Liga Mistrzów 2019: Barcelona - Liverpool. Philippe Coutinho zagra przeciwko byłym kolegom. Nie tak to sobie wyobrażał
Philippe Coutinho robił wszystko, żeby odejść z Liverpoolu do Barcelony. W Anglii był gwiazdą, w Hiszpanii wciąż musi wiele udowodnić, sprostać krytyce i słuchać gwizdów.
"Nie zaoferował tego, czego się po nim spodziewano. Grał wiele minut, szczególnie, gdy kontuzjowany był Ousmane Dembele, ale nie znalazł swojego miejsca w drużynie. Ani w ataku, ani w środku pola" - tak pisało "Mundo Deportivo" zaraz po tym, jak FC Barcelona obroniła mistrzostwo Hiszpanii. Kto zawiódł katalońskich dziennikarzy? Philippe Coutinho.
Forma Brazylijczyka znacząco odstaje od tej z ubiegłego sezonu. Podczas zeszłorocznej rundy wiosennej strzelił dziesięć goli i sześć razy asystował. Apetyt pobudziła w szczególności końcówka rozgrywek w jego wykonaniu - w ostatnich trzech meczach zdobył pięć bramek. 26-latek kończy pierwszy pełny sezon w Barcelonie z 11 golami i pięcioma asystami. Dla kibiców to za mało. Tym bardziej, że jest najdrożej zakupionym piłkarzem w historii klubu. Razem z bonusami kosztował Barcelonę około 160 mln euro.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski ostro krytykowany w Niemczech. "Oczekiwania wobec niego są ogromne!"
Pomocnik przypieczętował awans Barcelony do półfinału Ligi Mistrzów. W drugim starciu z Manchesterem United (3:0, dwumecz 4:0) efektownie uderzył z dystansu i dobił rywali. Po zdobyciu bramki stanął i zatkał sobie uszy. Dotknęło to sympatyków Blaugrany. Pomyśleli, że to gest skierowany do nich. - To nie wydawało się wyjątkowe. Nie wydaje mi się, żeby to też był wyraz braku szacunku dla kogokolwiek - skomentował sprawę Ernesto Valverde.
Dziennikarze sami zachodzili w głowę, co reprezentant Brazylii chciał tym gestem udowodnić. Nie pokusił się o wyjaśnienia i bez słowa przemknął przez strefę mieszaną.
W końcu zabrał głos nie tylko na Instagramie. W materiale sponsorskim na Youtube zawodnik Barcelony narzekał na media, że nie zawsze podchodzą do ludzi z szacunkiem. Potem zaczął tłumaczyć się z kontrowersyjnej cieszynki: - Zrobiłem to, żeby pokazać, że czasem muszę zatkać uszy, żeby w pełni skupić się na grze i swojej pracy.
Do kibiców to nie dotarło. Tego samego dnia FC Barcelona grała w Primera Division z Realem Sociedad (2:1). Coutinho załapał się tylko na końcówkę spotkania. Przy gwizdach Camp Nou zastąpił w 72. minucie Ousmane Dembele. - Nie rozumiem, czemu ktoś wątpi w Coutinho. Jestem w nim w stu procentach. Udowadnia swoje umiejętności i nie wiem, czemu podważa się jego jakość - odniósł się po spotkaniu Nelson Semedo.
Czytaj również: Valencia, czyli historia o cierpliwości
Swoje trzy grosze dołożył i Luis Suarez. - Każdy piłkarz Barcelony musi sobie radzić z ciągłą krytyką. Trzeba mieć wewnętrzną siłę, by przebrnąć gorsze chwile. Philippe jest moim przyjacielem, jest młody i staram się mu doradzać. Mi też bywało trudno, powiedziałem, że będzie miał tak samo. Najważniejsze, że jest szczęśliwy, a koledzy z zespołu i trener mu ufają - mówił Urugwajczyk w rozmowie z "The Guardian".
I dodał: - Jesteśmy na świeczniku. Najmniejsza rzecz, jaką zrobisz - nawet ta malutka, jak u Philippe - zostaje rozdmuchana do wielkich rozmiarów.
"Każdy chłopak z Ameryki Południowej marzy o grze w Barcelonie"
- W Liverpoolu Coutinho był liderem. Z Leo Messim to trudniejsze. Mają wiele dobrych graczy. On może być ważny, ale to Argentyńczyk jest najważniejszą postacią - diagnozuje problem Coutinho jego rodak i mistrz świata z 1994 roku, Zinho.
Brazylijczyk ma w Barcelonie jeszcze jeden problem. Valverde nie wystawia go w pomocy, tak jak zwykli robić to trenerzy Liverpoolu. Szkoleniowiec widzi Coutinho tylko na lewym skrzydle, gdzie rywalizuje z Dembele. Na razie Francuz prowadzi w rywalizacji.
"Cou" nie wykorzystał szansy nawet, kiedy Dembele wypadł ze składu w marcu i na początku kwietnia przez kontuzję. Wystarczyło, że były gracz Borussii Dortmund wrócił do pełni sił i znowu posadził Brazylijczyka na ławkę.
Zresztą to nie na tej pozycji były pomocnik Liverpoolu miał być największą gwiazdą. Do klubu przychodził jako następca Andresa Iniesty. Sam Hiszpan komplementował młodszego kolegę. - On ma profil skrojony pod Barcelonę - przyznał. Tymczasem w środku pola również nie spełniał oczekiwań.
Inny wielki pomocnik również był pewny, co do przyszłości Coutinho. - Hiszpańscy giganci będą składać za niego oferty za parę lat, tak jak w przypadku Luisa Suareza. To będzie trudny moment dla Liverpoolu - pisał w swojej autobiografii, kiedy w 2015 roku Coutinho podpisywał nowy kontrakt z Liverpoolem. Legendarny zawodnik się nie pomylił.
Kiedy tylko Coutinho usłyszał o zainteresowaniu Barcelony, poszedł na wojnę z The Reds, którzy nie chcieli lekką ręką oddawać swojej gwiazdy. Ta odgryzała się strajkami i symulowaniem kontuzji.
- W całej tej sadze związanej z Coutinho problemem jest wyłącznie Barcelona. Przyjechali na Anfield przedstawiciele z Katalonii i powiedzieli mu "teraz albo nigdy". Dzieciak spanikował, pomyślał, że to jego jedyna szansa, a to nieprawda. Każdy chłopak z Ameryki Południowej marzy o grze w Barcelonie. Mamy tego świadomość - komentował transferowe zamieszanie Gerrard w "BT Sport".
Wyobraźnię młodego piłkarza pobudzał również jego były klubowy kolega, który wcześniej przeszedł do Blaugrany, Luis Suarez. Brazylijczyk zdradził po podpisaniu umowy, że był w stałym kontakcie z Urugwajczykiem. Dogadują się na tyle dobrze, że teraz mieszkają razem na przedmieściach Barcelony.
Sprawdź też: Wyciekł wzruszający film do Leo Messiego
U obu starcie z The Reds wywołuje sentyment. Tyle, że lepiej w Liverpoolu jest wspominany Suarez. To jego częściej wspominają lokalne media. W kontekście Coutinho piszą, że po jego odejściu zespół wszedł na jeszcze wyższy poziom. "The Reds poprawili swoje wyniki w Premier League i w Lidze Mistrzów. Poprawili się pod jego nieobecność" - pisze przed meczem "Liverpool Echo". Po wizerunkowej wpadce z cieszynką, Brazylijczykowi pozostaje przemówić na boisku.
Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)