WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa

Mądry Sousa po szkodzie. Decyzje selekcjonera mogą mieć poważne konsekwencje

Maciej Kmita

Tydzień temu sądziliśmy, że stoimy przed historyczną szansą na odczarowanie świątyni futbolu. "Boże, chroń Królową" - mogli mówić Anglicy na myśl o przyjeździe na Wembley Piłkarza Roku FIFA. Dziś to Paulo Sousa odmawia: "Maryjo, Królowo Polski..."

Każdy selekcjoner potrzebuje mitu założycielskiego. Meczu, który staje się kamieniem węgielnym, fundamentem pod sukces. Jerzy Engel miał taki z Ukrainą, Leo Beenhakker z Portugalią, a Adam Nawałka z Niemcami. Dla Paulo Sousy takim mogło być spotkanie z Anglią. Jeszcze kilka dni temu pytalibyśmy: "Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie z NIM, to z kim?".

Na niezdobyte dotąd Wembley mieliśmy przecież przyjechać, pierwszy raz w historii, z najlepszym piłkarzem świata. Na Robercie Lewandowskim nie robią wrażenia tacy obrońcy jak John Stones czy Harry Maguire. To raczej im mogły drżeć kostki na myśl o starciu z przechodzącym samego siebie Piłkarzem Roku FIFA.

Kolana nie ugną się za to pod Polakami. Pierwszy raz Anglicy nie będą mieli przewagi własnego boiska, bo mecz zostanie rozegrany bez udziału publiczności. Żaden z Polaków nie mógłby być zatem przytłoczony presją 90 tysięcy kibiców. Wynikająca ze sparingowej atmosfery neutralność obiektu będzie niewątpliwym atutem Biało-Czerwonych.

ZOBACZ WIDEO: "Na miejscu trenera zmieniłbym go szybciej". Tomasz Iwan zdziwiony decyzją Paulo Sousy ws. Lewandowskiego 

Po trzecie, gospodarze przyjmą Polskę mocno osłabieni. Bez pierwszego bramkarza Jordana Pickforda, znakomitego dryblera Jadona Sancho i wspierającego Harry'ego Kane'a Marcusa Rashforda. Porównując składy formacja po formacji, nie mielibyśmy się czego wstydzić, a obsady niektórych pozycji Gareth Southgate mógłby Paulo Sousie pozazdrościć.

Kilka dni w futbolu to jednak wieczność i dziś musimy odłożyć myśli o odczarowaniu świątyni futbolu na inną okazję. Pierwszy wypadł Mateusz Klich, który miał odgrywać istotną rolę w układance Sousy. Pomocnik Leeds Utd znakomicie czuje się w grze kombinacyjnej, w konstruowaniu ataku pozycyjnego i wysokim pressingiem.

Marcelo Bielsa uwielbia go za grę bez piłki, a statystyki pokazują, dlaczego. Klich jest w absolutnej czołówce Premier League pod względem otrzymywania podań między liniami. Lepsi od niego pod względem są tylko Ilkay Gundogan i Kevin De Bruyne z Manchesteru City.

Brak Klicha w meczach z Węgrami (3:3) i Andorą (3:0) rzucał się w oczy, ale do jego absencji zdążyliśmy się przyzwyczaić, a Sousa - choć drugiego tak rozumiejącego przestrzeń pomocnika w polskiej kadrze nie ma - miał czas na przygotowanie alternatywnych rozwiązań.

Cokolwiek powiemy o nieobecności Lewandowskiego, będzie to jak zgłoszenie kandydatury do konkursu na niedopowiedzenie roku. U Sousy "Lewy" ma być i twórcą, i tworzywem, co pokazał mecz z Andorą, w którym kapitan był bardziej "10" niż środkowym napastnikiem, a i tak zrobił swoje w polu karnym.

O ile z myślą o grze bez Klicha i Lewandowskiego zdążyliśmy się oswoić, to spodziewana pauza zakażonego koronawirusem Grzegorza Krychowiaka spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Do zastąpienia pomocnika Lokomotiwu Moskwa Sousa nie jest w żaden sposób gotowy. Mało tego, nawet się do tego nie przymierzał i to jego najpoważniejszy dotąd błąd.

Wobec kontuzji Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego selekcjoner powołał na marcowe mecze dwie inne "6", ale w meczach z Węgrami i Andorą Rafał Augustyniak i Bartosz Slisz nie dostali od Sousy ani minuty. Jako defensywny pomocnik może też grać Paweł Dawidowicz, ale on również nie ma żadnego obycia międzynarodowego.

Lewandowskiego zastąpić się nie da, ale Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek są otrzaskani na tym poziomie. Za Klicha Sousa może wystawić Jakuba Modera, który zdobył już pierwsze doświadczenia reprezentacyjne i pokazał, że potrafi poradzić sobie z presją. Na grę bez spoiwa łączącego formacje, stanowiącego rygiel przed linią obroną, nie jesteśmy jednak przygotowani.

Krychowiak - wtórując zresztą Sousie - mówił przed meczem z Andorą, że "to nie czas na próbowanie nowych zawodników, bo do Euro zostały dwa miesiące". W środę możemy boleśnie przekonać się o konsekwencjach tej krótkowzrocznej polityki. Mieliśmy jechać na Wembley z szansą na historyczny sukces. Teraz jedziemy do Anglii z obawami przed historyczną klęską. Mądry Portugalczyk po szkodzie.

< Przejdź na wp.pl