale w najtrudniejszym momencie dużą rolę odegrali rodzice. Rozmowy z nimi pomogły mi zbudować charakter wojownika.

- Nigdy nie powiedziałem Dawidowi, że ma grać w piłkę, bo ja grałem, więc i on jest do tego stworzony. Z małżonką za podstawę uznaliśmy zdobycie przez niego wykształcenia. Po wyprowadzce z Krakowa Dawid został sam. Mieszkał w tak zwanym Kablu na Wielickiej, gdzie Cracovia trenuje. Musiał o siebie zadbać w każdym aspekcie życia. Poradził sobie w stu procentach, zdał maturę, zrobił to, co do niego należało. Obecnie nie studiuje, może poświęcić się piłce.

Ojciec Dawida pełni w Unii rolę nie tylko piłkarza, ale również trenera odbudowującego grupę żaków. 40-letni pomocnik powoli myśli o zawieszeniu butów na kołku, ale na finiszu kariery chciałby przygotować syna do trudnego życia piłkarza.  - Kontuzje, czyli piłkarska niemoc, są okropnym stanem. W niedługim czasie miałem kilka nieprzyjemnych incydentów z urazami, ale pomogła mi bliskość rodziny - mówi Dawid.

- Gdy coś się nie uda, człowiek może siąść psychicznie, ale Dawid jest już zahartowany. Po kontuzjach wrócił na swój poziom - uzupełnia pan Dariusz. - Życzę mu, żeby był zdrowy. Mnie kontuzje omijały, dzięki czemu w wieku 40 lat funkcjonuję na poziomie III ligi.

Unia Turza Śląska walczy o utrzymanie w grupie trzeciej III ligi. Klub ze wsi w powiecie wodzisławskim przez długie lata znajdował się na obrzeżach poważnego futbolu, ale od sezonu 2012-13 przeszedł drogę z raciborskiej okręgówki do III ligi. Po rundzie jesiennej na koncie niebiesko-czerwonych widniało 18 punktów. To zbyt mało, żeby zimować poza strefą spadkową, ale strata do 12 miejsca wynosi zaledwie dwa oczka.

ZOBACZ WIDEO: AC Milan lepszy od Lazio. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: