PAP / Radek Pietruszka / Na zdjęciu: Łukasz Fabiański i Cezary Kulesza

W PZPN nie mają wątpliwości. Znają powód założenia podsłuchu

Robert Czykiel

Trwa śledztwo ws. podsłuchu, który odnaleziono w gabinecie Cezarego Kuleszy. Jego współpracownicy w "Super Expressie" zdradzają, że kluczem w całej sprawie są wielomilionowe kontrakty.

Kilka dni temu wybuchła wielka afera, gdy okazało się, że w gabinecie prezesa PZPN znajduje się podsłuch. Urządzenie wykryto w obudowie grzejnika. Sprawą zajmuje się policja, która ma ustalić, kto i po co założył "pluskwę".

W tej chwili wiadomo, że ostatni raz sprawdzano siedzibę związku pod kątem obecności podsłuchu rok temu, czyli gdy szefem był Zbigniew Boniek. Niedawno zastąpił go Cezary Kulesza. Po co go podsłuchiwano?

- Jesteśmy niemal pewni, że podsłuch zamontowano po to, by nagraniami szantażować prezesa PZPN. (...) Jedna z hipotez głosi, że mogło chodzić o załatwienie gigantycznego kontraktu - mówią anonimowo pracownicy PZPN w "Super Expressie".

Z tego zdaje sobie sprawę Kulesza. To właśnie w gabinecie prezesa często toczą się rozmowy ze sponsorami. Nadal jednak nie wiadomo, komu miałoby zależeć na szantażu.

Policja przesłuchuje ludzi, którzy mieli dostęp do gabinetu prezesa PZPN. Zabezpieczono także nagrania z monitoringu oraz odciski palców. Pozostaje czekać na wyniki śledztwa.

Afera podsłuchowa w PZPN. Mocne słowa Kazimierza Grenia >>

PZPN złożył zawiadomienie do prokuratury >>

ZOBACZ WIDEO: Burza w kadrze w przypadku przegranej w eliminacjach? Prezes PZPN zdradza swoje plany
 

< Przejdź na wp.pl